Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Małgorzata Musierowicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Małgorzata Musierowicz. Pokaż wszystkie posty

środa, 27 czerwca 2012

[94] Małgorzata Musierowicz „Tygrys i Róża”

Wyd. Akapit Press

Łódź 1999, 160 str.

Ocena: 10/10 Perełka


Poszukiwania pracy za granicą wywołane burzliwym okresem komunizmu powodowały, że wielu Polaków emigrowało za granicę. Nadarzyła się dla nich okazja, aby zarobić na godne utrzymanie rodziny. Wiele osób wyjechało na zachód, widząc perspektywy lepszego życia. Jednak czy warto pozostawić tych, których kochamy samych? Czy nie należy się obawiać, że nawet z pozoru silne uczucie może nie wytrwać próby czasu?


Z kolejną częścią zostaje wyróżniona następna osoba z rodziny Borejków – Laura. Dziewczynka, popularnie nazywana Tygryskiem, wkracza w trudny okres dojrzewania i nie jedno przewinienie ma na sumieniu. Jednak córka Gabrysi dopiero „odpali” ze zdwojoną siłą – postanowi odszukać ojca i dowiedzieć się prawdy sprzed ponad szesnastu lat. Czy Janusz, którego mogliśmy poznać w poprzednich odsłonach Jeżycjady powinien porzucać rodzinę? I dlaczego to zrobił? Niesamowity spot wydarzeń i trudne poszukiwania, nie tylko pozwolą poznać przyczynę odejścia pierwszego Absztyfikanta, ale również umożliwią Natalii odnalezienie człowieka, dzięki któremu będzie mogła zacząć naprawdę żyć, mimo że po rozstaniu z Filipem pragnie wieść życie samotnika.

Po długiej przerwie, jaką musiałam sobie zaserwować, Jeżycjada „smakowała” nadal równie „słodko” ;) Dlaczego? Jakich „składników” użyła Pani Małgorzata, że wyszło jej tak wciągające czytadło? Pani Musierowicz, jak zawsze posługuje się nienagannym i lekkim stylem, dzięki czemu czytelnikowi strony wręcz umykają z rąk. Czytanie uatrakcyjniają również ciekawe opisy zimowego widoku poznańskich ulic.

Caluteńki Poznań zasypany został śniegiem, a wciąż jeszcze wichura dostarczała świeżych zapasów bieli. Ulice były wyludnione – komu by się chciało przedzierać przez te zaspy? Ten, kto właśnie dotarł szczęśliwie do domu po pracy lub po szkole, siedział sobie teraz w miłym cieple i reanimował się gorącą zupą.”

Co niespotykane w poprzednich częściach – większość akcji w „Tygrysie i Róży” nie ma miejsca, jak zwykle w Poznaniu lub pobliskich miejscowościach, ale oddalonym o przeszło sto pięćdziesiąt kilometrów Toruniu. Nigdy nie byłam w tym mieście, jednak dzięki mojej ulubionej pisarce mogłam poczuć się, jakbym razem z Laurą przemierzała kolejne ulice „kopernikowskiego domu”, zaglądała na Uniwersytet i spędzała razem z nią godziny na fotelu w antykwariacie ;)

Książka, oprócz ciekawych miejsc silnie pokazuje również uczucia bohaterów, co było znacznie mniej widoczne w poprzednikach trzynastego tomu. Najbardziej wzruszyła mnie macierzyńska miłość Gabrysi. Każdy czytelnik Jeżycjady zapewne wie, iż najstarsza Borejkówna jest osobą, na którą nie można powiedzieć złego słowa – miła, troskliwa i przede wszystkim zawsze uśmiechnięta. Jednak jej córka uważa mamę za kobietę, która non stop ma pretensje do córki – to za długo się kąpie, to łóżka nie pościeli itd. Dziewczynka nie zdaje sobie sprawy, jak ważne jest dziecko dla każdego rodzica, a wypowiedź Gabrieli umacnia w przekonaniu, że nasze mamy, choć czasem też są na Nas złe, bardzo kochają swoje pociechy.

Byłam całkiem sama, kiedy Laura się rodziła (…) Inne kobiety miały mężów, a ja – nie. (…) Ten szpital wtedy przypominał kolonię karną. I wszystkiego brakowało, leków, środków opatrunkowych..... więc, kiedy wreszcie zobaczyłam tę jej twarzyczkę (…) poczułam się tak, jakby całe zło zniknęło ze świata i jakby odtąd miało być już tylko szczęście.”

Autorka idealnie ukazuje również wagę rodziców, którzy chcąc dla Nas jak najlepiej, czasem mogą postępować w naszym odczuciu źle. Dzięki równie interesującej wypowiedzi Roberta Rojka przekonujemy się, iż z czasem latorośl doceni swoich opiekunów, bez względu na to, jakie wzloty i upadki będzie przeżywać.

Zawsze uważamy naszych rodziców za zbyt surowych i strasznie długo nic nie rozumiemy. Potem nabieramy trochę rozumu i widzimy, że powinniśmy ich kochać za to właśnie, za co nie kochaliśmy: za ich surowość, za czuwanie nad naszą głupotą. I właśnie wtedy ich tracimy. Potem już nam pozostaje tylko pamięć ich.”

Oprócz rodzicielskiej i dziecięcej miłości Autorka ukazuje również cierpienie. Poprzez postać Roberta i sytuację zaistniałą między nim a Natalią (są w sobie zakochani, ale żadne z nich nie potrafi wyznać drugiej osobie miłości) Poznanianka pokazuje, że każdego człowieka spotyka na drodze życia ból i frasunek związany z uczuciami. Poprzez ten zabieg książka nabiera jeszcze więcej realizmu, a potencjalny czytelnik może wczuć się w sytuację bohaterów.
(…) Minął rok, a Robert dopiero dziś zdał sobie sprawę, że przez te miesiące bez przerwy cierpiał. Rana bolała nadal. Tyle że on był jednak bardzo oporny na ból.”

Barwi bohaterzy i dynamiczne sceny oraz liczne zwroty akcji pozwalają czytelnikowi czytać lekturę z nieustanną ciekawością, co dalej może przytrafić się bohaterom. Wśród postaci szczególnie postanowiłam wyróżnić dwie, lubiane przeze mnie osoby – Laurę Pyziak i Natalię Borejko – które są głównymi bohaterkami części. Obie, choć zupełnie inne od siebie usilnie pragnęły miłości, choć przed nikim nie przyznawały się do tego. Laura poszukiwała ciepła ojca, usilnie przekonana, że matka tak „krótko ją trzyma” nie z powodu troski, lecz nienawiści. Z kolej Natalia pragnęła poczuć to co jej siostry i matka – czułość drugiej osoby, która poza nią nie widziałaby świata.

