Pokazywanie postów oznaczonych etykietą J. D. Bujak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą J. D. Bujak. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 9 grudnia 2012

[107] J. D. Bujak „Bilbord”

Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2012, 448 str.
Ocena 10/10 Niecodzienna

Bilbord. Tata prosta, krótka, a zarazem niezwykła nazwa. Większości kojarzy się ze smukłymi dziewczynami, które reklamują przeróżne produkty. Często miłe oku lecz niestety stojące blisko drogi i rozpraszające kierowców pokonujących długie lub krótsze trasy. Reklamy w gazetach, jak i te na bilbordach to sposób na życie, krótka chwila utrwalenia ich piękna, które prędzej czy później przeminie. Mimo to wyzwalają w oglądającym raczej pozytywne wrażenia. Ale czy na pewno?

J. D. Bujak – imiona i nazwisko, które jeszcze półtora roku temu nie były mi znane. Pamiętam, że kiedy czytałam „Listę” za pośrednictwem Google przeszukiwałam wszelkie możliwe zakamarki sieci, by dowiedzieć się choć słówko o tej niezwykłej debiutującej pisarce, którą początkowo po niezwykle tajemniczym zapisie na okładce, uważałam za mężczyznę. Asia od urodzenia zakochana w muzyce. Choć ukończyła architekturę i urbanistykę, zajęła się pisarstwem. Chłodny ścisły umysł otwarty na niewytłumaczalność, inność i mistycyzm. A prywatnie – najmilsza osoba jaką znam ;) Nie tylko uprzejma, ale również kontaktowa, pełna optymizmu pisarka. 

Krzysztof Pasłęcki – właściciel świetnie prosperującej, uroczej kwiaciarni w centrum Kazimierza Dolnego, ukochany partner mądrej i oddanej kobiety, dobry przyjaciel i szef – ma wszelkie powody, by uważać się za człowieka sukcesu. Wiedzie spokojne, szczęśliwe życie, które nagle urywa się wraz z wizytą dawnego przyjaciela – policjanta Feliksa Pokornego. Kim jest Pokorny i jaką wiadomość przekazał? Co łączy Pasłęckiego z serią wyjątkowo brutalnych morderstw? Odpowiedzi na te pytania są zaskakujące, a w obliczu tragedii, otaczający Krzysztofa Pasłęckiego świat okazuje się zupełnie inny niż dotychczas.” - i bez tego krótkiego opisu z tyłu okładki miałam wielką ochotę na najnowszą publikację Asi Bujak.
Fiszek niewiele, ale...

Kwietniowy, zimny poranek, a ja razem z koleżanką przebijam się przez miasto, by jak najszybciej dotrzeć do ulubionej księgarni. Pod drzwiami sklepu jestem prędzej niż sam sprzedawca. Kiedy książkę mam już w rękach i idę ze znajomą w stronę szkoły ona mnie pyta:
-Co to za książka?
- Mojej znajomej. Piszę genialne kryminały – odpowiadam.
- To będziesz musiała mi ją kiedyś pożyczyć – mówi, a ja już wiem, że zarażę zafascynowaniem prozą Asi nie tylko Karolę ;)

Palce w kielichach tulipanów, brutalne ułożenie kobiety, która przed kilkoma minutami zmarła przy porodzie, a na dodatek ta wirówka – kolejne morderstwa i gesty seryjnego mordercy coraz to bardziej mnie zaskakiwały. Cały czas brakowało mi jednak jednego elementu układanki – co łączy kobiety (wzajemnie ze sobą) i jaki jest motyw mordercy? Po lekturze „Listy” czułam, że wszystkiego mogę się spodziewać nie tylko po kolejnych „pomysłach” na mord, ale również po pobudkach zabijającego. Każda kolejna strona zaskakiwała i choć robiło się już ciemno za oknem i dobrze wiedziałam, że jedno z makabrycznych morderstw napędzi mi trochę strachu, nie mogłam przestać czytać.

Pstryk. Włączona. Wiedział, że baterie są na wyczerpaniu, a drugich takich nie znajdzie w całym domy. Chciał, żeby latarka świeciła zawsze, kiedy jej potrzebuje, kiedy się boi.”

Dowody "zbrodni" - zdjęcie moich dochodzeniowych poczynań.
Przyznam, że dawno, tak nie wciągnęłam się w rozgrywki psychologiczne autora kryminału, które w „Bilbordzie” zafundowała swoim czytelnikom Asia. W pewnym momencie czytania publikacji moja ciekawość doszła do tego stopnia, że sama chwytałam za kartkę i zapisywałam kolejne nazwiska zamordowanych i przeróżne fakty i okoliczności dotyczące morderstw. Choć nic szczególnego nie wyszło z mojego „dochodzenia”, mój szósty zmysł pod[powiadał, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda – mordercą nie będzie „pewniak” wg Pokornego. „Bo przecież czym autorka zaskoczyłaby czytających? Ale jak nie on, to kto? A może jednak będzie tak, jak obstawia detektyw” - takie błędne koło zataczało się w mojej głowie, kiedy czytałam najnowszy kryminał Joanny Bujak.

