niedziela, 17 marca 2013

Meme podsumowuje - Luty 2013

Nim zacznę pisać o tym, co miało miejsce w lutym, zacznę może słowem wstępu od przeprosin skierowanych ku Wam, Moi Drodzy Czytelnicy. Ostatnia opinia na blogu pojawiała się 28 lutego, a mamy już 17 marca. Z przykrością mi przyznać, że nie pozostałam śladu swej obecności, choć bywałam tutaj codziennie. Marzec zaczął się od wielkiego „bum” związanego ze spotkaniem autorski (o którym koniecznie muszę opowiedzieć) i artykułu w lokalnej prasie poświęconej Michalinie i KSIAZKA-MEME.

Ale przecież miałam pisać o tym, co wydarzyło się w minionym miesiącu. Luty w tym roku zaczęłam nie od ferii, jak w zeszłym, a wręcz przeciwnie – powrotu do szkolnej rzeczywistości ;) Powroty mimo wszystko bywają miłe, nawet do tego, od czego z uśmiechem na ustach odpoczywamy w piątkowy wieczór, wiedząc, ze jutro będziemy mogli dłużej pospać. I tak, wróciwszy do mojego Liceum (nieprzypadkowo nazywam je moim, bo stęskniłam się chyba trochę za tą szkołą, jej atmosferą, Profesorami i korytarzem pełnym uczniów)... Ale wrócimy do sedna sprawy – od początku lutego rzuciłam się w wir pracy związanych z kolejnymi zadaniami Samorządu Uczniowskiego, a także (z ubolewaniem) zakończenia epoki Romantyzmu na lekcjach języka polskiego. Potem przyszedł długo oczekiwany Pozytywizm z masą ciekawych lektur, ale wcześniej dopadła mnie choroba...

Bardzo rzadko choruję, a kiedy nawet, staram się wyleczyć Gripexem, cały czas pracując na pełnych obrotach (szkoła-dom-czytanie). Tym razem jednak domowe metody nie wystarczyły i zostałam odesłana do łóżka na kilka dni. To właśnie dzięki temu mogłam powrócić do czytania, a nawet chwycić za pozycje, która od lata czekała cierpliwie na swoją kolej ;)

Luty pod względem czytelniczym nie był wcale uboższy, choć liczba przeczytanych pozycji wynosi 7 ;) Udało mi się skończyć „Potop” i muszę przyznać, że z ciężkim sercem rozstawałam się z bohaterami. Przyjemnie, choć „na raty” czytało się „Nie-boską komedię”. Najmilszym zaskoczeniem minionego miesiąca było dla mnie jednak „Inframundo”. Autorka miała wszystko przemyślane od początku do końca, dzięki czemu powstała przepełniona pasją książka. W lutym udało mi się też sprostać osobistemu wyzwaniu przeczytania poezji – chwyciłam za niewielki zbiór utworów Pani Moniki Wardy-Saran. Lekturą, od której nie mogłam się oderwać choć na minutę, podczas gdy leżałam przykryta pod sam nos kołdrą, był „Rok w Poziomce” Pani Michalak. Ta publikacja tchnęła we mnie nadzieję, która tak bardzo była mi potrzebna ;)

A co w marcu? Wiele się już wydarzyło, jednak najważniejszym postanowieniem na te ostatnie czternaście dni jest bywać tu częściej i podzielić się emocjami, jakie towarzyszyły mi podczas czytania pięciu szczególnych książek. Bardzo chciałabym również opisać spotkanie, które dodało mi wiary w siebie i artykuł, którego publikacja i związane z tym skutki, niewątpliwie poprawiły mi samoocenę i pozwoliły uwierzyć, że to, co robię mogłoby zostać ocenione pozytywnie przez Osobę, na której dobrym słowu szczególnie mi zależy...

6 komentarzy:

  1. Mnie chorowanie też nie ominęło, ale to w marcu. Czekam niecierpliwie na wrażenia po lekturach :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję artykułu o Tobie i Twoim blogu. :) Niewątpliwie jest to spore wyróżnienie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczuję choroby - ja od wczoraj kicham i prycham.
    Ja także szczerze uwielbiam Romantyzm, choć może niekoniecznie ten polski. Sprawa narodowo wyzwoleńcza z czasem zaczęła mnie nużyć. "Nie-boska komedia" bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też już swoje odchorowałem, w połowie stycznia :) Marzec na blogu szykuje się bardzo interesujący, czekam na wszystkie wymienione we wpisie teksty :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Skazany na śmierć - Rozważaj duszo, Chrystusowe rany... - Świetna książka, gorąco polecam: kliknij tutaj

    Wydawnictwo Sfinks

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)