Podsumowując, muszę przyznać, że od czasu „Opium w rosole” żadna część nie wywarła na mnie tak silnych wrażeń i nie wywołała takiej lawiny przemyśleń ;) Szczerze polecam ją każdemu, nawet jako osobną lekturę poza cyklem, gdyż na pewno się nie zawiedźcie i bez problemu zrozumiecie kto jest kim. Stałym czytelnikom Jeżycjady mówię tylko: „Jeśli nie czytałeś, biegnij do biblioteki”. A na koniec ciekawy cytat dla Nas – ksiażkoholików, zapisany piórem Pani Małgorzaty Musierowicz:

(...) Bo zdałam sobie sprawę, że w moim późnym wieku czytam wciąż książki nowe, a dla starych przyjaciół nie starcza mi czasu. Może się zdarzyć, że już nie zdążę do nich wrócić. A potem, w zaświatach, będę za nimi tęskniła.”

---------------------------- 
A na co ostatnio wpadłam w sieci?  

niedziela, 11 marca 2012

CUDZE chwalicie, SWEGO nie znacie #3

CUDZE chwalicie, SWEGO nie znacie to najnowszy, cotygodniowy (każdej NIEDZIELI) cykl na blogu Meme, podczas którego będziemy mówić o polskiej literaturze – Poetach na miarę Leopolda Staffa, kryminałach, które mogą równać się z powieściami Agaty Christie, seriach, których pozazdrościłby Nam sam Harry Potter- bohater książek J.K. Rowling czy powieściach obyczajowych, przy których wylejemy nie tylko łzy, ale również będziemy się śmiać.

Choć, kiedy tworzyłam cykl, miałam zamiar pisać nie tylko o polskich „legendach”, ale również o zaskakujących debiutantach, nie mogłam sobie odpuścić, aby w jednym z początkowych odsłon nie wywołać pod tablicę mojej ulubionej polskiej autorki. Dziś przy stole, świeżo zaparzonej gorącej herbacie i murzynku upieczonym własnoręcznie przez Meme, postanowiłam „posadzić” Panią Małgorzatę Musierowicz i znakomitą „Jeżycjadę” ;)


Obiecałam dzisiejszej kolacji nadać oryginalności i to postaram się zrobić. Na początek postarałam się Wam przybliżyć nie tylko Panią Małgorzatę, ale również co nieco napomknąć o Jeżycjadzie ;D

Małgorzata Musierowicz urodziła się w Poznaniu, gdzie ukończyła Wydział Malarstwa i Grafiki w PWSSP. Debiutowała w połowie lat 70. XX w. powieścią Małomówny i rodzina, wkrótce potem rozpoczęła cykl humorystycznych powieści Jeżycjada, zwany tak od nazwy poznańskiej dzielnicy Jeżyce, w której mieszkają jego bohaterowie. Musierowicz napisała także wiele książek dla młodszych dzieci. Na motywach powieści Kłamczucha powstał film o takim samym tytule, a na podstawie Kwiatu kalafiora i Idy sierpniowej zrealizowano film ESD. Oba filmy reżyserowała Anna Sokołowska. Jej niezwykle popularne, pełne humoru książki zdobyły wiele prestiżowych nagród w kraju i za granicą, m.in. Kwiat kalafiora wpisany został na Listę Honorową im. Andersena przez jury IBBY przy UNESCO. Noelka zaś została uznana za Książkę Roku przez Polską Sekcję IBBY. Książki Małgorzaty Musierowicz przełożono na wiele języków. Stały się także podstawą adaptacji filmowych.

Jeżycjada – cykl książek dla dziewcząt autorstwa Małgorzaty Musierowicz. Jego nazwa pochodzi od poznańskiej dzielnicy Jeżyce. Wymyślił ją profesor Zbigniew Raszewski, prywatnie wielbiciel serii i przyjaciel autorki, żartobliwie nawiązując do Iliady. Akcja niemal wszystkich książek z cyklu rozgrywa się w Poznaniu. Musierowicz nawiązuje do rzeczywistych miejsc (np. ul. Roosevelta), a także zdarzeń (robotnicze demonstracje w czerwcu 1956). Trzon Jeżycjady stanowią losy rodziny Borejków, mieszkającej w stuletniej kamienicy przy ulicy Roosevelta. Choć poszczególne tomy są niezależne od siebie i można je czytać oddzielnie, to jednak wiele aluzji i odniesień trudno zrozumieć bez uprzedniego zaznajomienia się z poprzednimi częściami.
  1. Szósta klepka
  2. Kłamczucha
  3. Kwiat kalafiora
  4. Ida sierpniowa
  5. Opium w rosole
  6. Brulion Bebe B.
  7. Noelka
  8. Pulpecja
  9. Dziecko piątku
  10. Nutria i Nerwus
  11. Córka Robrojka
  12. Imieniny
  13. Tygrys i Róża
  14. Kalamburka
  15. Język Trolli
  16. Żaba
  17. Czarna polewka
  18. Sprężyna

Przeglądając poszczególne serwisy poświęcone „Jeżycjadzie” znaleźć można wiele perełek. Taką właśnie stroną była Encyklopedia Jeżycjady, z której postanowiłam zaczerpnąć niezwykły słownik terminów jezycjadowych. Przeglądając poszczególne hasła, uśmiech, na wspomnienie wszystkich dobrych chwil spędzonych z książkami Pani Małgorzaty, zagościł na mojej twarzy ;) Dlatego wybrałam moje ulubione pojęcia:

Absztyfikanci – nawiedzający dom Borejków za każdym razem, gdy była w nim jakaś panna na wydaniu (czyli praktycznie bez przerwy), natychmiast oddawali się rozmową o kulturze łacińskiej z ojcem Borejką.

Baba be-be – nazwał tak Józinek Bellę, która wpadła na jego wózek.

Baltona – przezwisko Floriana Górskiego. Wzięło się od koszulki z takim właśnie napisem, którą uparcie nosił przez jakiś czas.

Banana Joe – ulubione lody Róży i Laury. Laura jako klasowa skarbniczka zdefraudowała składki i wydała wszystkie pieniądze właśnie na te lody.

Cyceron – jego portrecik przyniósł dla Ziutka Ignacy Idzie, a ona przyjęła prezent entuzjastycznie i wykorzystała ramkę jako gryzaczek dla syna.

Cześć i czołem – słynny okrzyk Genowefy zarówno na przywitanie jak i pożegnanie.

Dyskusyjna Grupa ESD – grupa, którą założyli 1 stycznia 1978r. Gabrysia Borejko, Robert Rojek i Aniela Kowalik. Grupa miała za zadanie rozsyłać innym ludziom Sygnały Dobra. Później do grupy dołączyli pozostali członkowie – Paweł Nowacki, Danka Filipiak, Joanna Borejko, Janusz Pyziak i Ida Borejko. Po dołączeniu do grupy nowych członków – Krzysztofa Frączaka, Pauliny Jędryś i Klaudiusza Krzyżanowskiego grupa zmieniła nazwę na CZYNNO-DYSKUSYJNE KOŁO ZAMACHOWE „SZWUNGSZAJBA”.

Filipiak Bartek – nazwisko Filipa Bratka przekręcone przez konduktora z pociągu Pomorzanin, podane przez Kłamczuchę Gabrysi. Człowieka o tym nazwisku poszukiwała Ida w Akademii Muzycznej, a znalazła Filipa.

Gazpacho – zupa warzywna, którą trzy siostry zrobiły czwartej – Natalii, która akurat była na wakacjach jako eliksir miłosny.

