Sierpień 2011, 348 str.
Ocena: 7/10 Dobra
W naszej podświadomości możemy „znaleźć” wydarzenia, o których pamiętamy tylko zarysy. To ona wpływa na naszą psychikę i wyobraźnię. Kiedy coś pozostaje w niej nie do końca odkryte przez naszych bliskich, możemy się czuć, jakby ktoś stał za naszymi plecami, jednak kiedy się obejrzymy widzimy tylko pyłki kurzy, oświetlone promieniami słońca. Tak właśnie czuł się główny bohater mojej ostatniej lektury - „Letniego Domku” Pani Marcii Willett.
Urodziła się w Somerset i mieszka w Devon wraz z mężem. Od dziecka marzyła by zostać baletnicą. Od zawsze uwielbiała także czytywać książki. Zapewne, kiedy była w moim wieku, nie przypuszczała, że stanie się popularną autorką, której powieści będą mogli czytać nawet Polacy. O kim mowa? Te kilkadziesiąt słów, które właśnie przeczytaliście dotyczą, nie kogo innego, jak autorki bestsellerowej publikacji wydanej przez Replikę, która pochłonęła mnie w ostatnich dniach.
Po śmierci matki Matt znajduje małą szkatułkę, w której zgromadziła ona wszystkie pamiątki z jego dzieciństwa. Są w niej zdjęcia dorastającego Matta, mimo to, wydają mu się bardzo obce i odległe. Ponadto nie ma na nich jego siostry – Imorgen. Dlaczego mężczyzna nie pamięta uwiecznionych na fotografiach ubrań, zabawek ani nawet miejsc? Tymczasem jego młodsza siostra Im wraz z mężem i małą córką muszą wyprowadzić się z wynajmowanego domu. Milo, będący przyjacielem rodziny, proponuje Im kupno Letniego Domku – uroczego, niewielkiego dworku, wybudowanego na życzenie jego prababki, Heleny. To właśnie tam rodzeństwo odkryje wielki sekret i przekona się, jak silne mogą być więzy krwi.
Kiedy chwytałam za „Letni Domek” spodziewałam się lekkiego czytadła, które nie zawiedzie, ale także nie porwie. Przyznam, ze choć moje oczekiwania nie były zbyt wielkie, chciałam, żeby autorka mnie zaskoczyła. I tak się stało ;) Powieść okazała się ambitną, ale także pełną swojskiego klimatu publikacją. Posługując się nieskomplikowanym, a wręcz codziennym językiem, pozwoliła czytelnikowi płynąc po kolejny stronach. Pani Marcia stworzyła, utrzymaną w ciepłym i rodzinnym klimacie, lekturę, a zarazem opowiedziała nam urzekająca historię, która wzbudza w czytelniku wiele emocji.
Marcia Willett |
Mattowi po śmierci matki zostaje tylko szkatułka i niewielki spadek. Ta jedyna pamiątka, która okazuje się być motorem wydarzeń w książce, od zawsze budziła zainteresowanie rodzeństwa. Każdy z nas ma w domu taki magiczny przedmiot, zachowany po babci czy prababci, który zawsze ogląda z tym samym podekscytowaniem. Rodzinne pamiątki to nieodłączna rzecz przemijania pokoleń. Pozwala nam pamiętać o tych co byli przed nami – to właśnie jest dla mnie najbardziej niezwykłe w starej szafie cioci czy pudełku z pamiątkami dziadka. Tym też właśnie była dla Matta szkatułka mamy. Spodobało mi się to, że ta angielska pisarka wprowadziła do swojej mały drobiazg, który tyle znaczył. Dzięki temu mogłam czuć się, jakbym sama otwierała skrzypiące wieczko pudełka i otwierała kotka, z wytchnieniem oczekując myszki ;)
„- Możemy to włożyć do pudełka, mamusiu? - pytał zawsze, prawie potykając się o własne stopy w pośpiechu, by przynieść jej kolejny podarunek, po czym stawał z boku i obserwował całą ceremonię (...)”
Ważnym aspektem książki jest również to, że choć akcja toczy się niespiesznie, jest w pełni przemyślana. Wszystkim, następującym kolejno wydarzenia, towarzyszą ponadto ciekawi i barwni bohaterowie. Najbardziej do gustu przypadła mi Lottie. Ej urzekło mnie w niej to, że potrafiła każdego przejrzeć na wylot i jak nikt znała się na ludziach. Byłam dla niej pełna podziwy, kiedy instynktownie podchodziła Nicka czy Imorgen. Przyznam, ze dawno nie spotkałam się z tak dobrze wykreowaną postacią, z którą sama z chęcią spotkałabym się na kawie i porozmawiałam na przeróżne tematy. Drugą postacią, którą odebrałam równie pozytywnie, była Venetia. Choć początkowo dziwił mnie jej młody duch i tona makijażu na twarzy, mimo siedemdziesięciu lat, zauważyłam, że to obok Lottie jedna z „mądrzejszych” życiowo postaci w tej pozycji.
„To wielki błąd, zawsze szukać w ludziach wszystkiego, co najlepsze. Można się tak rozczarować. Znacznie lepiej jest mieć o nich jak najgorszą opinię, a kiedy zdarzy się coś miłego, to taka przyjemna niespodzianka.”
Oryginalna okładka |
Czytając powieść Marci Willett przekonałam się, że postaci są przedstawione w bardzo realny sposób, gdyż posiadając cechy, czy też zwyczaje współczesnego społeczeństwa. Tym co najbardziej zapadło mi w pamięci, jest to, że często utożsamiamy z czymś osoby. Przedmiot lub piosenka przywracają Nam wspomnienia, które nie pozwalają od siebie odejść przez długi czas. Wszystko co zagorzenia się w naszej podświadomości, może kiedyś wyjść na światło dzienne. Z mojej strony więc ogromy plus dla autorki, za genialne postaci, dzięki którym czułam się jakbym sama brała udział we wszystkich opisywanych wydarzeniach.
„Ktoś w jednym z okolicznych domów grał na fortepianie – to było Chopin, Sonata fortepianowa c-moll, jej dźwięki wpadające do ogrodu przez otwarte okno. Od tamtego popołudnia ten utwór już na zawsze kojarzył się Lottie z Tomem.”
Moją uwagę w pozycji zwróciło uwagę przede wszystkim to, że autorka, w dużej mierze, bazowała na uczuciach. Poszczególni bohaterowie żywili do siebie przeróżne uczucia, które często zmieniały się jak w kalejdoskopie. Zauważyłam również, że dla postaci „Letniego Domku” była też ważna bliskość rodziny. Niezwykle mnie to urzekło. Dzięki temu zabiegowi wszystko wydawało się bardziej realne i przyznam, że miejscami czułam się, jakbym siedziała na kawie z przyjaciółką i słuchała historii pewnej rodziny.
„Wszyscy potrzebujemy kogoś, kto zawsze, bez względu na wszystko, będzie po naszej stronie.”
Podczas mojego spotkania z angielską literaturą mogła również wiele przeczytać o małżeństwie. W dzisiejszym świecie współmałżonkowie borykają się ze zdradą, kłamstwem, ale również z przysłowiową sielanką. Nie od dziś wiadomo, że życie razem jest trudne. Jednak dzięki słowom bohaterów pierwszej, przetłumaczonej na język polski, książki Pani Willett możemy przekonać się jak ważny jest związek dwojga ludzi. Wiadomo, potrzeba wyrzeczeń, a czasem kilku cichych dni, ale czym jest w porównaniu do tego miłość, którą jesteśmy darzeni do końca swoich dni ? Może nie powinnam się wypowiadać w tej kwestii, bo do mężatki mi daleko, ale uważam, że możliwość bycia kochaną przez drugiego człowieka, to najpiękniejsze, co człowiek otrzymał.
„Alice też cię przecież kocha, nawet jeśli jest w swojej miłości większą realistką i jej uczucia są bardziej przyziemne. Wiem, ze z nią nie będziesz sobie urządzać spontanicznych pikników na plaży, ale jej miłość jest stała i potrafi wiele przetrwać, zwłaszcza że Alice wciąż się nie poddała. Ty, pomimo jej wszystkich wad, również ją kochasz.”
Podsumowując, przyznaję bez ogródek – z chęcią chwycę za kolejną powieść tej autorki, jak tylko ukaże się w Polsce. Te, nie tylko pisane mądrym językiem, ale również pełne ukrytego przesłania pozycję, mogę polecić nie tylko czytelniczką literatury kobiecej, ale również fanom tajemnic i nieznanej do końca przeszłości. Tą pełną uczuć i relacji międzyludzkich powieść rekomenduję również miłośnikom sielskich i rodzinnych klimatów. Nie dajcie się namawiać, by obejrzeć drobiazgi znajdujące się w szkatułce ;)
Dziękuję wydawnictwu Replika oraz portalowi Sztukater.pl, dzięki których uprzejmości, mogłam przeczytać ta książkę ;)
piękna oryginalna okładka ;) Nie słyszałam nigdy o tej pisarce, ale skoro tak chwyta za serce, to grzechem by było nie wejść teraz na stronę Empiku i nie kliknąć w opcję "do koszyka" ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe ;) Poszukam :)
OdpowiedzUsuńA ja miałam zrezygnować z kupna tejże książki, bo czytałam , że bardzo przesłodzona historia i w ogóle a ty tak pięknie opisałaś swe wrażenia, że mam ochotę z miejsca ruszyć do księgarni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Długo zastanawiałam się czy szukać możliwości przeczytania tej książki i nie jestem pewna. Chyba jak trafię przypadkiem to przeczytam.
OdpowiedzUsuńOjej od dawna wiem, że chcę przeczytać tę książkę, ale jestem w trakcie tworzenia listy zakupów z okazji moich urodzin i sama nie wiem czy wpisać tę książkę już teraz czy odlożyć na później, bo liczba zakupów będzie oczywiście ograniczona finansowo...
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, aby umilić sobie czas ; > Widzę, że warto.
OdpowiedzUsuńLetni domek też kojarzy mi się z lekkim czytadłem, ale skoro Ciebie nie zawiódł, to może kiedyś też się skuszę :)
OdpowiedzUsuńMi niestety książka nie przypadła do gustu ale przyznać należy że czyta się ją bardzo szybko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ciekawi mnie bardzo ta książka ;) Z pewnością po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka niezbyt wielkie wywarła na mnie wrażenie, owszem czyta się ją lekko i przyjemnie, ale drażniły mnie wszechwiedzące, idealne postacie i dialogi. Czegoś mi w tej historii brakowało.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że do końca nie jestem przekonana, raczej za sielanką w literaturze nie przepadam, ale kto wie, może się mile zaskoczę. Tak więc, gdy będę miała okazję przeczytać tą powieść, na pewno skorzystam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam ją na półce. Czeka, aż przeczytam. Jestem ciekawa jakie będą moje wrażenia.
OdpowiedzUsuńKsiążka prezentuje się bardzo interesująco, aczkolwiek nie do końca trafia w mój gust :) Mimo wszystkich zalet, chyba jednak nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Okładka rzeczywiście bardzo ładna. Lubię takie rodzinne tajemnice i z pewnością sięgnę
OdpowiedzUsuńCiekawa opowieść i zachęcająca okładka. :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na NN
OdpowiedzUsuńatramentoweserce-inkheart
Okładka jest prześliczna, a i sama książka wydaje się być interesująca... Mam nadzieję, że znajdę kiedyś "Letni domek" w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńLubię takie lektury na letnie wieczory (niestety te już się kończą...). Podoba mi się okładka - szczególnie ta druga, cytaty też są przepiękne. Z pewnością przeczytam! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń