Wyd.
Novae Res,
Gdynia 2012, 232 str.
Gdynia 2012, 232 str.
Ocena: 6/10 Niezła
Czasami
bywa tak w życiu, że człowiek ma gorsze i lepsze dni. Kiedy to się
zdarza czujemy się, jakby cały ciężar świata i ludzkich smutków
opadł na nasze barki. Jednak ten stan mija, a na naszej twarzy
pojawia się uśmiech, zwiastujący, że życie może być naprawdę
piękne. Ale co począć, gdy to nie tylko chwilowe przygnębienie,
ale codzienne borykanie się nie tylko z problemem samoakceptacji,
poczucia wyobcowania i nieustającego smutku, ale przede wszystkim z
niemożnością normalnego funkcjonowania w społeczeństwie?
Choć
o autorce wiadomo niestety niewiele – to dwudziestoośmioletnia
debiutująca pisarka, która w 2005 r. została
laureatką Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego "Odmienny
Świat?". Z niezwykle krótkiej notki o Pani Kai, którą
odnalazłam w sieci, można również dowiedzieć się, że jej
debiutancki utwór jest opowieścią opartą na faktach.
„Po prostu mnie przytul” to niejako
pamiętnik pisany przeżyciami i uczuciami młodziutkiej Anety, która
zmaga się z depresją. Bohaterka walczy z własną niemocą,
bezsilnością, ograniczeniami wynikającymi zarówno z choroby, jak
i niedojrzałej jeszcze osobowości. Czytelnik przygląda się jej
próbom zmagań z przeciwnościami, a także ma możliwość
przyjrzenia się”z bliska” momentom słabości” dziewczyny, w
których ucieka się do niezwykle bolesnych sposobów –
autoagresji, objawiającej się samookaleczeniem, głodzeniem się i
próbami samobójczymi. Jak tak wątła psychicznie nastolatka może
poradzić sobie z przypadłością? Czy ktoś jest w stanie pomóc
Anecie?
Decydując się na publikację „Po prostu
przytul” byłam w pełni świadoma, że nie będzie to prosta,
literacka podróż, jednak wierzyłam, że uda mi się dzięki tej
pozycji poznać zakamarki nawet najbardziej przygnębionej duszy
ludzkiej i przekonać się o możliwości pomocy takim osobą.
Przyznaję, że sama jestem nie tylko bardzo uczuciowym i wrażliwym
człowiekiem, ale również nie umiem obojętnie patrzeć na ludzkie
cierpienie, kłopot, bezsilność. Dlatego też bardzo, ale to bardzo
chciałam przeczytać pozycję Pani Platowskiej.
„Depresja jest jak cegła umieszczona na
czubku głowy. Ciężar przytłacza myśli i zamienia je w sztabki
ołowiu.”
Kiedy zaczynałam czytać tą nietypową
książkę, liczyłam, że główny temat zostanie ukazany jak w
„Szarej tęczy”, tyle że z większą dawką emocji i odczuć
głównej bohaterki. To co zastałam, zupełnie odbiegło od mojej
wizji tejże lektury. Dlaczego? Początkowo trudno było mi się
wczytać w niezwykle ciężkie i przepełnione żalem i bólem
opowiadanie pisane słowami młodej dziewczyny pogrążonej w
depresji. Wydawało mi się to tak nierzeczywiste, choć znałam
osoby, które również borykały się z przypadłościami
dotyczącymi własnej psychiki, iż traktowałam pozycję z niemałą
rezerwą. Choć były momenty, kiedy chciałam odłożyć dzieło
Pani Kai na półkę, aby choć na chwilę odpocząć od tych
przytłaczających wypowiedzi, nie mogłam. Z każdą kolejną stroną
zaczynałam rozumieć, że życie nie zawsze jest białe,
biało-czarne, ale nawet kruczoczarne. Ten niewątpliwy przełom w
moim czytaniu nastąpił, kiedy dobrnęłam do drugiej, z pewnością
pisanej lepszym językiem, części.
„Czuję się jak ktoś pobity od środka na
śmierć, nie jak ktoś żywy, ale jak nie-trup.”
Główna bohaterka – Aneta – boryka się z
depresją. Wiele ludzi nadal uważa, że osoby zmagające się z tą
chorobą to desperaci, którzy chcąc zwrócić na siebie uwagę „tną
się”, jednocześnie pokazując światu, jacy to oni nie są.
Przykre. Ale czy tak naprawdę choć część społeczeństwa wie,
kim są tacy ludzie? Jak można im pomóc?
„Schwytana w sidła własnych niepokojących
myśli, upadająca, zupełnie sama, bezbronna, raniona, nieufna,
chora, cierpiąca, pragnąca śmierci, uwięziona w błędnym kole
depresji, torturowana przez własny umysł. Oto ja.”
Dzięki Pani Platowskiej poznajemy jakoby dwa
światy – rzeczywistość Anety oraz realia ukazujące możliwości
podania pomocnej dłoni chorym, takim jak dziewczyna. Autorka wpadła
na świetny pomysł podziału pozycji początkowo zrzucając emocje
na czytelnika, a potem „ściągając je warstwami”. Taki zabieg
może pozwalać zrozumieć wielu Polakom, czym tak naprawdę jest
depresja i jak pomóc cierpiącym od wewnątrz.