Gwiazdor – 1. Zwany tak jest Święty Mikołaj w województwie wielkopolskim. 2. Mamert przebierający się dla swoich dzieci i wręczający im prezenty. 3. Rola Tomka, gdy razem z Aniołkiem – Elką chodzili po domach i wręczali prezenty.

Homo sapiens – temat ankiety ulicznej, którą przeprowadziły Róża i Laura w Walentynki 1998r. zadając pytanie „Co by pan/pani zrobił/a gdyby się okazało, że pana/pani kumpel/ przyjaciel/sąsiad to homo sapiens?” i otrzymując bardzo zaskakujące odpowiedzi, tylko Bernard Żeromski zauważył, że pytanie jest podchwytliwe.

Intelektualista – długie i trudne słowo na „i”, jeden z zawodów tatusia Genowefy według jej zeznań.

Juliusz – nazywał tak Ignacy Borejko Janusza Pyziaka myląc go z kolegą Idy – Klaudiuszem. Nawet gdy Pyziak powrócił po dwudziestu latach dziadek nazwał go Juliuszem.

Kaszel – towarzysz Genowefy w wędrówkach po Jeżycach, na który ciągle zapominała pić syrop, co według mamy Borejko mogło wkrótce przejść w zapalenie płuc.

Koziołek Matołek – bajka oglądana przez Bobcia z takim zapałem, że sprawiał wrażenie kompletnie wyłączonego z rzeczywistości tymczasem docierały do niego okrutne zbrodnie cesarza Nerona.

Liceum im. Żeromskiego – szkoła, do której chodziły wszystkie córki Borejków oraz Bebe, Dambo, Cesia, Hajduk, Danusia i Pawełek, Kreska i Maciek. Pracował też tam prof. Dmuchawiec, dyrektor Pieróg, pani Jedwabińska oraz pan Jankowiak.

Lumière – panneau, które namalował Bernard plakatówkami na ścianie w domu (nieswoim), i które po spojrzeniu na nie następnego dnia sprawiło mu wielki zawód.

Matura – oblana z hukiem przez zakochaną Patrycję, co stało się perłą dydaktycznych opowieści rodzinnych.

Nadszczerość – kłopotliwa cecha, która doskwierała Bernardowi, i nad którą nie mógł zapanować. Był to dziwny przymus wewnętrzny skłaniający go do mówienia wyłącznie prawdy niezależnie od okoliczności. Ów przymus nie pozwalał mu ani sekundy do namysłu, toteż efekty były kłopotliwe.
Naszpan polonista – nauczyciel Łusi z kółka literackiego, o którym ciągle opowiadała, czego nie znosiła Laura, ale nie wiedziała, że to przypadkiem ten sam człowiek, w którym się zakochała – Adam Fidelis.

Nuits de Young – róża, którą wybrała Laura z katalogu, który pokazał jej ojciec Adama, tę samą wybrał też Adam, a później pan Hubert podarował jej taką różę w prezencie.

Obiadek – posiłek, na który wpadała do wszystkich domów na Jeżycach Geniusia.

Idąc dalej, chciałabym również przytoczyć kilka cytatów, ale nie będą one zwykłe. W książkach Pani Musierowicz przewijała się masa łacińskich sentencji, które tylko urozmaicały czytelnikowi czytanie:

Nil melis quam cum ranione tacere.
Roodevelta 5
Nie ma nic lepszego nad rozsądne milczenie.

Non qui parum habet, sed qui plus cupit, pauper est.
Nie ten jest biedny, kto posiada mało, lecz ten, kto pragnie więcej.

Quae volumus, ea credimus libenter, et quae sentimus ipsi, reliquos sentire speramus.
Wierzymy chętnie w to, czego pragniemy, i spodziewamy się, że nasze uczucia podzielają inni. (Juliusz Cezar)

Virtus sola homines beatos reddit.
Tylko cnota czyni ludzi szczęśliwymi.

Nemo usque ad mortem beatus mansit.
Nikt aż do śmierci nie był szczęśliwy.

Na koniec postanowiłam zrobić rzecz, której po prostu nie mogę się powstrzymać – przytoczyć cytaty pisane piórem Pani Musierowicz, które wylądowały w moim zielonym notesie:

Słabszy to może tylko ten, kto bardziej potrzebuje miłości”

Im bardziej się kogoś kocha, tym więcej trzeba mu zostawić wolności. Gdybym chciał się komuś zwierzyć, byłabyś może pierwsza, bo jesteś mi najbliższa na świecie. Ale wole zachować taki kąt w duszy, do którego nikt nie wejdzie. Zwłaszcza bez pukania.”

Zawsze tak bywa po zwierzeniach i po odkryciu uczuć. Potem człowiek żałuje, wstydzi się swojej słabości, trochę się boi, co ten drugi zrobi z jego tajemnicą, a trochę się lęka, że ta osoba, która wysłuchiwała zwierzeń, w głębi duszy pogardza tym, komu musiała wycierać usmarkany nos.”

Żyj tak, żebyś w żadnej minucie nie musiała się wstydzić tego co czynisz. Postępuj tak, jakby przez cały czas patrzył na Ciebie ktoś, kto Cię kocha, szanuje i jest z Ciebie dumny.”

Pamiętaj: Wolno Ci stracić autorytet, nie wolno Ci stracić kontaktu.”

Choć cykl dobiega końca, o książkach Pani Małgorzaty, jak i o tej niezwykłej osobie, mogłabym mówić w nieskończoność. Uchylając rąbka tajemnicy, zdradzam, że odkąd pamiętam, chciałabym spotkać Panią Musierowicz i móc z Nią porozmawiać. Kto wie, może to marzenie się spełni? Trzeba wierzyć, bo przecież dzięki temu jesteśmy bliżsi ich spełnienia ;D

Zdjęcia pochodzą stąd: 1 - 2 - 3 - - 5

piątek, 11 lutego 2011

[50] Małgorzata Musierowicz „ Córka Robrojka”


