niedziela, 9 grudnia 2012

[107] J. D. Bujak „Bilbord”

Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2012, 448 str.
Ocena 10/10 Niecodzienna

Bilbord. Tata prosta, krótka, a zarazem niezwykła nazwa. Większości kojarzy się ze smukłymi dziewczynami, które reklamują przeróżne produkty. Często miłe oku lecz niestety stojące blisko drogi i rozpraszające kierowców pokonujących długie lub krótsze trasy. Reklamy w gazetach, jak i te na bilbordach to sposób na życie, krótka chwila utrwalenia ich piękna, które prędzej czy później przeminie. Mimo to wyzwalają w oglądającym raczej pozytywne wrażenia. Ale czy na pewno?

J. D. Bujak – imiona i nazwisko, które jeszcze półtora roku temu nie były mi znane. Pamiętam, że kiedy czytałam „Listę” za pośrednictwem Google przeszukiwałam wszelkie możliwe zakamarki sieci, by dowiedzieć się choć słówko o tej niezwykłej debiutującej pisarce, którą początkowo po niezwykle tajemniczym zapisie na okładce, uważałam za mężczyznę. Asia od urodzenia zakochana w muzyce. Choć ukończyła architekturę i urbanistykę, zajęła się pisarstwem. Chłodny ścisły umysł otwarty na niewytłumaczalność, inność i mistycyzm. A prywatnie – najmilsza osoba jaką znam ;) Nie tylko uprzejma, ale również kontaktowa, pełna optymizmu pisarka. 

Krzysztof Pasłęcki – właściciel świetnie prosperującej, uroczej kwiaciarni w centrum Kazimierza Dolnego, ukochany partner mądrej i oddanej kobiety, dobry przyjaciel i szef – ma wszelkie powody, by uważać się za człowieka sukcesu. Wiedzie spokojne, szczęśliwe życie, które nagle urywa się wraz z wizytą dawnego przyjaciela – policjanta Feliksa Pokornego. Kim jest Pokorny i jaką wiadomość przekazał? Co łączy Pasłęckiego z serią wyjątkowo brutalnych morderstw? Odpowiedzi na te pytania są zaskakujące, a w obliczu tragedii, otaczający Krzysztofa Pasłęckiego świat okazuje się zupełnie inny niż dotychczas.” - i bez tego krótkiego opisu z tyłu okładki miałam wielką ochotę na najnowszą publikację Asi Bujak.
Fiszek niewiele, ale...

Kwietniowy, zimny poranek, a ja razem z koleżanką przebijam się przez miasto, by jak najszybciej dotrzeć do ulubionej księgarni. Pod drzwiami sklepu jestem prędzej niż sam sprzedawca. Kiedy książkę mam już w rękach i idę ze znajomą w stronę szkoły ona mnie pyta:
-Co to za książka?
- Mojej znajomej. Piszę genialne kryminały – odpowiadam.
- To będziesz musiała mi ją kiedyś pożyczyć – mówi, a ja już wiem, że zarażę zafascynowaniem prozą Asi nie tylko Karolę ;)

Palce w kielichach tulipanów, brutalne ułożenie kobiety, która przed kilkoma minutami zmarła przy porodzie, a na dodatek ta wirówka – kolejne morderstwa i gesty seryjnego mordercy coraz to bardziej mnie zaskakiwały. Cały czas brakowało mi jednak jednego elementu układanki – co łączy kobiety (wzajemnie ze sobą) i jaki jest motyw mordercy? Po lekturze „Listy” czułam, że wszystkiego mogę się spodziewać nie tylko po kolejnych „pomysłach” na mord, ale również po pobudkach zabijającego. Każda kolejna strona zaskakiwała i choć robiło się już ciemno za oknem i dobrze wiedziałam, że jedno z makabrycznych morderstw napędzi mi trochę strachu, nie mogłam przestać czytać.

Pstryk. Włączona. Wiedział, że baterie są na wyczerpaniu, a drugich takich nie znajdzie w całym domy. Chciał, żeby latarka świeciła zawsze, kiedy jej potrzebuje, kiedy się boi.”

Dowody "zbrodni" - zdjęcie moich dochodzeniowych poczynań.
Przyznam, że dawno, tak nie wciągnęłam się w rozgrywki psychologiczne autora kryminału, które w „Bilbordzie” zafundowała swoim czytelnikom Asia. W pewnym momencie czytania publikacji moja ciekawość doszła do tego stopnia, że sama chwytałam za kartkę i zapisywałam kolejne nazwiska zamordowanych i przeróżne fakty i okoliczności dotyczące morderstw. Choć nic szczególnego nie wyszło z mojego „dochodzenia”, mój szósty zmysł pod[powiadał, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda – mordercą nie będzie „pewniak” wg Pokornego. „Bo przecież czym autorka zaskoczyłaby czytających? Ale jak nie on, to kto? A może jednak będzie tak, jak obstawia detektyw” - takie błędne koło zataczało się w mojej głowie, kiedy czytałam najnowszy kryminał Joanny Bujak.

Puławy późnym popołudniem były wyjątkowo puste, przynajmniej przelotówka, problem zaczął się zaraz za miastem, gdzie drogowcy łatali dziury w asfalcie.
- Oni się chyba wszyscy zmówili, żeby akurat dzisiaj.”

Autorka z kolei zapunktowała u mnie nie tylko świetną budową fabuły i zmiennym biegiem akcji, ale również strasznie realistycznie ukazanych tłem Polski. Piętnując działanie policji czy „piękno” załatanych polskich dróg, umożliwiła czytelnikowi poczucie klimatu, gdyż często samego dotykały go opisywane wydarzenia. Przez taki splot akcji z drugim planem, można było pomyśleć, że Nas również mogą spotkać takie sytuacje. Jednocześnie Asia wprowadzała napięcie i dreszczyk emocji, co dla dobrego kryminału jest konieczne.

Przebijali się zatłoczoną Puławską w stronę zjazdu na siódemkę w kierunku Radomia i Kielc, rozmawiając o korkach, remontach dróg, budowie stadionów prze mistrzostwami Europy oraz o życiu.”

Postacią, która bezwzględnie skradła moje serce, nie był, jak można by się spodziewać niezwykle męski, a przy tym opiekuńczy i zaradny Krzysztof, a zdecydowany, a czasem nieco opryskliwy Pokorny. W tym mężczyźnie fascynowała mnie nieustępliwość i zdecydowanie w swoich dzianiach. Jednak największe uznanie w moich oczach budziła jego sprzeczność charakteru – mimo iż był określany przez twarde zasady, stalowe ramy i racjonalne spojrzenie na sprawę , był niezwykle opiekuńczy w stosunku do tych, których kochał, zwłaszcza Krzysztofa, który był dla niego niczym syn i za którego to czuł się odpowiedzialny.

Mruganiem odpędził łzy. Nie przy Krzysztofie nie będzie się rozklejał. Musi być twardy jak skała. Jak opoka.”

Czytając ;)
Kolejnym ciekawym aspektem lektury, który nieco aż mnie zaszokował był syndrom, którego doświadczył Krzysztof. Początkowo myślałam, ze ktoś faktycznie wchodzi w nocy do domu mężczyzny i zadaje mu rany. „Ale jak?” - kombinowałam. Z czasem zaczynałam się zastanawiać czy to może nie on sam zadaje sobie rany, ale wydawało mi się to nader irracjonalne. Przyznam, że Asia niezwykle umiejętnie po raz kolejny zagrała „melodię” wg której krążyły moje myśli, choć kierunek był zupełnie wręcz odwrotny.

"Ty jesteś sobą, a nie swoim ojcem. Co z tego, że on jest przestępcą, skoro wyrosłeś na dobrego, łagodne człowieka? Złe czyny rodziców nie mogą być wiecznym piętnem. Nie mogą skreślać dzieciaków z listy potencjalnych dobrych obywateli. (…) Za dobrze cię znam i wiem, że nigdy nie skrzywdziłbyś ani mnie, ani naszych dzieci.”

Podsumowując, muszę powiedzieć, że dawno nie czytałam pozycji, która nie tyle zawładnęła moimi emocjami, ale właśnie psychiką. Kolejne strony niosły za sobą następne rozmyślania – spirala coraz bardziej się skręcała. Po lekturze, która choć nie dorównała „Liście”, czułam, że mogłabym zaraz zacząć czytać od początku. I choć opinię spisuję po ponad dwóch tygodniach od lektury, jedno wiem na pewno – Asi i wydawnictwo Prószyński i S-ka chcę kolejną książkę!

-------------------------

Dość długi czas nie pisałam. Wpłynęła na to nie tylko przegrana (i to dwa weekendy z rzędu) mojej ulubionej drużyny, ale również mała dezorganizacja czasu. Bywały dni, kiedy wykończona padała na łóżko koło godziny jedenastej, ale miały miejsce też momenty, kiedy aż mną władało, żeby usiąść do napisania opinii, ale komputer był niestety „zajęty” przez którąś z sióstr lub tatę. Zbliżają się Święta – magiczny czas, nie tylko dla ciała (odpoczynek), ale również dla duszy. Święta, które będą chyba jednymi z najpiękniejszych – spełnią się moje największe marzenia. Obiecuję się wziąć na dniach za pisanie i opublikować recenzję „Odysei...” i „Telefonu od Anioła”. Jak tylko zmodernizuje stronę Projektu Musierowicz, nad którym opiekę przekazała mi Karolina, przedstawię Wam (mam nadzieję, że znajdę wśród czytelników mojego bloga Musierowiczoholików) idee wyzwania i nową, odświeżoną stronę, o którą tak długo dbała Karolina.

8 komentarzy:

  1. Podpisuje się pod Twoją recenzją rękoma i nogami też ;) Uwielbiam książki tej Pani, już nie mogę się doczekać kolejnej jej publikacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja się pod tym wszystkim podpiszę :). Sama mam już recenzję przygotowaną, ale musi poczekać cierpliwie na swoją kolej :).
    Bardzo dobra książka, potwierdzam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak na razie czytałam tylko jedną książkę tej Pani, być może na czasie to nadrobię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pinko, którą z książek czytałaś? "Listę" czy "Spadek"?

      Usuń
  4. ,,Bilbord'' czytałam i rzeczywiście jest to świetny, emocjonujący kryminał.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książkę otrzymałam w dniu premiery i nadal leży na półce nieprzeczytana. To grzech, jeśli wciąć pod uwagę jaka według ciebie jest genialna. No nic, w najbliższym czasie będę musiała się z nią bliżej zapoznać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Genialna to ogromne słowo. Sądzę, iż ma ona niezwykle przemyślanie zbudowaną fabułę i co najważniejsze - czytelnikowi trudno domyślić się kto jest zabójcą (a to dodaje dreszczyku emocji) ;)

      Usuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)