Puławy późnym popołudniem były wyjątkowo puste, przynajmniej przelotówka, problem zaczął się zaraz za miastem, gdzie drogowcy łatali dziury w asfalcie.
- Oni się chyba wszyscy zmówili, żeby akurat dzisiaj.”

Autorka z kolei zapunktowała u mnie nie tylko świetną budową fabuły i zmiennym biegiem akcji, ale również strasznie realistycznie ukazanych tłem Polski. Piętnując działanie policji czy „piękno” załatanych polskich dróg, umożliwiła czytelnikowi poczucie klimatu, gdyż często samego dotykały go opisywane wydarzenia. Przez taki splot akcji z drugim planem, można było pomyśleć, że Nas również mogą spotkać takie sytuacje. Jednocześnie Asia wprowadzała napięcie i dreszczyk emocji, co dla dobrego kryminału jest konieczne.

Przebijali się zatłoczoną Puławską w stronę zjazdu na siódemkę w kierunku Radomia i Kielc, rozmawiając o korkach, remontach dróg, budowie stadionów prze mistrzostwami Europy oraz o życiu.”

Postacią, która bezwzględnie skradła moje serce, nie był, jak można by się spodziewać niezwykle męski, a przy tym opiekuńczy i zaradny Krzysztof, a zdecydowany, a czasem nieco opryskliwy Pokorny. W tym mężczyźnie fascynowała mnie nieustępliwość i zdecydowanie w swoich dzianiach. Jednak największe uznanie w moich oczach budziła jego sprzeczność charakteru – mimo iż był określany przez twarde zasady, stalowe ramy i racjonalne spojrzenie na sprawę , był niezwykle opiekuńczy w stosunku do tych, których kochał, zwłaszcza Krzysztofa, który był dla niego niczym syn i za którego to czuł się odpowiedzialny.

Mruganiem odpędził łzy. Nie przy Krzysztofie nie będzie się rozklejał. Musi być twardy jak skała. Jak opoka.”

Czytając ;)
Kolejnym ciekawym aspektem lektury, który nieco aż mnie zaszokował był syndrom, którego doświadczył Krzysztof. Początkowo myślałam, ze ktoś faktycznie wchodzi w nocy do domu mężczyzny i zadaje mu rany. „Ale jak?” - kombinowałam. Z czasem zaczynałam się zastanawiać czy to może nie on sam zadaje sobie rany, ale wydawało mi się to nader irracjonalne. Przyznam, że Asia niezwykle umiejętnie po raz kolejny zagrała „melodię” wg której krążyły moje myśli, choć kierunek był zupełnie wręcz odwrotny.

"Ty jesteś sobą, a nie swoim ojcem. Co z tego, że on jest przestępcą, skoro wyrosłeś na dobrego, łagodne człowieka? Złe czyny rodziców nie mogą być wiecznym piętnem. Nie mogą skreślać dzieciaków z listy potencjalnych dobrych obywateli. (…) Za dobrze cię znam i wiem, że nigdy nie skrzywdziłbyś ani mnie, ani naszych dzieci.”

Podsumowując, muszę powiedzieć, że dawno nie czytałam pozycji, która nie tyle zawładnęła moimi emocjami, ale właśnie psychiką. Kolejne strony niosły za sobą następne rozmyślania – spirala coraz bardziej się skręcała. Po lekturze, która choć nie dorównała „Liście”, czułam, że mogłabym zaraz zacząć czytać od początku. I choć opinię spisuję po ponad dwóch tygodniach od lektury, jedno wiem na pewno – Asi i wydawnictwo Prószyński i S-ka chcę kolejną książkę!

-------------------------

Dość długi czas nie pisałam. Wpłynęła na to nie tylko przegrana (i to dwa weekendy z rzędu) mojej ulubionej drużyny, ale również mała dezorganizacja czasu. Bywały dni, kiedy wykończona padała na łóżko koło godziny jedenastej, ale miały miejsce też momenty, kiedy aż mną władało, żeby usiąść do napisania opinii, ale komputer był niestety „zajęty” przez którąś z sióstr lub tatę. Zbliżają się Święta – magiczny czas, nie tylko dla ciała (odpoczynek), ale również dla duszy. Święta, które będą chyba jednymi z najpiękniejszych – spełnią się moje największe marzenia. Obiecuję się wziąć na dniach za pisanie i opublikować recenzję „Odysei...” i „Telefonu od Anioła”. Jak tylko zmodernizuje stronę Projektu Musierowicz, nad którym opiekę przekazała mi Karolina, przedstawię Wam (mam nadzieję, że znajdę wśród czytelników mojego bloga Musierowiczoholików) idee wyzwania i nową, odświeżoną stronę, o którą tak długo dbała Karolina.

