Gdynia
2012, 216 str.
Ocena:
10/10 Niecodzienna
Przychodzimy
na świat, mając możliwość nauczenia się nie tylko chodzić czy
mówić, ale przede wszystkim kochać. Poznajemy te cieplejsze
uczucia i te, które mrożą krew w żyłach. Jednak przychodzi
dzień, w którym następuje nasz koniec, kiedy umieramy. Nigdy nie
wie się, w jakim momencie to nastąpi – wtedy gdy będziemy mieć
naście lat, a może dopiero bliżej osiemdziesiątej rocznicy
urodzin. A co jeśli życie spłata figla i skończy się w najmniej
oczekiwanej sekundzie? Czy mając te szesnaście, siedemnaście lat
wykorzystaliśmy w pełni naszą egzystencję i doświadczyliśmy
wszystkiego co najważniejsze, by tak naprawdę być człowiekiem?
„Ktoś
właśnie wychodzi. Starsza kobieta podtrzymująca się laską. Jest
szczęśliwa. Jak można być szczęśliwym? Czuć od niej spokój.
Spokój, radość i coś, czego nie da się wyjaśnić. Patrzy na
mnie, ma jasne oczy. Tak jakby nigdy się nie zestarzały. Oczy
dziecka. Ktoś z tyłu krzyczy.
-
Tośka! - odwracam się, biegnie facet. Młody i bardzo, bardzo
przystojny. Biegnie i łapie kobietę w ramiona, i co się dzieje?
Kobieta w jego ramionach młodnieje. (…)
-
Czekałam całe życie, żeby się z tobą spotkać – mówi. (…)
Tulą się do siebie i całują. - Całe życie, i znów jesteśmy
razem.”
Nastka
to dziewczyna, która ma nie tylko kochających rodziców, siostrę,
dla której jest wzorem, ale też wielu przyjaciół. Niestety
umiera. Zupełnym przypadkiem, gdy chce ratować kolegę , wręcz
wypychając go spod kół nadjeżdżającego samochodu. Ginie,
ponieważ chciała pomóc. Odchodzi, bo czuje. Uważa to za
niesprawiedliwe, bo przecież niebo dla wielu ludzi jest nagrodą za
długie i pełne dobra życie. Jest na tyle odważna, że przemierza
raj, aby spotkać się z Bogiem i porozmawiać z nim, podebatować,
pokłócić. Czy uda jej się wrócić na ziemię? Nastka nie jest
jednak samotna w tym niezwykłym miejscu – poznaje Maćka, bez
którego z czasem trudno jej funkcjonować. Kiedy w końcu ma
możliwość powrotu do codzienności jest pełna rozterek. Tęskni
za chłopakiem i chciałaby aby wrócił. Tylko co zrobić, kiedy
jest się w śpiączce, a dowiaduje się, że ktoś nas skrycie kocha
i że to właśnie dzięki niemu nadal żyjemy? Nastka ma wrażenie,
że już nigdy nie cofnie czasu ani nie zmieni biegu rzeczy. Ale może
wystarczy wypowiedzieć ż y c z e n i e we właściwym czasie i
mocno w nie wierzyć, aby się spełniło?
Pani
Ewa urodziła się przed dwudziestoma dwoma laty w Słupsku. Studiuje
pracę socjalną na Akademii Pomorskiej w Słupsku, a wolne chwile
spędza z przyjaciółmi. O swojej debiutanckiej powieści pisze:
”(...) Życzenie jest spełnieniem marzeń, realizacją pewnych
celów założonych dawno temu. Jest również podziękowaniem dla
ludzi nadającym sens życiu. Czasami narzekamy na nasze życie, ale
nie robimy absolutnie nic, by je zmienić. Nie sięgamy po nasze
marzenia, ponieważ boimy się rozczarowania. Rzadko też o nich
mówimy, a szkoda, bo marzenia wypowiadane na głos częściej się
spełniają. Uważam, że od życia nie można brać wiele, ale
należy brać wszystko, co nam daje, bo drugim razem może nam trochę
poskąpić swojej dobroci.” - już te słowa napawają przyszłego
czytelnika jakąś sekretną mocą.
Pani Ewa Waluk |
Kiedy
przed lekturą spoglądam na magnetyczną okładkę ukazującą
„kawałek” ludzkiego tchnienia, czułam, że zawartość ukryta
między tymi dwoma tekturowymi kartkami, będzie zawierać coś
równie niezwykłego. Jednocześnie bałam się jednak, że obecność
młodych bohaterów sprawi, iż wszystko będzie zbyt zwykłe i
młodzieżowe, w końcu pozycja opatrzona mianem literatury kobiecej
powinna trafiać również do starszych odbiorców. Po przeczytaniu
kilkunastu stron nie pamiętałam już o mojej niepewności, a
zaczynałam żyć historią Nastki.
Cóż
mogę powiedzieć, by wyrazić siłę mojego zachwytu nad tą
pozycją? By pokazać ile emocji ze mnie wyciągnęła i do ilu
refleksji skłoniła? Myślę, że nadrzędną sprawą o jakiej
należy wspomnieć jest styl, jakim posługuje się debiutantka.