                                                         Wyd. Akapit-Press
Wrzesień 2003 , 218 str.
8/10 Bardzo Dobra

Jak wiecie, jedną z moich ulubionych pisarek jest właśnie Pani Małgorzata Musierowicz. Dlatego z wielką chęcią przemierzam przez kolejne tomy tak uwielbianej przeze mnie Jeżycjady. Pani Musierowicz, jak wszyscy wiemy ukończyła VII Liceum Ogólnokształcące im. Dąbrówki w Poznaniu oraz Akademię Sztuk Pięknych w Poznaniu. Z zawody jest grafikiem, ale pisywała również felietony do Tygodnika Powszechnego ( wydane później w formie trzech książek Pt. „ Frywolitki, czyli ostatnio przeczytałem książkę!!! ” .  Jednak nie wszyscy wiemy, że autorka ta debiutowała w latach 70. XX w. powieścią „ Małomówny i rodzina”, który rozpoczął dobrze znany wszystkim czytelnikom Musierowicz cykl Jeżycjada. Seria ta może się cieszyć ogromnym sukcesem nie tylko z powodu niezliczonej liczby czytelników, ale również dlatego, że na podstawie trzech części powstały dwa filmy - „ESD” i „Kłamczucha”.  Książki Pani Małgorzaty zyskały wiele nagród: „ Kwiat Kalafiora” został wpisany na Listę Honorową im. Hansa Christiana Andersena, „Kłamczucha” zdobyła zaś Złote Koziołki, a „Noelka” została wpisana na polską listę Międzynarodowej Izby ds. Książek dla Młodych (IBBY). Jej popularne powieści zostały przetłumaczone na wiele języków, m.in. na japoński, czeski, szwedzki, węgierski, niemiecki i słoweński.
W kolejnej części czytanej przeze mnie ( ta nosi numer 11) poznajemy Bellę – córkę Roberta Rojka, którego już oglądaliśmy w pierwszych częściach. Robrojek po niefortunnym pobycie w Łodzi wraca do Poznania i tam próbuje stworzyć swej córce ciepły dom. Jako wieloletni przyjaciel Gabrysi zostaje otoczony troskliwą opieką rodziny Borejków. Z jedną z córek – Natalią nawiązuje silniejszą więź. Bella zyskuje nowych przyjaciół oraz wielbicieli, podczas gdy, wśród kilku awantur i niepowodzeń jej ojciec spowija im ciepłe gniazdko.
Jest to już następna część z serii Jeżycjada, którą czytam i na której nie zawiodłam się.  W tej części powraca lubiany przeze mnie Robrojek – teraz już dojrzały i odpowiedzialny ojciec. Poznajemy też Arabellę - córkę Roberta, której matka – flecistka zmarła, gdy dziewczynka była mała. Dojrzały Rojek przeprowadza się z córką do Poznania jako bankrut. Mimo to jest pozytywnie nastawiony do życia – wie, że w kochanym przez niego Poznaniu, życie znów pobiegnie dobrym torem. Pani Musierowicz pokazuje mam w swojej kolejnej powieści, że chęci są najważniejszym warunkiem do sukcesu. Wiara czyni człowieka silniejszym, a chęci tylko motywują do kolejnych działań. Robrojek wie, że przegrał życie w łodzi i próbuje teraz wstać na nowo z upadku. Nie poddaje się i podejmuje się nawet najgorszej pracy. Te wydarzenia pokazują nam, że człowiek nigdy nie powinien się poddawać. Wiadomo, że porażka jest dla nas dużym ciosem, przykrością. Trudno nam myśleć pozytywnie, gdy nasze życie okazuje się jedną wielką klapą. Mimo to powinniśmy powstać i z wiarą iść do przodu, bo przecież „Sukces polega na tym, by iść od porażki do porażki nie tracąc entuzjazmu.”
Ta część również obfituje w wiele e ciekawych wątków. Moim ulubionym są spacery Idy z Józinkiem. Dlaczego? Według mnie komiczne jest zachowanie Idy, która chcąc rozbudzić  w swoim synku wielki potencjał ciągle do niego mówiła. Chłopiec mimo to nie odzywał się do niej ani słowem, chociaż rodzina twierdziła, że jest straszliwie gadatliwy. Szczerze, nie dziwię mu się , bo ta kobieta ciągle gadała i gadała. Mimo to jestem ogromnie ciekawa, czy rozmowa z małym dzieckiem wpływa na jego dalszy rozwój. Moje zdanie jest mieszane – tak i nie. Tak, gdyż mówiąc do dziecka o różnych rzeczach dajemy mu możliwość poznania nowych słów, zwrotów. Również owe dziecko zaznajamia się z otaczającym światem, poznaje różne ciekawe rzeczy, o których mu mówimy. Ale też myślę, że to nie jest możliwe, gdyż dziecko nie rozumie dokładnie wszystkiego i być może po takiej gadaninie wyłącza się myśląc o zabawkach itp. A my nadal mówimy. Mimo to stwierdziłam, że muszę to wypróbować jak tylko w rodzinie urodzi się jakieś dziecko ;D
Małgorzata Musierowicz [źródło]
Rzeczą, która równie mocno mnie zaciekawiła jest przedstawiona w książce baśń – Piękna i Bestia. Myślę, że autorka wybrała świetny utwór, który idealnie obrazuje Bellę i Czarka. On – niezbyt urodziwy młodzieniec, którego przezywają Przeszczep; ona – pełna entuzjazmu dziewczyna. Przyznaję się, że Pani Musierowicz narobiła mi strasznego apetytu na obejrzenie owej bajki . Z chęcią powrócę do niej, gdyż była to jedna z moich ulubionych baśni w dzieciństwie ;)
Co do bohaterów – ogromnie przypadli mi do gustu. Polubiłam nowo poznaną Bellę, która była specyficznie nastawiona do życia. Najbardziej podobało mi się w niej to, że mimo wielce romantycznego imienia miała zdrowy rozsądek i wolała konkrety od marzycielstwa. Autorka świetnie pokazała nam, że każdy z nas może mieć w sobie kontrasty, nawet taka zwykła szesnastolatka. Polubiłam również Czarka, chociaż początkowo wydawał mi się nieco arogancki i lekkomyślny. Rehabilitacja, jaką przeżył przy Belli jest wręcz niemożliwa. Cieszę się także, że w tej części powrócił Robrojek, którego tak strasznie mi brakowało od czasów ESD ;) Oczywiście wielką radość sprawiło mi to, że w tejże część nie zabrakło rodziny Borejków. Oni zawsze potrafią mnie rozbawić – te różnice różnicami między siostrami są naprawdę niewyobrażalne, a jednak łączą w sobie cechę jaką jest – gadatliwość ;) Autorka w swej pozycji używa prostych zwrotów, przez co książkę czyta się płynnie. W stylu pisania Pani Musierowicz jest jednak coś co wyróżnia ją z innych  pisarzy – uwielbia wplatać w wypowiedzi bohaterów łacińskie sentencje. To właśnie dzięki niej tak bardzo chciałabym nauczyć się choć kilku zwrotów po łacińsku ;)
Podsumowując stwierdzam, że kolejna część Jeżycjady nadaje się idealnie nie tylko dla fanów owej serii, ale również dla innych osób, które nie przepadają za polską prozą, ponieważ przekonają się, że Polacy naprawdę dobrze piszą. Zachęcam do przeczytania tej książki także dlatego, że Pani Małgorzata porusza ważne kwestie jakimi są: walka z przeciwnościami, przyjaźń, zrozumienie. Kończąc moją recenzję chcę wam zacytować mój ulubiony tekst z wyżej opisanej pozycji: „ Im bardziej się kogoś kocha, tym więcej trzeba mu zostawić wolności. Gdybym chciał się komuś zwierzyć, byłabyś może pierwsza, bo jesteś mi najbliższa na świecie. Ale wolę zachować taki kąt w duszy, do którego nikt nie wejdzie. Zwłaszcza bez pukania.”.

piątek, 26 listopada 2010

[41] Małgorzata Musierowicz „Nutria i Nerwus”


Wyd. Akapit-Press
Październik 2007, 160 str. 
Ocena: 8/10 Bardzo Dobra

O czym:          
                                                                                       
Natalia Borejko, zwana przez rodzinę Nutrią, zrywa ostatecznie swój związek z Tuniem i w towarzystwie dwóch siostrzenic, Laury i Róży, udaje się na wakacje. W czasie podróży "dopada" Natalię Filip (czyli Nerwus) - brat nieszczęsnego Tunia. Obie siostrzenice, ze znanym wszystkim wdziękiem i humorem, przyjmują towarzystwo Filipa Bratka. Nutria zaś nie może znieść ekscentrycznych zachowań Nerwusa i pragnie szybko go "zgubić". Z czasem jednak przekonuje się do towarzystwa Filipa Bratka i zaczyna darzyć jego osobę coraz głębszą sympatią. W dodatku jej nieoczekiwana zmiana uczuć spotyka się z wzajemnością drugiej strony...