niedziela, 2 października 2011

[72] J. D Bujak „Spadek”

Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2011, 456 str.
Ocena: 10/10 Perełka

Na polskim rynku znajdujemy coraz to różne pozycje. Jedni polują na romanse, inni na powieści obyczajowe, kryminały czy sensacje. Jednak często jest tak, iż pozycja, która zachwyci nas opisem okaże się totalnym dnem. Z moim uznaniem spotykają się często publikacje kryminalne i sensacje. Nutka tajemniczości jest potrzebna w życiu każdego człowieka. Zagadka rozbudza nie tylko naszą wyobraźnię, ale również kształtuje naszą osobowość, poprzez dążenie do jej rozszyfrowania.

Kto kryje się pod tajemniczym skrótem J. D. Bujak? Od urodzenia zakochana w muzyce. Choć ukończyła architekturę i urbanistykę, zajęła się pisarstwem. Chłodny ścisły umysł otwarty na niewytłumaczalność, inność i mistycyzm. A prywatnie – najmilsza osoba jaką znam ;) Nie tylko uprzejma, ale również kontaktowa, pełna optymizmu pisarka. Kiedy czytałam pierwszą powieść tej autorki - „Listę”, wiele osób myślało, że tylko mężczyzna mógł napisać TAKI kryminał. A jednak my kobiety nie jesteśmy aż tak ocieniane ;P Asia jest dla mnie przykładem na to, że Polak też potrafi ^^

Najnowsza publikacja, która wyszła spod pióra Asi opowiada o młodej, twardo stąpającej po ziemi lekarce Megi, która otrzymuje w spadku po ciotce zabytkową kamienicę nieopodal krakowskiego rynku. Dziewczyna postanawiam przeprowadzić się z Gdańska i zamieszkać w malowniczym Krakowie. W nowym mieście przychodzi się jej zmierzyć nie tylko z nowymi ludźmi, ale też niewyjaśnialnymi z pozoru zdarzeniami. Choć początkowo Małgosia próbuje wytłumaczyć wszystko racjonalnie, z czasem przekonuje się o swojej „inności”. Dar, który staje się nadzieją na przyszłość, otwiera wrota do sekretnej przeszłości, w której wszystko, co dotychczas poznane, zmienia twarz. Co zrobić ze spadkiem, na który składają się strach, zagadki i drzwi do innego świata? Czy młoda lekarka sprosta swojemu zadaniu ? ;D

Kiedy tylko dowiedziałam się od Asi, że pod koniec sierpnia wychodzi jej druga książka, dobrze wiedziałam, że ta pozycja po prostu musi stanąć na mojej półce. Kiedy zaczynała zbliżać się data premiery już liczyłam grosz do grosza, żeby zostawić sobie określoną sumę na „Spadek”. Jednak dzień przed wyjściem na rynek publikacji Joanny czekała mnie miła niespodzianka ;) Przyznam się, że otwierając paczkę, cieszyłam się, jakbym wygrała w Lotto. Pełna optymizmu chwyciłam za pozycję i....

Często jest tak, że debiutancka publikacja to perełka, a kolejna zawodzi oczekiwania czytelnika. Czasami jest jednak tak, że pierwsza powieść to przedsmak, czy swoista „przystawka” dla kolejnych dzieł. Z pewnością mogę powiedzieć, że „Spadek” nie zawiódł mnie, a wręcz przeciwnie – wywarł na mnie tyle pozytywnych emocji, ze długo nie mogłam się otrząsnąć po lekturze i napisać recenzji. Jeszcze dwa tygodnie temu słowa kotłowały się we mnie, a ich przygniatająca ilość nie mogła „wyjść” na światło dzienne za jednym razem ;)

Mogę powiedzieć tylko jedno – zakochałam się w tej książce ^^ Dlaczego ? Na rynku jest teraz masa publikacji. Są genialni autorzy, którzy zachwycają masy. Meyer czy Rowling zachwyca niemal każdego polskiego czytelnika (z książkami tej pierwszej Pani, jak dotąd nie miałam się sposobności spotkać, z kolei z publikacjami Pani Rowling miałam tyko 15-stronicowy kontakt). Mimo to, myślę, że proza Asi ma w sobie to „coś” co przyciąga Cię jak magnez i nie pozwala przestać czytać. Moim zdaniem to coś więcej niż magiczna aura serii o Harrym Potterze czy popularność sagi „Zmierzch”.

Przez następne pół godzinny w milczeniu przeglądali dokumenty. Wokół unosił się zapach starych książek, kurzu, suszonych kulek na mole oraz obłok pyłu – jak mgiełka tajemnicy.”

Śmiało mogę również powiedzieć, że „Spadek” nie ma w sobie momentu kulminacyjnego, czegoś, co najbardziej ujęło by czytelnika. Dlaczego ? Ponieważ cała powieść – poczynając od strony 1 do 456 – jest tym przebłyskiem wspaniałości i niepowtarzalności. Książkę mógłbyś czytać do późnych godzin nocnych, wiedząc, że wcześnie rano musisz wstać do pracy czy szkoły, jednak nadal czułbyś niedosyt i władałaby Tobą ogromna chęć czytania dalej ;) Ta niepowtarzalna moc słów, które wręcz władają czytającym dogłębnie go wciągając to chyba największy atut powieści ^^

Idąc dalej – zachwycili mnie bohaterowie. Bardzo polubiłam Megi, choć początkowo denerwował mnie jej upór z racjonalnym uzasadnianiem zjawisk zachodzących w domu. Mimo to myślę, że gdybym sama znalazła się na miejscu Małgosi, robiłabym pewnie tak samo ;P Muszę zdradzić, że dzięki „Spadkowi” Małgorzata to jedno z moich ulubionych imion ^^ Drugą postacią, która wypadła w moich oczach równie dobrze była Majka. Spodobało mi się jej pozytywne nastawienie do świata i umiejętność rozwiązywania problemów.

Nie potrafiła tego określić, lecz wchodząc pomiędzy rzędy nagrobków, czuła się jak intruz. Nie pasowała tutaj. Buła inna. Żywa.”

Kolejna rzeczą, za która Asi należą się oklaski jest magiczna otoczka powieści. Te wszystkie zaklęcia, wieńce i statua, którą widzą tylko wybrani była strzałem w dziesiątkę ! Dzięki tym drobnym, ale za to bardzo wyrazistym elementom czytelnik był jeszcze bardziej wciągany w świat Megi. Najbardziej spodobał mi się wątek z magicznym wieńcem. Motywy roślinne jeszcze bardziej zachęciły mnie do lektury i mimo iż było już grubo po 23 czytałam dalej.

Jednak było coś co spodobało mi się jeszcze bardziej, a mianowicie herbaciarnia ! Mogłabym się usiąść w niej i pijąc hektolitry herbaty, siedzieć godzinami. Różne herbaciane smaki opisywane w powieści wywoływały na mojej twarzy szeroki uśmiech. Natomiast po mojej głowie chodził zapach tego niezwykłego pomieszczenia ^^ Cieszę się również, że czytając pozycję As mogłam poznać kawałek nieznanego mi dotąd Krakowa ;)

Podsumowując pozostaje mi tylko powiedzieć, że już nie mogę się doczekać kolejnej publikacji spod pióra Asi ;) „Spadek” natomiast polecam fanom mocnych wrażeń i entuzjastą nowości w lekturze. Obiecuję Wam, że ma pewno się nie zawiedziecie, a zakończenie powieści wywrze na Was mocne wrażenie ;)

Za możliwość przeczytania pozycji serdecznie dziękuję Asi oraz Wydawnictwu Prószyński i S-ka ;)


środa, 6 lipca 2011

Wywiad z Panią Joanną Bujak – Autorką książki pt. „Lista”

Pamiętacie mój wywiad z Anią Andrew – autorką „Kronik Niebios” ? Po rozmowie z młodą pisarką i jej opublikowaniu na blogu obiecałam sobie, że powtórzę taką konwersację z innym pisarzem jeszcze w tym roku. I udało się! ^^ Skontaktowałam się z Panią Joanną, której książka pt. "Lista" wzbudziła we mnie tyle zachwytu. Pani Bujak z przyjemnością zgodziła się ze mną porozmawiać ;) Myślę, że dzięki tej rozmowie i wy dowiecie się kilku ciekawych rzeczy na temat tej debiutującej pisarki ;D

Joanna Bujak


Meme: Witam serdecznie Pani Joanno i ogromnie dziękuję, że zgodziła się Pani udzielić mi wywiadu. Bardzo spodobała mi się Pani debiutancka powieść. Czytuje różne książki, choć muszę przyznać, że publikacje kryminalne ( mimo że lubię) rzadziej. Chciałabym więc zapytać dlaczego kryminał, a nie np. romans czy powieść obyczajowa jest Pani debiutem ?

Joanna Bujak:
Witam.
Od dziecka bardzo dużo czytałam. Najpierw baśnie, bajki i krótkie opowiadania. Potem przyszła kolej na wypożyczane w bibliotekach książki, oraz te, które znajdowały się w domu. