Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Muza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Muza. Pokaż wszystkie posty

sobota, 19 lutego 2011

[51] Haruki Murakami „ Na południe od granicy na zachód od słońca” + Obiecywana foto-relacja

                                                           Wyd. Muza
Luty 2006, 232 str.
Ocena: 9/10 Niecodzienna

Od niedawna powstał ogromny szum wokół książek Murrakamiego i sama chciałam się przekonać, czy są one naprawdę tak dobre. Ów Autor – Haruki Murakami urodził się w Kioto, lecz dorastał w Kobe. Ciekawostką jest to, że jego dziadek był buddyjskim duchownym. O samym Harukim wiemy, że  studiował na Wydziale Literatury tokijskiego Uniwersytetu Waseda teatrologię, w tym pisanie scenariuszy.  Pisarz prowadził ponadto przez kilka lat ze swoją żoną klub jazzowy "Peter Cat" w dzielnicy Kokubunji w Tokio. Mając zaledwie 30 lat wydał swoją debiutancką powieść Hear the Wind Sing (1979). Po napisaniu wysłał ją na konkurs literacki, zajmując pierwsze miejsce i zdobywając nagrodę Gunzō. Kolejnymi utworami Murakami'ego były: Pinball, 1973 (1980) i Przygoda z owcą (1982). Te trzy utwory nazywane są Trylogią "Szczura", od przydomka narratora. Następne książki: Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland (1985, nagroda Jun'ichirō Tanizaki), Tańcz, tańcz, tańcz (1988) i Na południe od granicy, na zachód od słońca (1992) ugruntowały jego pozycję jako pisarza, a także przyniosły mu sławę na Zachodzie, głównie w Stanach Zjednoczonych. Mieszkając we Włoszech napisał jedną z nielicznych powieści realistycznych w swoim dorobku, Norwegia Wood (1987). Książka odniosła oszałamiający sukces, a Murakami stał się gwiazdą mediów. Następnie, już po przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych pracował na Uniwersytecie Princeton, potem na Uniwersytecie Williama Howarda Tafta w Santa Ana. Po trzęsieniu ziemi w Kobe, a także ataku gazowym sekty Najwyższa Prawda w tokijskim metrze w 1995 r. powrócił do kraju. W tym samym roku ukazała się Kronika ptaka nakręcacza, oceniana przez krytyków jako największe osiągnięcie literackie pisarza (nagroda Yomiuri w 1996 r.). W 1997 napisał Underground, w 1999 r. Sputnik Sweetheart, a w 2002 – Kafka nad morzem. Ponadto ten świetny Autor jest także autorem kilku zbiorów opowiadań i tłumaczem. Murakami przełożył z angielskiego utwory takich autorów, jak m.in. Francis Scott Fitzgerald, Raymond Carver, John Irving, Truman Capote. Jak sam mówi, poczuł chęć pisania na meczu baseballowym w 1978 r., sam nazywa to "objawieniem". Najbardziej zadziwiającą rzeczą jest to, że regularnie bierze udział w maratonach. 
Spoglądając na dość bogaty zbiór książek autorstwa Murakamiego w pobliskiej bibliotece nie wiedziałam na co się zdecydować. A, że nie było tej, którą sobie upatrzyłam wcześniej ( „Wszystkie boże dzieci tańczą”) zdecydowałam się na tą, która najbardziej kusiła mnie tytułem i opisem z tyłu okładki. Hajime i Shimamoto przyjaźnili się w dzieciństwie. dziewczynka, kiedy była mała, zachorowała na polio i od tego czasu miała sparaliżowaną jedną nogę. Chłopiec był jedynakiem, trochę rozpuszczonym i egoistycznym. Można powiedzieć, że byli zakochaną parą: po szkole godzinami słuchali razem płyt, rozmawiali i trzymali się za ręce. Potem ich drogi się rozeszły. Hajime, już dorosły ma żonę, dwójkę dzieci i prowadzi bar jazzowy. Można powiedzieć, że jest człowiekiem sukcesu – nie ma problemu z pieniędzmi. I wtedy w jego życiu, po dwudziestu pięciu latach, ponownie zjawia się Shimamoto. Nie widzieli się od czasu, gdy mieli dwanaście lat. Już nie jest kaleką - miała operację i jej noga jest zupełnie sprawna. Hajime patrzy na nią zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy słuchali razem muzyki. Teraz naprawdę dostrzega w niej kobietę. A Shimamoto najwyraźniej skrywa przed nim jakąś mroczną tajemnicę. Jest jednak przez to bardziej pociągająca. Co zrobi mężczyzna ? Czy wróci do swojej pierwszej ukochanej porzucając tym samym wszystko co dotąd osiągną i wszystko to co dotąd kochał?   
            Muszę przyznać się, że dołączam do wielu osób, które uległy prozie Murakamiego. Lekkość z jaką pisze pozwalałam mi wręcz płynąć po stronach i poznawać kolejne sceny z życia Hajime. Już od początku swej wędrówki po pierwszym rozstaniu z Shimamoto, główny bohater poszukuje swojej drogi życiowej. Historia opowiedziana słowami mężczyzny, potrafi wciągnąć. Sama chwilami zastanawiałam się co dalej zrobi bohater, co wydarzy się w kolejnych etapach jego życia. Mimo iż spodobał mi się styl autora, początkowo nie polubiłam Hajime. Od początku wyrządzał kobietą krzywdę, nieraz nawet pozostawiając w ich życiu rysę w pamięci, której nie udało się naprawić. Najbardziej złe odczucia w stosunku do owej postaci zdrada swojej pierwszej dziewczyny z jej kuzynka. To był dla mnie druzgocący fakt. Rozumiem jeszcze, że czasem może dojść do zdrady ( zwłaszcza w tak młodym wieku), ale z rodziną swojej „ukochanej” ?  Jednak z czasem zaczynałam się przekonywać do bohatera – wcale nie miał w życiu tak „z górki”. Gimnazjum, ciężkie lata studenckie, pierwsza praca, która była dla niego nudna.  Potem pojawiła się wspaniałą kobieta, z którą ma dwie córki. Prowadzi bar. Wszystko wydaje się być w dobrym porządku, ale kiedy pojawia się Shimamoto wszystko wywraca się do góry nogami. Myślę, że bohatera trzeba ocenić pozytywnie, gdyż mimo swojego złego startu, z niewielkimi potknięciami na drodze zrozumiał w końcu, co tak naprawdę jest, było i będzie dla niego ważne.
            Kolejną ważną kwestią, którą porusza Pan Murakami jest samotność. Dwa zdania dotyczące owej samotności, które zostały zapisane piórem autora szczególnie utkwiły mi w pamięci : „To, czego ci brakuje, nigdy się nie zmienia. Może się zmienić otoczenie, ale wciąż pozostaje tą samą niekompletną osobą.” . Myślę, że pisarz ma racje. Nieraz sama tak mam. Odczuwam brak czegoś, ale nic mi nie pomaga. Mogę spotykać nowych ludzi, zmieniać miejsce, w którym przebywa, ale nadal czuje, że czegoś mi brak. W końcu gdy to dostane, czuję, jakby jakiś ciężar zleciał mi z serca i coś przestało blokować moje myśli, które przez to dążyły tylko w jednym kierunku.
            Zainteresowało mnie także jeszcze jedne stwierdzenie : „Na tym świecie niektóre rzeczy można zmienić, a innych się nie da. Upływ czasu to jedna z rzeczy, których nie można odkręcić. Jeśli się znalazłeś w pewnym punkcie, to nie możesz już wrócić.”. I znów w pełni się z nim zgadzam – co się stało nie odstanie. Czas płynie nieustannie, a my nie możemy już zmienić tego co powiedzieliśmy wczoraj. Możemy to jedynie zmienić, wyprostować itd.
            Podsumowując stwierdzam, że „Na południe od granicy na zachód od słońca” to jedna z lepszych książek, jakie czytałam w ostatnim czasie. Autor swoją prozą pokazuje nam, że niektórych rzeczy nie pójdzie już naprawić i lepiej się zastanowić dwa razy zanim coś powiemy, zrobimy. Kończąc zacytuje jeszcze jeden wspaniały tekst z owej książki: „Wydawało nam się, że wiele wspólnie zbudowaliśmy, ale nie udało nam się osiągnąć ani jednej rzeczy. Byliśmy zbyt szczęśliwi.”….

----------------------------------------------------

A teraz czas na obiecywaną foto-relację z Centrum Nauki Kopernik. Do Warszawy dotarliśmy bardzo wcześnie, a już o 9 weszliśmy z rezerwacją do Centrum. Było dość pusto, więc idealnie udało się zrobić kilka zdjęć specjalnie dla Was ;) 




Pierwszy eksponat, którego mogliśmy sami wypróbować – stawało się na wyżej pokazanym kółeczku, przykładało ucho do specjalnego głośniczka i słyszałeś różne odgłosy. Każde kółeczko było podpisane ;D
    
Równie ciekawy obiekt – jeden z wielu, gdzie mogliśmy pobawić się z wodą ;)

Siadałeś na krzesełko i grało ;P 

A taki wysoki płomień zrobiłyśmy razem z koleżankami ;D

 Tu to naprawdę bałyśmy się wsadzić rękę ;P   

Jak to określiłyśmy z koleżanką – Maszyna losująca poszła w ruch ;D

Niezwykły zegar ;)
 
 I.....
 

Coś dla każdego Książkoholika ;D

To by było na tyle ;P Obiecuję zabrać się jutro za komentowanie Waszych recenzji, bo trochę się opuściłam ;P


niedziela, 30 stycznia 2011

[48] Antoine de Saint- Exupéry „Mały Książę”


                                                              Wyd. Muza
Styczeń 2006, 96 str.
Ocena: 9/10 Niecodzienna

„Jedynie sercem można wszystko poznać jasno. To co najważniejsze skrywa się przed wzrokiem” – te dwa zdania zapadły w mej pamięci po przeczytaniu mojej ostatniej lektury i myślę, że nie zapomnę ich do końca życia. Ja wielu z Was zapewne zauważyło powyższy cytat pochodzi z kultowej powieści „Mały Książę”. Jej autor- Antoine de Saint-Exupery to jeden z najbardziej znanych francuskich pisarzy opowieści dla dzieci. Pan Antonie był nie tylko pisarzem czy poetą, ale również francuskim lotnikiem. Doświadczenia pilota podczas wieloletniej pracy wywarły bezpośredni wpływ na jego twórczość literacką. Do najbardziej charakterystycznych dzieł Francuza możemy zaliczyć: Pocztę na Południe, Nocny lot, Ziemie, planetę ludzi, Pilota wojennego, Małego Księcia i Twierdzę. Jego najbardziej znana powieść Pt. „Mały Książę” , którą chcę zrecenzować, została wydana w Polsce w 69 różnych wydań z 33. różnymi okładkami. Tę wspaniałą bajkę wydało również wiele innych państw, dlatego łącznie możemy naliczyć 244 książki w 103 różnych językach i dialektach z całego świata (najnowsza w języku tajskim).
Ta znakomita książka, napisana w 1943 roku, opowiada o chłopcu, który żyjąc samotnie na swojej małej planecie opiekuje się swoją różą. Mimo codziennych rozmów ze swoim pupilem czuje niedosyt i postanawia wyruszyć w podróż na poszukiwania przyjaciela. Chłopiec odkrywa nowe planety, poznaje różnych ludzi i wartości, które starają się wystrzegać inni. Dociera również na ziemię, gdzie uświadamia sobie co tak naprawdę jest dla niego najważniejsze. Powieść pokazuje nam, że nie zawsze jest tak jak myślimy, że trzeba coś najpierw stracić żeby to docenić.
Utwór Antoine de Saint-Exupery to pozycja, do której, mimo dorastania, powracamy przez całe życie w poszukiwaniu przednich wartości życiowych takich jak: miłość, wierność czy przyjaźń. Autor ukazuje nam w swej powieści przykładem małego chłopca, potrzebę jaką ma każdy z nas- posiadanie przyjaciela. To mu możemy się zwierzyć gdy coś nas gnębi, to on pomaga nam kiedy jest trudno. Nasz powiernik również cieszy się razem z nami z naszych sukcesów, dopinguje nas w ważnych chwilach naszego życia. Oczywistością jest więc to, że on oczekuje tego samego od nas. A często nie doceniamy naszego przyjaciela, raniąc go słowami lub czynem, będąc zazdrosnym o to, że mu się coś udało, a nam nie; ciesząc się z jego niepowodzeń. Jednak czym było by życie bez naszego kompana?  Więc pamiętajmy i doceniajmy to co mamy, bo, tak jak mówił Ralph Waldo Emmerson : „Przyjaciel - ktoś, przed kim można głośno myśleć.”
Kolejną ważną rzeczą, którą Antoine de Saint-Exupery porusza w swojej książce jest to, że wielu ludzi ocenia innych po wyglądzie czy grubości portfela. Według mnie jeśli chcemy kogoś tak naprawdę poznać, to nie powinniśmy starać zawrzeć się znajomość tylko z tym kto dobrze wygląda czy ma dużo pieniędzy. Powinniśmy poznać wnętrze człowieka, to jaki jest dla innych, jakim ma charakter itp. Dopiero wtedy możemy powiedzieć, że znamy tą osobę ;) Kiedyś byłam na kolonii, z dziewczyną, która zwracała uwagę na „okładkę” danej osoby. Omijała szare myszki, które często wyglądały nijako. Dlatego nawet nie zamieniła słowa z Piotrkiem – ubogim chłopakiem, a zabiegała o względy Konrada- pewnego siebie jedynaka. Owej dziewczynie udało się zdobyć serce Kondzia. Ja za to, wraz z moją koleżanką Darią zaprzyjaźniłam się z Piotrkiem, który mieszkał w tym samym bloku co Daria. Jak się okazało po kilku dniach, Konrad zdradzał dziewczynę, która oceniała wszystkich po okładce, a niewidoczny Piotrek do dziś jest moim przyjacielem. Teraz nasuwa się jedna zasada, według, której i my powinniśmy postępować – Nie oceniaj ksiązki po okładce !
Każde dzieło literackie buduje fabuła jak i bohaterowie, o którym chciałabym wspomnieć słowo. Myślę, że każdy, kto czytał powieść Antoinego de Saint-Exuperyego polubił Małego Księcia – tytułowego bohatera, który przewija się przez całą powieść. Kolejną szczególną kreacją jest Pilot, o którym niezbyt wiele dowiadujemy się w ciągu trwania akcji. Moją ulubioną postacią jest zaś Lis, który daje mam wskazówki życiowe z prawie każdym swoim słowem. Należy również wspomnieć o tym, że język, którym posługuje się autor jest prosty i zrozumiały dla czytelnika. Książkę czyta się szybko i sprawnie ,i choć czytanie zajmuje jedno popołudnie, pozycja ta na długo pozostaje w sercu. Dzieło to jest niepowtarzalne. Ale czy jest moment najbardziej intrygujący, moment kulminacyjny? Wydajne mi się, że nie ma po wszystko w książce dociągnięte jest na ostatni guzik. Według mnie „Mały Książę” będzie miał zainteresowanie przez cały czas i z pewnością kolejne pokolenia nie przejdą obok niego obojętnie.       
Jedyną rzeczą, która nie przypadła mi do gustu jest to, że przygody „Małego Księcia” mogliśmy przeżywać tak krótko. Myślę, że ta wartościowa lektura, którą niektórzy z mojej klasy uważali za nieco dziecinną pokaże czytelnikowi, że nie warto budować swojego życia na niedoścignionych ideałach piękna, ale skupić się na tym co każdy z nas ma w środku. Starajmy się patrzeć wnętrzem i dawać innym zaglądać w nasze serce.
Podsumowując, stwierdzam, że „Mały Książę” to kolejna fantastyczna książka, która uczy nas jak żyć. Pan Antoine de Saint-Exupery w swej prostej opowiastce stara się przekazać nam największe prawdy życiowe. Tak jak możemy przeczytać w wypowiedzi jednej z internautek : „Piękno osoby poznawaj z zamkniętymi oczami. wtedy zobaczysz jakie piękno tak naprawdę nosi w środku...” tak też starał się nam powiedzieć swoją pozycją Pan Antonie. Na zakończenie chciałabym powiedzieć, że mimo osądu moich rówieśników książka nie jest dziecinna, ale jest dla każdego, bo przecież „Wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi.”.
 

środa, 20 października 2010

[36] Carlos Ruiz Zafon „Cień wiatru”

                                                           Wyd. Muza
Warszawa 2005, 516 str. 
Ocena: 10/10 Perełka


O czym:

W letni świt 1945 roku dziesięcioletni Daniel Sempere zostaje zaprowadzony przez ojca, księgarza i antykwariusza, do niezwykłego miejsca w sercu starej Barcelony, które wtajemniczonym znane jest jako Cmentarz Zapomnianych Książek. Zgodnie ze zwyczajem Daniel ma wybrać, kierując się właściwie jedynie intuicją, książkę swego życia. Spośród setek tysięcy tomów wybiera nieznaną sobie powieść "Cień wiatru" niejakiego Juliana Caraxa. Zauroczony powieścią i zafascynowany jej autorem Daniel usiłuje odnaleźć inne jego książki i odkryć tajemnicę pisarza, nie podejrzewając nawet, iż zaczyna się największa i najbardziej niebezpieczna przygoda jego życia, która da również początek niezwykłym opowieściom, wielkim namiętnościom, przeklętym i tragicznym miłościom rozgrywającym się w cudownej scenerii Barcelony gotyckiej i renesansowej, secesyjnej i powojennej.

Moje zdanie:

Pamiętam jak dziś, jak wypożyczałam tę książkę. Dużo innych lektur znajdowało się na mojej liście „muss lesen ”. Lecz duża liczba pozytywnych komentarzy na temat powieści, słyszana przeze mnie ostatnimi czasy, sprawiła, że postanowiłam się z nią zapoznać. I oczywiście, przez długi czas nie mogłam jej „dopaść”. A gdy zobaczyłam ją na półce w szkolnej bibliotece, ochoczo jak mała dziewczynka, która widzi dużego lizaka, patrzyłam na nią zacierając ręce na dobrą powieść. Do teraz pamiętam jak koleżanka się ze mnie śmiała, gdy niespodziewanie podbiegłam do regału, by jak najprędzej mieć powieść w swoich rękach. Ostatnio książka stała się popularna, o czym przekonałam się widząc wiele recenzji na blogach moich koleżanek. Chciałam sprawdzić, czy Zafon rzeczywiście stworzył coś tak wspaniałego, czy ludzie przesadzają, a niemal jej wszechobecność to skutek tego, że stała się po prostu modna (a wiadomo, że „modne” nie znaczy zawsze „dobre”). Teraz po ukończeniu lektury z całą odpowiedzialnością stwierdzam, iż Cień wiatru w stu procentach zasłużył na dużą popularność oraz niezliczoną liczbę pochlebnych opinii i recenzji.
 „- Więc to jest historia o książkach.- O książkach? - O książkach przeklętych, o człowieku, który je napisał, o postaci, która uciekła ze stron powieści, żeby ją następnie spalić, o zdradzie i utraconej przyjaźni. To historia o miłości, nienawiści i marzeniach żyjących w cieniu wiatru”. Choć często musiałam przerywać jej czytanie ze względu na szkolną lekturę, książkę z biblioteki, którą musiałam oddać w dość szybkim terminie, jak i pozycję pożyczony od Cioci. Mimo to, fabuła nie pozostawałam mi obca i za każdym razem gdy do niej wracałam nie mogłam się opanować pochłaniając niezliczoną liczbę stron. Gdy znalazłam dwa lżejsze popołudnia, 300 stron jakie mi pozostało w mgnieniu zamieniło się w jakże fascynujący jednostronicowy epilog. 500 stronicową cegłę czyta się praktycznie jednym tchem. Nie jest to jednak tempo połykania amerykańskich bestsellerów nastawionych na sukces, ale stonowane rozsmakowywanie się w meandrach akcji oraz w poszczególnych zwrotach językowych. Bardzo się cieszę, że w  „Cieniu wiatru” pojawiło się to co niezwykle doceniam w fabule książki - przeszłość, tajemnica, smaczki językowe. Powieść jest nieskończonym przenikaniem się świata fikcji i fabularnej rzeczywistości: życie bohaterów bywa podporządkowane literaturze, literatura za to przedstawia egzystencję postaci w niezmienionej formie. Daniel ma wrażenie, że jego życie jest modyfikacją życia Juliana Caraxa. Historie powtarzają się, zwykle w dość podobnej formie. Wszystko zmierza do udowodnienia, że nie ma w życiu miejsca na przypadek. Zafon urzekł mnie swą prozą, umiejętnością przyciągnięcia czytelnika jak i tym, że do samego końca nie spodziewałam się rozwiązania akcji. Autor wprowadza do akcji szereg interesujących, różnorodnych i doskonale scharakteryzowanych postaci, z których przyjaciel Daniela -  Fermin przebija wszystkich swoim humorem i skłonnością do niekonwencjonalnych pomysłów. No właśnie, bohaterzy… Wspaniałe postaci, o których nie da się zapomnieć. Oczywiście moje serce zdobył Fermin, gdyż był niezwykle wesołym i pełnym entuzjazmu człowiekiem. Mimo, iż spotkało go w życiu tak wiele zła, nie poddawał się. Polubiłam także Daniela- głównego bohatera, który dorastając, stawał się coraz dojrzalszym młodzieńcem. Umiał podejmować trudne decyzje, przecierpieć bez słowa przykrości i był szczery wobec swoich bliskich. Wielu współczesnych chłopców mogłoby posiadać chociaż niektóre z jego cech. Postaciami, które mnie po prostu przerażały był Fumero i człowiek bez twarzy – Coubert, który jednocześnie był bohaterem książki Caraxa . Gdy dowiedziałam się całej prawdy o tej postaci nie mogłam uwierzyć, że taki był bieg wydarzeń. Czarno-białe zdjęcia autorstwa Francesco Catala-Roca znakomitego fotografika XX wieku podkreślają atmosferę Barcelony lat pięćdziesiątych. Podkreślają one akcje i pozwalają czytelnikowi sobie wszystko lepiej wyobrazić. Cień wiatru” to pozycja, której nie znać po prostu nie wypada. Urzekająca, tajemnicza i ciekawa – cokolwiek by się o niej napisało, w porównaniu z samą książką brzmieć będzie płasko i bezbarwnie. Przytaczając cytat z ksiązki –„Istnieją takie miejsca i rzeczy , które trzeba i można oglądać jedynie w ciemnościach.” mogę wam z pewnością zapewnić, że książki nie musie czytać po ciemku ;P  Polecam wszystkim ;)

Ulubione cytaty :

„– Ludzie są obrzydliwie źli. (...)
– Są głupi a nie źli.(...) Głupi. To nie to samo. Zło zakłada jakąś moralną determinację, jakiś zamiar i pewną myśl. A głupiec nie pomyśli ani się nie zastanowi. Działa instynktownie, jak zwierzę, przekonany, że robi dobrze, że zawsze ma rację; dumny, że przypierdala, za przeproszeniem, każdemu, kto widzi mu się inny od siebie samego, i wszystko jedno, czy dlatego, że innego koloru, wyznania, języka, narodowości, czy też (...) dlatego, że lubi inaczej spędzać czas wolny. Źli ludzie jeszcze mają swoje miejsce na świecie, zbyteczni są skończeni głupcy.”

„Niewiele rzeczy ma na człowieka tak wielki wpływ jak pierwsza książka, która od razu trafia do jego serca. Owe pierwsze obrazy, echa słów, choć wydają się pozostawać gdzieś daleko za nami, towarzyszą nam przez całe życie i wznoszą w pamięci pałac, do którego, wcześniej czy później – i nie ważne, ile w tym czasie przeczytaliśmy książek, ile nowych światów odkryliśmy, ile się nauczyliśmy i ile zdążyliśmy zapomnieć – wrócimy.”

„Są osoby, które się pamięta, i osoby, o których się śni.”

piątek, 18 czerwca 2010

[014] Ernest Hemingway „Stary człowiek i morze”

Tytuł oryginału: The Old 
Man And The Sea 
Wyd. Muza, 118 str.
Ocena: 8/10 Bardzo dobra

O czym:

Stary rybak, Santiago, mieszka na kubańskim wybrzeżu w skromnej chatce, od lat zajmuje się połowem ryb - to jego zawód i jedyny sposób na przetrwanie. Jego żona od kilku lat nie żyje, a jedyną osobą, z którą starzec może zamienić parę słów, jest młody chłopiec o imieniu Manolin. Santiago, tytułowy bohater, określany jest przez miejscowych jako „salao”, co jest najgorszą odmianą słowa pechowy. Postanawia on przerwać to błędne koło, udowodnić, że jest doświadczonym rybakiem i... uciec przed starością. Rybak wypływa w kilkudniowy rejs. Po dość długim oczekiwaniu ryba zostaje złapana. Jest to tak duża i silna, że starzec nie tylko nie może je wyciągnąć z wody, ale okazuje się również, że to ryba ciągnie łódź rybaka...
 
Moje zdanie:

Ta krótka nowela jest opowiadaniem o przegranej, a zarazem też opowieścią o zwycięstwie nad starością i słabością. Ernest Hemingway chciał nam pokazać, że „człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać”. Cóż, moje zdanie na temat tej lektury będzie nieco inne. 

Opowiadanie bardzo mi się podobało. Spodobała mi się postać rybaka. Utożsamiał on każdego z nas, gdyż podczas akcji walczył z przeciwnościami. Zwłaszcza podobał mi się początek i koniec książki. Środek był straszliwie monotonny i krążył wokół jednego tylko wątku, przerywany jedynie rozmyślaniami starego i jego wspomnieniami. Monologi i przemyślenia Santiago są ważną częścią opowiadania. 

Według mnie, przesłaniem utworu jest refleksja, że człowiek jest zdolny zrobić wszystko, oraz że jeśli chcemy, możemy pokonać wszystkich, czego dowodem jest wspominana przez bohatera walka na pięści. My też, tak jak Santiago nie powinniśmy się poddawać. Musimy ciągle pokonywać słabości i przeciwności, by móc dążyć do wyznaczonego sobie celu.

Ulubione cytaty :
 
„Teraz trzeba się skupić tylko na jednym. Na tym, do
 czego się urodziłem”.

„Każdy dzień jest nowym dniem. Lepiej jest mieć szczęście. Ale ja wolę
 być dokładny. Bo wtedy, jak szczęście przychodzi, jesteś gotów.”