Przepełniony on jest swoistą oryginalnością, a jednocześnie
niepoprawną normalnością i prostotą. Czytając kolejne strony
publikacji Pani Ewy, stawałam się jakoby część pozycji, ktoś,
kto wszystko obserwuje „z góry”. Swoim słowami, które niekiedy
przybierają nawet rolę aforyzmów, pisarka wyzwalała we mnie, jako
czytelniku nie tylko smutek nad losem bohaterki, ale też żal,
poczucie przywiązania do własnej rodziny, a nawet złość
spowodowaną poczynaniami Nastki.
„Każdy
jest kowalem własnego losu, tylko nie każdy potrafi go dobrze
wystukać. Nie każdy potrafi się przyznać do błędu od razu.”
Moje
serce szczególnie ujęła część rozgrywająca się w niebie. Pani
Waluk udało się przedstawić wszystko, tak jak wyobraża się
większości ludzi, i mimo że zaznaczała szczególną rolę głównej
bohaterki, rozlegle opisywała jej „powroty” do tego, co było i
co straciła, nie zmniejszyła wagi tego niezwykłego miejsca.
Podczas wędrówki po raju świetnie mieszała teraźniejszość z
przeszłością, powodując, że sama zastanawiałam się nad własnym
życiem i tym, co zrobiłabym, gdybym straciła moją rodzinę.
„Sąsiedzi
są jak wielka rodzina. Jedni lepsi, drudzy gorsi, ale to rodzina. Ne
dadzą Cię skrzywdzić.”
Nieco
słabiej, w porównaniu do „niebiańskich” fragmentów nieco
słabsze wydawały mi się rozdziały po powrocie na ziemię, w
których bohaterka borykała się z własną psychiką i tęsknotą
za tym, co straciła. Opisy te, mimo swojej roli były zbyt
powtarzające się, a niektóre wątki zostały nie do końca
wykorzystane. Choć istniało te kilka niekorzystnych mankamentów
pozycja emanowała ogromną refleksyjnością i ukazywała
nastoletnie życie nie ze strony rodzica czy wychowawcy, ale z
pozycji rozstrojonej psychicznie dziewczyny.
„Nie
musisz być blisko, żeby ktoś o Tobie pamiętał.”
Debiutancka
powieść Ewy Waluk uczy, czym tak naprawdę jest tęsknota,
jednocześnie pokazując, iż nie jest obca nawet najmłodszym. Muszę
przyznać, że podczas czytania opisów, kiedy to Nastka przyglądała
się „jako mara” swoim domownikom, kilkakrotnie spowodowały one,
że po moim policzku płynęła łza. Tym bardziej czułam się
częścią bohaterki wiedząc, że tęsknota boli tym mocniej, gdy
kogoś widzimy, a nie możemy go dotknąć, pozmawiać z nim.
„Myślałam,
że nie będę za nim tęsknić, a tęskniłam jak oszalała. To
niesprawiedliwe, gdy pozwalasz kogoś poznać, a później ta
przyjemność spędzania z nim czasu jest nieosiągalna (…) Bo
widzisz, to wszystko przestaje mieć sens, kiedy nie mogę z nim
nawet porozmawiać i posłuchać tego jego ironicznego śmiechu.
Widzieć, jak przewraca oczami i stuka palcami, kiedy nie wie, co
powiedzieć, ale też nie chce skłamać.”
Podsumowując,
muszę przyznać, że Pani Ewa niewątpliwie umie grać na ludzkich
emocjach i świetnie wykorzystała tę smutniejszą część
ludzkiego istnienia. Wielkie gratulację kieruję również za
niesamowite i w 100% nieprzewidywalne zakończenie, które sprawiło,
że z otwartą ze zdumienia buzią, wpatrywałam się w przewracane
kartki. Pozycję chciałabym polecić nie tylko ludziom młodym, ale
przede wszystkim tym, którzy kiedykolwiek zasmakowali tęsknoty i
bólu niemożliwości bycia przy drugiej osobie w ważnych dla niej
sytuacjach. Ze swojej strony liczę, że Pani Ewa nie zakończy
„Życzeniem” swojej literackiej podróży i będę mogła w
niedalekiej przyszłości przeczytać kolejną jej książkę ;)
Książkę
mogłam przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa
Novae Res.
Przepiękna recenzja. Książkę czytałam i zgadzam się z twoją opinią. Również jestem pod wielkim wrażeniem ,,Życzenia'' i czekam na dalsze dzieła Ewy Waluk.
OdpowiedzUsuńPo takiej opini to po prostu muszę przeczytać, zaciekawiłaś mnie
OdpowiedzUsuńSiedzę przed z rozdziawioną buzią.:P To musi być cudna książka, koniecznie przeczytam. Debiut naprawdę i wywiera takie emocje nawet czytanie recenzji na jej temat ( również znakomitej)?
OdpowiedzUsuńJuż cyrysia mnie do niej przekonała, a teraz Twoja recenzja umocniła mnie tylko w przekonaniu by ją nabyć ;)
OdpowiedzUsuńKłaniam się nisko - Dziękuję za te słowa. Szykuję już kolejną niespodziankę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ewa Waluk
W takim razie nie mogę się doczekać i z niecierpliwością wypatruję ;D
Usuńno prosze co za niespodzianka . powodzenia w pisaniu.:)
OdpowiedzUsuńOj, coś czuję, że koniecznie muszę to przeczytać.
OdpowiedzUsuń