Nim
zacznę pisać o tym, co miało miejsce w lutym, zacznę może słowem
wstępu od przeprosin skierowanych ku Wam, Moi Drodzy Czytelnicy.
Ostatnia opinia na blogu pojawiała się 28 lutego, a mamy już 17
marca. Z przykrością mi przyznać, że nie pozostałam śladu swej
obecności, choć bywałam tutaj codziennie. Marzec zaczął się od
wielkiego „bum” związanego ze spotkaniem autorski (o którym
koniecznie muszę opowiedzieć) i artykułu w lokalnej prasie
poświęconej Michalinie i KSIAZKA-MEME.
Ale
przecież miałam pisać o tym, co wydarzyło się w minionym miesiącu. Luty w tym roku zaczęłam nie od ferii, jak w zeszłym, a wręcz
przeciwnie – powrotu do szkolnej rzeczywistości ;) Powroty mimo
wszystko bywają miłe, nawet do tego, od czego z uśmiechem na
ustach odpoczywamy w piątkowy wieczór, wiedząc, ze jutro będziemy
mogli dłużej pospać. I tak, wróciwszy do mojego Liceum
(nieprzypadkowo nazywam je moim, bo stęskniłam się chyba trochę
za tą szkołą, jej atmosferą, Profesorami i korytarzem pełnym
uczniów)... Ale wrócimy do sedna sprawy – od początku lutego
rzuciłam się w wir pracy związanych z kolejnymi zadaniami
Samorządu Uczniowskiego, a także (z ubolewaniem) zakończenia epoki
Romantyzmu na lekcjach języka polskiego. Potem przyszedł długo
oczekiwany Pozytywizm z masą ciekawych lektur, ale wcześniej dopadła mnie choroba...
Bardzo
rzadko choruję, a kiedy nawet, staram się wyleczyć Gripexem, cały
czas pracując na pełnych obrotach (szkoła-dom-czytanie). Tym razem
jednak domowe metody nie wystarczyły i zostałam odesłana do łóżka
na kilka dni. To właśnie dzięki temu mogłam powrócić do
czytania, a nawet chwycić za pozycje, która od lata czekała
cierpliwie na swoją kolej ;)
Luty pod względem czytelniczym nie był wcale uboższy, choć liczba przeczytanych pozycji wynosi 7 ;) Udało mi się skończyć
„Potop” i muszę przyznać, że z ciężkim sercem rozstawałam
się z bohaterami. Przyjemnie, choć „na raty” czytało się
„Nie-boską komedię”. Najmilszym zaskoczeniem minionego miesiąca
było dla mnie jednak „Inframundo”. Autorka miała wszystko
przemyślane od początku do końca, dzięki czemu powstała
przepełniona pasją książka. W lutym udało mi się też sprostać
osobistemu wyzwaniu przeczytania poezji – chwyciłam za niewielki
zbiór utworów Pani Moniki Wardy-Saran. Lekturą, od której nie
mogłam się oderwać choć na minutę, podczas gdy leżałam
przykryta pod sam nos kołdrą, był „Rok w Poziomce” Pani
Michalak. Ta publikacja tchnęła we mnie nadzieję, która tak
bardzo była mi potrzebna ;)
A co w marcu? Wiele się już wydarzyło, jednak najważniejszym
postanowieniem na te ostatnie czternaście dni jest bywać tu
częściej i podzielić się emocjami, jakie towarzyszyły mi podczas
czytania pięciu szczególnych książek. Bardzo chciałabym również
opisać spotkanie, które dodało mi wiary w siebie i artykuł,
którego publikacja i związane z tym skutki, niewątpliwie poprawiły
mi samoocenę i pozwoliły uwierzyć, że to, co robię mogłoby
zostać ocenione pozytywnie przez Osobę, na której dobrym słowu
szczególnie mi zależy...
Ciekawe podsumowanie :)
OdpowiedzUsuńMnie chorowanie też nie ominęło, ale to w marcu. Czekam niecierpliwie na wrażenia po lekturach :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGratuluję artykułu o Tobie i Twoim blogu. :) Niewątpliwie jest to spore wyróżnienie.
OdpowiedzUsuńWspółczuję choroby - ja od wczoraj kicham i prycham.
OdpowiedzUsuńJa także szczerze uwielbiam Romantyzm, choć może niekoniecznie ten polski. Sprawa narodowo wyzwoleńcza z czasem zaczęła mnie nużyć. "Nie-boska komedia" bardzo mi się podobała.
Ja też już swoje odchorowałem, w połowie stycznia :) Marzec na blogu szykuje się bardzo interesujący, czekam na wszystkie wymienione we wpisie teksty :D
OdpowiedzUsuńSkazany na śmierć - Rozważaj duszo, Chrystusowe rany... - Świetna książka, gorąco polecam: kliknij tutaj
OdpowiedzUsuńWydawnictwo Sfinks