wtorek, 13 listopada 2012

[106] Richard Paul Evans „Szukając Noel”

Wyd. Znak,
Kraków 2006, 296 str.
Ocena: 10/10 Perełka

Nasze życie, które toczy się lepiej i gorzej, często zmienia się, kiedy na swojej drodze spotykamy wyjątkowych ludzi. Często nie zdajemy sobie sprawy o ich wartości, o tym ile dla nas mogą zrobić i ile dla Nas znaczą. Czy warto wierzyć w to, że przyjaciele, których poznajemy w najbardziej nietypowych warunkach (np. w sklepie obuwniczym) , są Nam z góry przeznaczeni by zmienić nasze dotychczasowe życie?

Gdy Mark był jeszcze dzieckiem, mama opowiadała mu, że anioły czasem przebierają się za ludzi i schodzą na ziemię. Jednak, kiedy dorasta, powątpiewa w te słowa. Dopiero upadek na samo dno pozwala mu uwierzyć, że jedno niezwykłe zdanie nie było żadną bajką, ale najszczerszą prawdą. Świat Marka zostaje zburzony w kilka chwil – umiera jego matka, ojciec nie chce go widzieć, zostawia go dziewczyna, a na dodatek zostaje usunięty ze studiów. Jest życiowym nieudacznikiem. Kiedy jet pewny, że to koniec spotyka ją – doświadczoną przez los i skrzywdzoną w dzieciństwie , jednak skłonną do pomocy innym dziewczynę, która przywraca mu nadzieję. Czy mroczne wydarzenia z przeszłości muszą rozdzielić ich na zawsze?

Richard Paul Evans to amerykański pisarz, którego wszystkie jedenaście powieści gościło na listach hitów „The New York Timesa”. Nakład jego powieści sięgał kilkunastu milionów, a pozycje zostały przetłumaczone na dwadzieścia dwa języki. W Polsce nakładem Wydawnictwa Sonia Draga ukazały się: Słonecznik (2006) oraz Doskonały dzień (2006). To laureat wielu nagród literackich, a także społecznik, który aktywnie angażuje się w charytatywne. Za pracę w założonej przez siebie organizacji został uhonorowany „Washington Times Humanitarian of the Century Award” oraz „Volunteers of America National Empathy Award”. Na co dzień mieszka w w Salt Lake City, w stanie Utah z żoną Keri i piątką dzieci.

Po lekturze „Stokrotek w śniegu” wiedziałam, że zbyt długo nie wytrzymam bez magnetycznej prozy Pana Richarda Paula Evansa. Jego w pełni życiowe historie owiewa jakaś tajemnica, zagadka, urok, który przyciąga czytelnika jak magnez. Przeczytasz jedną powieść, która Tobą wstrząśnie i już masz ochotę na kolejną – tak właśnie było ze mną. Choć bywają autorzy, których pozycje chłonę jedna za drugą, nie zawsze czuję tą iskierkę, to „coś”. Wydaje mi się, że zależy to też od gatunku literatury. Maleńki „zapalnik” w przypadku książek zabłysną dopiero po raz pierwszy od czasów lektury mojego ukochanego cyklu... ;)
Pan Richard Paul Evans

Kiedy życie Marka lega w gruzach, wszystko wydaje się być jednoznaczną klęską i mężczyznę nachodzą myśli o popełnieniu samobójstwa, pojawia się ona. Niezwykła, niespotykana – ale nie w tym jak wyglądam (bo nie wygląd najważniejszy w życiu) – ale w swym zachowaniu i umiejętności pokrzepienia słowem rozżalonego serca i zranionej duszy. Niepozorna, a tak naprawdę wielka dziewczyna, która ratuje go przed śmierciom i dająca nadzieję na kolejne dni. Czy może... czy anioły naprawdę przebierają się za ludzi i schodzą na ziemię?