Moje zdanie:

„Jerzycjada” to seria, w której zakochałam się od pierwszej części. Przez dość długi czas niestety nie miałam możliwości przeczytania dalszych tomów. Jednak, gdy odnalazłam „Nutrię i Nerwusa”, na którą polowałam od dobrego pół roku, niemożliwością było to, żebym jej nie wypożyczyła. Więc od razu po powrocie do domu z biblioteki zaczęłam czytać i od nowa mogłam przeżywać przygody tych fantastycznych mieszkańców ul. Roosevelta… Piękna, mądra i nie pozbawiona humoru opowieść o tym, jak pokonać strach, odnaleźć wiarę i nie poddać się w obliczu nieszczęścia. Ta książka da Wam siłę i nadzieję, a kto wie?, może nawet zmieni Wasze życie... Jak każda z książek Pani Musierowicz ma ona swoją ukrytą magię, moc. Jest to historia Natalii Borejko, zwanej Nutrią. Dziewczyna, za namową Gaby wyjeżdża nad morze z jej córkami- Pyzą i Różą. Pełne werwy i radości ruszają w podróż nie wiedząc, że za nimi będzie podążać pewien młodzieniec. Tu cała historia się zaczyna… Upał, przejrzałe truskawki i pełnia księżyca to wystarczające warunki do tego, by zmienić swoje życie. Albo po prostu od niego na chwilę uciec, nie poddając się pozornie naturalnej kolei rzeczy. Małgorzata Musierowicz po mistrzowsku opisuje przygody Natalii Borejko i jej dwóch siostrzenic w wakacyjnej podróży przez Polskę, w jaką się wspólnie wybierają w towarzystwie czerwcowego, nieznośnego, skwierczącego upału oraz tajemniczego muzyka, pana Filipka. Barwne opisu krajobrazów i humorystyczny opis ucieczki przed Nerwusem rozbawią każdego czytelnika. Autorka świetnie zbudowała fabułę i wybrała miejsca, w których rozgrywa się akcja. I choć nie był to już malowniczy Poznań, równie wspaniale czytało się tą powieść. Bohaterowie także niezwykle interesująco dobrani. Muszę przyznać, że choć Filip Bartek początkowo wzbudził we mnie odrazę ( zachowywał się niezbyt dojrzale, a na dodatek ten incydent z kajdankami) polubiłam tego niezwykle zdolnego chłopaka. Co do pozostałych bohaterów Natalia, którą lubiłam z pierwszych części, straciła u mnie „punkty” tak gwałtownie i niedelikatnie zrywając z Antonim. Oczywiście należy tu także wspomnieć o dwóch, niezwykle ruchliwych i nieco gadatliwych siostrach – Róży i Pulpeji. Dziewczynki po raz kolejny rozbawiły mnie swoimi niezwykłymi kłótniami typu: „ Za pozwoleniem, moja droga – leniwie odezwała się Laura, która najwyraźniej miała z całej sceny mnóstwo uciechy. – Nie musisz być taka ofiarna, pan Filipek jest bardzo miły.” lub „ Zauważyłaś, ciociu – powiedziała Pyza w zadumie, ściskając rękę Natalii – że są ludzie, którym ciągle musimy wybaczać, a oni nam wcale nie muszą?” . Śmiałam się do rozpuku czytając tę ich niezwykle inteligentną konwersację. Czy współczesne rodzeństwo potrafiłoby się kłócić używając tak wyszukanych zwrotów?? Książka, która jest pisana lekkim językiem, nie pozwala się obejść czytelnikowi bez uśmiechu na ustach. Pani Musierowicz stworzyła kolejny fenomen ! Cytując Hezjoda : „Największym skarbem człowieka jest powściągliwy język, a największa przyjemność to posługiwanie się nim z umiarem.” muszę przyznać, że autorka z pewnością stosowała słowa z umiarem i tak powstał ten niezwykły skarb. Do teraz śmieje się na myśl o scenie gotowania Gazpacho przez 3 z 4 sióstr Borejko. Uwaga, jeśli ktokolwiek zgłodniałby podczas czytania tej części Jeżycjady, proszę w żadnym wypadku nie sięgać po parówki! W zamian polecam zupę gazpacho, może przyniesie komuś szczęście! Największą radość jednak sprawiło mi to, że mogłam się dowiedzieć co się stało z moimi ulubionymi bohaterami. Szczerze powiedziawszy Pani Musierowicz nie zawiodła mnie kierując tak a nie inaczej dalsze losy bohaterów w tej części. Z niecierpliwością będę czekać, aż będzie sposobność przeczytania kolejnej części i podzielenie się z wami wrażeniami ;)

Ulubione cytaty :

" Ludzie zamykają się przed innymi ludźmi. Jakby nie rozumieli, że bez tych innych nie da się żyć po ludzku. Drugi człowiek jest nam potrzebny! – właśnie dlatego, że jest inny. 'Im bardziej inny, tym bardziej ciekawy'. A tymczasem ta inność właśnie najbardziej dziś ludzi odpycha i straszy"

„Nie lekceważ tego, co widzisz w nocy. W nocy widać lepiej i ostrzej, bo dzień człowieka rozprasza.”

PRZEPIS NA ZAUPĘ GAZPACHO:
"...To będzie kochająca, magiczna zupa z płodów Matki-Ziemi. Zupa gazpacho o mocy eliksiru.
- Miłosnego? - dopytywała Pulpecja.
- Oczywiście! - rzekła Ida głosem potężnym.
- A! To dołóżmy więcej cebuli.
- Szczypiorek! Dużą garść szczypiorku.
- Ziółek zielonych. Trzy źdźbła.
- Proszę: bazylia, estragon, lubczyk.
- Dwie łyżki oliwy. Z oliwek!
- Trochę winnego octu.
- Pieprzu i soli. Do woli.
- Zmiksować.
- Wszystko?
- Nie, trochę jarzynek odłóż, potem się wrzuci i one będą tak chrupały przyjemnie.
(...) Teraz połączymy wszystkie składniki - powiedziała Ida tajemniczym półgłosem.(...) Gabrysia wsypała tam jeszcze resztę pokrajanych jarzyn, po czym przykryła salaterkę talerzem.
- Koniec. Abrakadabra. Tyle czarów na dziś.”
------------------------------------------------------------------------------------------------

Kochani ! Teraz specjalna informacja dla Was- moich wiernych czytelników.
Jutro jest już 27.11.10, a więc ruszam do Poznania na rejonowy etap Wojewódzkiego Konkursu Języka Niemieckiego. Przede mną trudny dzień, więc proszę trzymajcie za mnie kciuki, aby jak najlepiej mi poszło  ;)
Jutrzejsza sobota rozpoczyna też najtrudniejszy tydzień końcówki listopada i początku grudnia. Jest to ostatni tydzień przygotowań do Konkursu Języka Polskiego i wycieczki do Warszawy. Mimo to, nie mogę się już doczekać i obiecuję, że podzielę się z wami wrażeniami „ gdy już będzie po wszystkim” ;)

wtorek, 24 sierpnia 2010

[29] Małgorzata Musierowicz „Brulion Bebe B.”