Szczególnie spodobał mi się (jeśli można
tak powiedzieć) opis przeżyć dziewczyny w szpitalu
psychiatrycznym. Za sprawą Pani Kai mogłam przekonać się, że nie
zawsze człowiek jest traktowany jak istota ludzka, tylko dlatego, że
jest inny, nie taki jak reszta, chory. Przykre, ale niestety
prawdziwe.
„Coaxil, Estazolam i Dormicum. Wrzucają ci
to do buzi jednym sprawnym ruchem i potem patrzą, czy połknęłaś,
gmerając w ustach brudnymi paluchami. Czujesz się kompletnie
odczłowieczona iz niewolona. Nikt nie ma do ciebie szacunku i nikt
nie próbuje nawet dostrzec w tobie czującej istoty ludzkiej.”
Autorce udało się również niezwykle lekko,
a zarazem wyraziście ukazać pierwsze próby powrotu do życia
Anety. Kiedy czytelnik czytał jej słowa, mógł poczuć się, jakby
oglądał maleńkie dziecko stawiające pierwsze kroki. Takim właśnie
niewielkim stworzeniem była wtedy główna bohaterka.
„Zwycięzcą nie zawsze jest ten najlepszy,
który zdobywa główną nagrodę. Zwycięzcą może być człowiek,
który próbuje coś zmienić w sobie, swoim życiu i podejściu do
otaczającego świata, pomimo wszelkich trudności. Człowiek, który
robi pojedyncze, powolne kroki, przekraczając własne lęki i
ograniczenia, podczas gdy inni bez trudu biegną.”
Choć pomysł jest naprawdę błyskotliwy,
trochę gorzej o wykonanie. Moje wahania co do tego, czy przeczytam
całość książki, wynikały również z tego, że Pani Kaja nie za
bardzo popisała się od językowej i stylistycznej strony utworu w
pierwszej części, stosując wręcz nagminnie powtórzenia.
„Pierwsze koty za płoty” - Pani Platowskiej udało się (na
szczęście) zrehabilitować drugą, znacznie lepszą częścią,
która była nie tylko atrakcyjniejsza pod względem gramatycznym i
estetycznym języka, ale również została zabarwiona takim
uczuciami jak współczucie, chęć pomocy, wzajemne zrozumienie.
Podsumowując, muszę przyznać, że mimo
początkowych potknięć, Pani Kai udało się zaliczyć całkiem
niezły debiut, głównie za sprawą empatycznego ujęcia drugiej
części - „Reanimacji”. Wielki plus , który kieruję w jej
stronę za poruszenie ważnego, ale często mało dostrzegalnego
tematu, z pewnością zachęci do lektury nie tylko osoby wrażliwe
na ludzkie cierpienie i krzywdę, ale także ludzi, którzy chcą
dowiedzieć się czegoś na temat choroby w większości
charakteryzowanej stereotypami. Wierzę też, że ta publikacja
mogłaby pomóc personą cierpiącym tak, jak główna bohaterka „Po
prostu przytul”.
Książkę
mogłam przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa
Novae Res.
-------------------
Wielu
z moich stałych czytelników z pewnością zauważyło, że nieco
znikłam z blogowego środowiska na ponad dwa tygodnie. Choć nie
jest to do końca prawda, bo zaglądałam w miarę możliwości na
Wasze blogi, przyznaję, że brakowało mi czasu by w pełni oddać
się blogowaniu. Przysłużyła się temu nie tylko szkoła,
kartkówki, sprawdziany i powrót do rutyny, ale przede wszystkim
ogrom uroczystości rodzinnych począwszy od osiemnastek, a
skończywszy na czterdziestkach i weselach. Mój czas pochłonęły
też pierwsze szkolne lektury i przygotowania do Olimpiady
historycznej. W tym roku szkolnym postanowiłam także zacząć
aktywniej działać w szkole poprzez samorząd szkolny. Obiecując
poprawę chciałabym pochwalić się owocem dwutygodniowego
zaangażowania – moim pierwszy artykułem na stronę eoborniki.pl .W najbliższych dniach postaram się postaram się opublikować kilka recenzji m.in "Życzenia" Ewy Waluk" oraz wywiad z Panem Jackiem Getnerem. Z cyklem powrócę od nowego miesiąca ;)
bardzo ciekawa tematyka i chętnie zapoznam się z książką :)
OdpowiedzUsuńzaciekawiła mnie ta książka, ciekawe czy pojawi się w mojej bibliotece
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia na Olimpiadzie i wytrwałości z szkole! Książka na razie nie, ale może kiedyś. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny - wracaj szybko :)
OdpowiedzUsuńCo do książki - nie mam czasu. Ja również mam pełno sprawdzianów i kartkówek, a w swoim życiu też muszę choć trochę uczestniczyć :)
Zawsze jestem otwarta na wszelkie debiuty pisarzy, dlatego bardzo chętnie dam szansę tej książce, jak tylko trafi się ku temu okazja.
OdpowiedzUsuń