"Pamiętam, że kiedy byłem jeszcze małym chłopcem, mama powtarzała mi często, iż każdy człowiek przychodzi na świat w jakimś celu."

Każdy miewa chwile, w których w głowie krążą jedne i te same myśli: „Nie udało się. Jestem do bani. To moja wina. Tego nie uda się naprawić”. Często są to nie tylko te błahe sprawy, które mimo wszystko nie powinny spędzać snu z powiek, ale też coś poważniejszego, coś, co powoduje, że nasze życie nie będzie już takie samo jak dawniej, że nie będziemy mogli dawać z siebie maksimum. W takiej sytuacji niezbędny jest ktoś, kto pokrzepi przede wszystkim słowem, postara się zrozumieć sytuację, w jakiej jesteśmy i nie będzie niczego oceniał. Ktoś życzliwy... Na taką osobę właśnie natrafia Mark. Macy, mimo tego co przeszła w życiu jest silną i pałającą energią i entuzjazmem dziewczyną, która z pewnością zdobywa sobie serca czytelników. Wydaje się na tyle normalna, iż człowiek z czasem zaczyna się zastanawiać, czy i na jego drodze nie pojawił się właśnie ktoś taki niepozorny, a jednak tak wiele znaczący...

Zachowuj się naturalnie, zaufaj sobie. Wtedy cokolwiek zrobisz, będzie to dokładnie to, co powinnaś była zrobić.”

Od początku ciekawiło mnie kim będzie tytułowa Noel, zwłaszcza, że koleżanka, która czytała, nie chciała mi szepnąć ani słówka na ten temat. Po lekturze – strasznie jej za to dziękuje, bo bez ciekawości, która mną władała i odrobinki zaskoczenia pozycja nie wywarłaby z pewnością na mnie tak ogromnego wrażenia ;) Cieszę się, że oprócz magi tajemniczości Autor postawił na magię Świąt Bożego Narodzenia, które od wiek wieków sprawiają ludziom tyle przyjemności, dzięki możliwości spędzenia ich z najbliższymi.

"Być może za wszystkimi pieśniami, wierszami i historiami o Bożym Narodzeniu to właśnie się kryje - dążenie do rzeczy, która każdemu człowiekowi wydaje się najlepiej znana i najbliższa. Każdego roku śpiewamy dokładnie te same pieśni, przygotowujemy takie same dania, bierzemy udział w tych samych tradycyjnych rytuałach, by poczuć, że istnieje na ziemi miejsce, które możemy nazwać domem. Bo każdy człowiek szuka przecież własnego domu."

Ponownie autor
Marka i Macy łączą poszukiwania tajemniczej Noel, które jednocześnie powodują nieco inne poszukiwania. Są to mianowicie poszukiwania samego siebie, których to czytelnik również dokonuje podróżując z bohaterami szlakiem ich historii życia. Dzięki parze młodych ludzi niejako zatrzymujemy się na chwilę, by zastanowić się czy i Nam coś nie umknęło, czy nie było zbędne słów, spojrzeń, zachowań, a nawet bólu, którego doznaliśmy lub którym obarczyliśmy drugą osobę. Wbrew pozorom opowieść o poszukiwaniu części siebie przez Macy, nie jest tylko historią jej egzystencji, ale także każdego z Nas, bo przecież nieznane są nikomu minione i nadchodzące zakręty losu.

Zastanawiam się często jak to się dzieje, że podczas gdy ciężkie doświadczenia jednych ludzi hartują, innych pozostawiają złamanych i zgorzkniałych. Znalazłem kiedyś w jakiejś książce celne porównanie: ten sam podmuch jeden płomień gasi, a drugi wzmacnia. Nadal nie wiem jakim ja jestem płomieniem.”

Przyznaję, ze niezwykle związałam się z bohaterami i każdą ich chwilę przeżywałam bardzo osobiście czując się, jakbym tak jak Macy poszukiwała czegoś, co dawno utraciłam, czegoś o czym zapomniałam. Macy nie szukała jedynie Noel, ale przede wszystkim radości, którą mogła z nią dawniej dzielić, kiedy były swoimi wzajemnymi cząstkami bytowania. Wydaje mi się, że każdy staje na takim rozdrożu życiowym zastanawiając się kiedy, jak i gdzie stracił coś dla niego ważnego i dlaczego tak trudno to przywrócić.

Podsumowując, muszę powiedzieć, że potrzebne są takie książki jak ta niewielka powieść Pana Richarda Paula Evansa. Pozycje, które dają nadzieję na nowe lepsze jutro dla tych którzy ciepią, wiarę w to, iż nasze życie nie jest takie „do bani”, a jednocześnie utwierdzają w przekonaniu, że warto docenić to co mamy. Myślę, że publikacja to świetny motywator na trudne chwile, które dopadają każdego z Nas ;)

Skoro mowa o motywatorach – polecam obejrzenie TEGO filmiku ;)

14 komentarzy:

  1. Ostatnio czytałam ,,Obiecaj mi'' tego autora i bardzo pozytywnie odebrałam tą książkę, dlatego z miłą chęcią poznam inne dzieła Evansa. Wierzę, że również przypadną mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam jeszcze okazji przeczytać książek Evansa, choć jedną mam na swojej półce. Często widuję pozytywne recenzje jego książek więc coś musi być na rzeczy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak na złość nie miałam okazji czytać jeszcze żadnej książki tego autora a słyszałam o jego twórczości niemal same superlatywy. Niemniej jednak nie będę się poddawać i kiedyś w końcu uda mi się z nim bliżej zapoznać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam jeszcze żadnej książki Paula Evansa, ale z każdą kolejną recenzją mam na jego dzieła coraz większą ochotę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. taka wysoka ocena sprawia, że chcę pobiec do księgarni po własny egzemplarz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam książki tego autora i te co mam w domu już przeczytałam. W tym właśnie tę :) Szukam sposobu na zdobycie kolejnych.

    OdpowiedzUsuń
  7. ech... i co ja mam napisać ? Że nie znam w ogóle utworów tego Pana ? Wstyd ;x obiecuję się poprawić :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nie miałam do czynienia z autorem ale z pewnością sięgne po jego książki !

    www.recenzje-cherry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeśli się nie mylę, to autor "Stokrotek w śniegu", które zamierzam przeczytać w grudniu :D Do tej pory nie miałam w rękach żadnej jego powieści, chociaż może wkrótce się to zmieni dzięki biedronkowym promocjom :)
    Zaprosiłam Cię do zabawy, szczegóły na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo chciałabym przeczytać jakąś książkę tego autora!
    Nawet, jeśli mam myśli "jestem do bani" to natychmiast się na tym łapię i zmieniam tok myślenia. Moja filozofia życiowa mi tego zabrania. :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo lubię tego autora, więc bardzo chętnie przeczytam te książkę. :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja jakoś nigdy nie przeczytałam żadnej pozycji tego autora... Kilka razy byłam już bliska zakupu (dosłownie trzymałam książkę w ręku :P), ale jednak zawsze opis wydawał mi się nudnawy, choć wiedziałam, że jego twórczość ma naprawdę rzeszę fanów... Chyba w końcu przyszedł czas, żebym sięgnęła po jego książkę, a ta wydaje mi się bardzo interesująca :D.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam na konkurs! Nie możesz przepuścić okazji i sprawić, ze cudowna książka przejdzie Ci koło nosa! Sprawdź już dzisiaj! http://ksiazki-legera.blogspot.com/2012/11/konkurs.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytałam.. i na prawdę świetna książka. W sumie mogłabym sobie ją odświeżyć, czytając coś 2 raz zwracamy uwagę na nieodkryte wcześniej szczegóły ;> Również chciałabym ją polecić ze swojego miejsca.

    zapraszam na nową notkę
    atramentoweserce-inkheart

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)