Wyd. Akapit-Press
Październik 2009, 211 str.
Ocena: 8/10 Bardzo Dobra

O czym:

 Podczas nieobecności mamy, Beatą Bitner i jej bratem Konradem opiekuje się Aniela Kowalik. Bebe i Kozio nie od razu potrafią zapałać sympatią do chwilami zbyt troskliwej lub zbyt opieszałej Anieli, z czasem jednak wspólnie stworzą zgrany zespół powiększony o tak ciekawe osobowości jak Bernard Żeromski czy jego młody przyjaciel Damazy Kordiałek (czyli Dambo). W dodatku Bebe, pełna niewiary w siebie, ukryta przed światem pod obronnym pancerzem nadmiernego spokoju i opanowania, zaczyna nabierać większej pewności, odwagi i zaufania do innych. A wszystko dzięki miłej znajomości z Damazym...

Moje zdanie:

Choć wiele osób już na pewno przeczytało w moim opisie, że jestem fanką Musierowicz jeszcze raz chciałabym to oznajmić. Bardzo lubię jej powieści, gdyż są pisane o codzienności, o czymś co może spotkać każdego z nas. Wiec dzisiejsza recenzja jest właśnie o jednej z wielu części Jeżycjady, do której powracam z miłą chęcią ;) 

„Brulion Bebe B.” jest częścią, za którą bardzo przepadam. Czytałam ją już z 3 razy! To książka, podczas której czytania ciągle zachwycam się na nowo zabawnymi, ale także wzruszającymi sytuacjami z życia bohaterów. Pełna humoru, niezwykła powieść dla młodzieży popularnej pisarki Małgorzaty Musierowicz. Jak zwykle w jej książce, czytelnik znajdzie ponadczasowe, zawsze aktualne problemy młodych ludzi, pozna nowych bohaterów, z którymi nie będzie mógł się już rozstać. Zabawne w tej historii jest choćby to, jak Józefina Bitner, matka Beaty i Konrada, zostawia ich pod opieką swej kuzynki, Anieli Kowalik (znanej nam z "Kłamczuchy"). Bebe i Kozio - jak wszyscy mówią na rodzeństwo - nie darzą zbytnim zaufaniem Kłamczuchy, która faktycznie do roli opiekunki pasuje jak pięść do nosa. Jednak z każdym dniem coraz bardziej integrują się i działają razem. Wynikają z tego przezabawne perypetie. 

Czytając kolejne zdarzenia z życia Anieli z Beatą i Koziem, nie mogłam powstrzymać śmiechu. Choć początkowo nie lubiłam Anieli, powoli zaczęłam się do niej przekonywać. Z czasem ją polubiłam, a kiedy okazało się, że będzie z Bernardem byłam wniebowzięta. Bernard Żeromski (nazwisko znaczące) to jedna z moich ulubionych postaci w Brulionie Bebe B. Bernarda po prostu nie da się nie lubić. Jak na artystę przystało barwny, wręcz krzykliwy w pomysłach na swój własny image, niezwykle kolorowy, a zarazem o gołębim sercu, spieszący każdemu potrzebującemu z pomocą. Ale w przyjacielu Damba urzeka najbardziej chyba jego język. Mówiąc o sprawach codziennych, językiem stylizowanym na język proroka, jednocześnie bawi, ale też pokazuje swoje aspiracje chęci zmieniania świata, rzeczywistości i wskazywania drogi innym. To mnie szczególnie urzekło w tej barwnej postaci. Swoim stylem bycia i zachowaniem pokazywał swoją niezwykłość, a zarazem różność od typowych ludzi PRL-owskiego świata.  

Kolejną rzeczą, która porwała moje serce i porywa je za każdym razem kiedy czytam którakolwiek część Jeżycjady były ilustracje ksiązki wykonane przez Panią Musierowicz. Nie dziwi mnie wielki talent rysunkowy autorki, gdyż ukończyła ona studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych na wydziale Grafiki. Choć jej ilustracje są czarno-białe, idealnie ubarwiają książkę i pozwalają czytelnikowi lepiej wyobrazić sobie dane postacie, czy sytuacje z ich życia. 

Oczywiście moją uwagę przyciągną także, pewien brulion. Brulion Bebe, o którym sama mówiła Brudny brudas do brudnego pisania. Zwłaszcza podobał mi się sposób w jaki pisała w nim Beata. Sama mam tak zeszyt, w którym trzymam różne niepotrzebne rzeczy i zapisuję ciekawe sytuacje, cytaty i historyjki. Bardzo polubiłam też samą Beatę. Dziewczyna, mimo, że różniła się od wszystkich wydawała się być mądrą i rozważną osobą. Bebe Bitner cechowała się wielkim opanowaniem i uporządkowaniem. Żyła w rodzinie, gdzie dominowała wylewna matka-aktorka. Chcąc zachować odrębność, dziewczyna zaczęła ukrywać uczucia, zamykać się w sobie. Zawsze trochę spłoszona, ożywała dopiero czytając książki lub pogrążając się w strefie własnych przemyśleń. Sądzę, że każdy ma wśród grona swoich znajomych taką osobę. Choć, każdy z nas posiada niektóre z cech Bebe ucieszyłam się gdy jej charakter uległ nieco zmianie. W trakcie rozwoju akcji widzimy, jak Bebe odkrywa, że wpędziła się w pułapkę - nie umie uzewnętrzniać tego, co czuje. Poznaje jednak ludzi, dzięki którym zmienia się i powoli odkrywa, kim naprawdę jest. Spodobała mi się ta całkowita odmiana postać. Bo czy nie każdy z nas skrywa w sobie zupełnie inną osobę?? 

Jak we wszystkich książkach pani Musierowicz, tak i tu można odetchnąć domową atmosferą. Poza tym przepadam wprost za Dambem! Szczerze powiedziawszy chyba nic nie mogę zarzucić tej książce ( Jak także innym częścią Jeżycjady). Podsumuję to wszystko jednym słowem w języku który uwielbia rodzina Borejków ( bohaterzy Jezycjady) : Lego !

Ulubione cytaty :
 
„To nic – pomyślała. – Trzeba powoli. Tak jak ze wszystkim, trzeba po prostu zacząć. Zrobić pierwszy krok. Po nim zrobię drugi i trzeci. A potem będę już umiała przejść cały ten dystans.”

„- Ta twoja Bebe - powiedział - jest podobna do mojej Kreski.
- Inna jest - Dambo pokręcił głową, nie patrząc na Bebe, która na dźwięk słowa "Twoja" zrobiła się czerwona. - A, ja nie mówię, że z twarzy podobna. Mówię o tym, co w środku. - Ja też o tym mówię - mruknął Dambo. - Kreska jest dzielna. A Bebe wciąż się boi.”

wtorek, 20 lipca 2010

[20] Małgorzata Musierowicz „Dziecko piątku”

Wyd. Akapit-Press
Poznań 1993,176 str.
Ocena: 7/10 Dobra

O czym:

Kończy się rok szkolny. Nie wszyscy jednak spieszą się do domu. Aurelia Jedwabińska wątpi, aby ktokolwiek interesował się jej świadectwem, Konrad Bitner zaś woli przygotowywać przedstawienie swojej jednoosobowej trupy teatralnej, aniżeli biec z cenzurką do starszej siostry, Beaty. I tak się poznają: on, młody, niespokojny artystyczny duch, i ona, troszkę zagubiona, z poczuciem osamotnienia, ale samodzielna i zaradna osóbka. Czas wakacyjny spędzony w Pobiedziskach pozwala im lepiej się poznać, daje też Aurelii szansę spotkania z nie odwiedzaną od lat babcią i przynosi nową znajomość z Arturkiem Gburkiem. Oczywiście ta nowa znajomość niezbyt mile odbierana jest przez Konrada... Jaką radosną wiadomość oznajmi rodzinie Gabrysia? Czy Aurelia znajdzie porozumienie z ojcem? 

Moje zdanie:

„Dziecko piątku” to kolejna część Jeżycjady, na której nie zawiodłam się. Zabierałam się do jej przeczytania od jakiegoś czasu, ale dopiero niedawno trafiła w moje ręce. Małgorzata Musierowicz doskonale rozumie świat nastoletnich problemów. Ta książka jest na to doskonałym dowodem.

W mądry i ciepły sposób wzrusza i daje wsparcie w niełatwym procesie dorastania. W fabule poznajemy dalsze (raczej niewiesołe) losy Aurelii Jedwabińskiej (czyli zabawnej Geniusi z "Opium w rosole") i Konrada Bitnera(czyli niesfornego Kozia z "Brulionu Bebe").Aurelia jest zagubiona po śmierci swojej matki, z ojcem nie ma zbyt dobrych kontaktów. Poza tym ma poważny problem miłosny, jest zakochana w kimś, w kim zakochana być zdecydowanie nie powinna. Dziewczyna wyjeżdża do babci, chcąc sobie wszystko poukładać i poznaje Konrada, który staje się dla niej ważny.

Ta część początkowo wydawała mi się dziwna, ale po pierwszych 15 stronach już wiedziałam, że to kolejna „wspaniała”. Czytając tę książkę, czułam się jakbym sama tam była. Po raz kolejny przeżywałam radości z rodziną Borejko, towarzyszyłam Aurelii w wizycie u babci i oglądałam przedstawienia Kozia. Bardzo podoba mi się język jakim pisze autorka, gdyż jest lekki i przyjemny w czytaniu. Z łatwością, więc przemierzałam kolejne rozdziały i trudno było mi się oderwać.

Autorka w piękny sposób opisuje przeżycia i uczucia młodych ludzi, uczy, ile jest warta prawdziwa przyjaźń. Dlatego jest to książka, przede wszystkim, dająca nadzieję, że kiedyś pojawi się ktoś, kto nas uratuje i wybawi przed szarością codziennych dni - nieważne, czy dopiero co poznamy tę osobę, czy odnajdziemy kogoś zupełnie nowego w kimś, kto jest nam znany już bardzo długo. 

Najbardziej uwielbiam fragmenty, w których akcja dzieje się w Pobiedziskach. Małym miasteczku, z niewielkim rynkiem otoczonym niskimi, krzywymi kamienicami. Także babcię Martę, której fartuch pachnie żelazkiem i krochmalem. Była ona najbardziej pozytywną postacią w utworze. Zapomniana babcia okazała się lekiem na całe zło tego świata. Skostniała i schłodzona wewnętrznie dziewczyna zaczęła pomału odzyskiwać radość życia dzięki uczuciu tej serdecznej, wspaniałej kobiety. Zamieniła czarne ubrania na kolorowe szmatki i stała się obiektem zainteresowań dwóch młodzieńców. Uwielbiałam niewielki domek Pani Marty oraz niezwykły swym kształtem trójkątny ogródek. Te niezwykłe miejsce pozwalało mi odpłynąć w błogi nastrój, mimo upałów jakie panowały na dworze. Drugą postacią, która również zdobyła moją sympatię był Pana Jankowiaka, który dzięki Tygryskowi i Róży otworzył się na ludzi i świat. Poznaje on  Panią Martę, z którą świetnie mu się rozmawia i zmienia się z zgorzchniałego woźnego na miłego pana, kolejnego przyjaciela rodziny Borejków. 

Małgorzata Musierowicz ma niesamowity dar kreślenia postaci, które się lubi, nawet, jeśli nie są ideałami, do których się wraca z entuzjazmem po wielokroć, właściwie fabuła nie jest najważniejsza, tylko to dobro i ciepło, które wypływa z postaci samych w sobie i przez ich związki z innymi ludźmi pokazanymi w książce. 

Książka, która daje nam niesamowite poczucie ważnej roli rodziny w naszym życiu. Pokazuje nam, że z rodziną zawsze lepiej, że będzie ona zawsze nas wspierać. Niezwykle mądra i poruszająca serce, Rodzinna, z humorem i zwrotami akcji. Po prostu niezwykła. Wynosimy z niej wiele ważnych refleksji, tłumaczy istotne sprawy, które są realistyczne. Czy jest jakaś część "Jeżycjady", którą można by choć trochę skrytykować? Ja się nie doszukałam. Więc polecam każdemu, nie tylko tą część „Jeżycjady” ;)

Ulubione cytaty :

„- W tej książce - ciągnęła Gabrysia, opierając głowę na ręce - jest śmieszna opowieść o długich łyżkach. - Dlaczego o długich?
- Zaraz ci powiem. Pewien człowiek chciał zobaczyć, jak jest w zaświatach. I pozwolono mu zajrzeć tam na chwilę. Zobaczył wielki, wielki, wielki kocioł z bardzo pyszną potrawą... (…) - ... a wokół tego kotła siedzieli bardzo smutni ludzie. Byli okropnie głodni i wychudzeni, bo mieli łyżki o tak długich trzonkach, że chociaż mogli nimi zaczerpnąć z kotła - nie mogli ich włożyć do ust. (…)
- Zaraz potem wpuszczono tego człowieka do pokoju obok. Był tam taki sam wielki kocioł z tą samą pyszną potrawą i tak samo długie były trzonki łyżek. Ale ludzie siedzący naokoło kotła byli weseli i zadowoleni. Po prostu - wpadli na to, żeby podawać sobie nawzajem jedzenie na tych długich łyżkach. Każdy karmił drugiego, nie siebie. I wszyscy się najedli. I wiesz co? Okazało się, że to właśnie było niebo.”

„ Różne nam Pan Bóg daje zadania w życiu: umieranie jest też zadaniem. A że każdy ma coś do zrobienia na tym świecie i po to się rodzi, więc trzeba się posunąć, żeby dla innych też było miejsce. I tak już jest tłok. No - tak to już jest, Orelka, tak to jest. I to jest bardzo dobre, nie ma co się boczyć. Nie ma co się bać.”

„ Wreszcie, kiedy kolejne zdanie pojawiło się przed jej oczami, wypisane czytelnymi literami, złapała, o co jej chodziło: że zdanie ma sens dopiero wtedy, gdy się je doprowadzi do kropki. I że podobnie jest z życiem i śmiercią: to śmierć jest tą kropką, która nadaje życiu określony sens.”

piątek, 18 czerwca 2010

[011] Małgorzata Musierowicz „Opium w rosole”

Wyd. Akapit- Press , 
Sierpień 2009, 135 str.
Ocena: 10/10 Perełka
 
O czym:
 
Opium w rosole to piąty tom cyklu Jeżycjada, powieść autorstwa Małgorzaty Musierowicz, z ilustracjami autorki, wydana w 1986. Powieść pisana najdłużej ze wszystkich części Jeżycjady, wydana po pięciu latach od ukazania się czwartej Idy sierpniowej i przez wielu czytelników uważana za najdoskonalszą część cyklu. Akcja książki rozgrywa się  nieprzyjaznych czasach. Kreska, jedna z  bohaterek, mieszka z dziadkiem - znanym czytelnikom z poprzednich tomów  nauczycielem polskiego,
profesorem Dmuchawcem.  Jak potoczą się losy Kreski w nowym miejscu??
Kim będzie mała Genowefa?
 
Moje zdanie:
 
Jest to moja ulubiona książka z serii Jeżycjada. Bardzo lubię czytać dzieła autorstwa Małgorzaty Musierowicz. Zachwyca mnie w nich ta prostota, a zarazem barwność opowiadań. Pani Musierowicz nie wymyśla nieziemskich historii, ale pisze o życiu, o tym co każdego z nas mogło spotkać.Dla naszego pokolenia kilometrowe kolejki, brak pewnych towarów, czy internowania polityczne, to już czasy niemal legendarne. Jednak mimo to książkę czyta się z lekkością i ogromną ciekawością co wydarzy się w kolejnych rozdziałach. 

Dziennik prowadzony przez Musierowicz pokazuje codzienne troski „tamtego” świata. Nie tylko dorośli mieli problemy ale także, dzieci. Jedną z takich osób była mała Genia. Postać małej Genowefy nadaje wydarzeniom tempo i pociąga za sobą interesujące wydarzenia. Dziewczynka z premedytacją lub całkowicie nieświadomie ma wpływ na bieg wypadków. Jest odrobinę tajemnicza, a zarazem zabawna i intrygująca. Samotnie, pokaszlując, posmarkując, przemierza szare ulice Poznania. Wprasza się na obiadki do obcych rodzin. Dzięki swojej bezpośredniości zyskuje przyjaźń i zrozumienie. Swata ze sobą Sławka i Idę, pociesza w ciężkich chwilach ukochaną Kreskę. i kroczyć dalej zawiłą ścieżką życia. Tym razem z uśmiechem na ustach oraz nadzieją, że być może spotkamy po drodze kogoś takiego jak Geniusia..

Oczywiście moją ulubioną bohaterką tego tomu jest Genowefa. Dzięki niej każdy z bohaterów miała uśmiech na twarzy mimo panujących wokół problemów. Genia była jak słońce budzące do życia każdego. Jednak sama była smutna i opuszczona przez matkę zajętą pracą.

„Opium w rosole” ukazuje nam także wzajemną pomoc i szacunek wobec starszych. Należy tu wspomnieć o Panu Dmuchawcu, który mimo tego, że był schorowanym, emerytowanym nauczycielem nadal wspaniale dogadywał się z młodzieżą. Starał się wspierać swoich dawnych uczniów słowem i podnosić ich na duchu.Czytając 

,,Opium w rosole" wkraczamy także w świat naszych rówieśników. Tak jak my dzisiaj, tak i oni przeżywali swoje pierwsze miłości i pierwsze rozczarowania. Musieli zmierzyć się z problemami takimi jak brak akceptacji, wybór pomiędzy chęcią zaimponowania, a własną satysfakcją. Mięli problemy w szkole.

I dziś spotykamy ludzi podobnych do Kreski, Maćka, Piotra, czy Matyldy.
Książka nie jest więc wcale przestarzałą bajką, lecz opowieścią o problemach nastolatków, które tak jak stary Poznań, nie zmieniły się od szeregu lat.Uważam, że w dobie komputerów i kolorowych pism radzących jak ubrać się na randkę i poderwać największego przystojniaka, warto sięgnąć po powieść, która w ciekawy sposób wprowadza młodych ludzi w świat koleżeństwa, przyjaźni i dojrzałych uczuć. Książkę Małgorzaty Musierowicz polecam każdemu, nie tylko zakochanym nastolatką ;)
 
 Ulubione cytaty:

"Życie bez cierpienia jest jak jedzenie bez soli"
 
"Uśmiech bywa aktem męstwa, smutek to słabość i postawa zbyt wygodna. Być radosnym i dobrym, kiedy świat jest smutny i zły, to mi dopiero odwaga."
 
"Jeżeliby kto kiedykolwiek uważał, że jest sam na świecie - to dałby tym niewątpliwy dowód barku wyobraźni. Nikt z nas nie jest sam. Ludzie oddziałują na siebie nawzajem, jakby byli połączeni kręgami tajemniczej energii. (.) Dzięki temu wszystko, co czynimy, każde nasze uzewnętrznione uczucie, a może i myśli(.) zyskują nieskończony rezonans.
Każdy z nas, nawet nieświadomie, wpływa na innych i staje się ogniwem myśli, uczuć, reakcji i wydarzeń mogących zogromnieć wręcz do procesów historycznych".

czwartek, 17 czerwca 2010

[001] Małgorzata Musierowicz „Sprężyna”

Wyd. Akapit Press, 
Listopad 2008, 220 str.
Ocena: 8/10 Bardzo dobra
 
O czym :
 
Najnowsza powieść Małgorzaty Musierowicz „ Sprężyna”  obfituje w zaskakujące zwroty akcji i niespodzianki. To kolejna śmieszna, miła, wzruszająca i ujmująca książka.
Kto był sprężyną ważnych wydarzeń w rodzinie Borejków? Przeczytaj dalsze losy ulubionych bohaterów i dowiedz się czy Laura odnajdzie obiekt swoich westchnień ? Czy zaśpiewa na akademii u Łusi ??

Moje Zdanie :
 
Książka wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Spodobało mi się, że pojawili się bohaterowie poprzednich części. Wspaniały, czerwcowy tydzień odmienił życie wielu bohaterów. Miłość Laury, niezwykła rola Łusi nie pozwalała mi się oderwać od  książki. Przeczytałam ją jednym tchem. Końcowy zwrot akcji wywarł na mnie ogromne wrażenie. Nie sądziłam, że tak może się ta część skończyć.
Szczerze polecam ^^

Ulubiony cytat :
 
Powiedziała, że leży w łóżku, rozebrana. (…) Zupełnie rozebrana. Całkowicie.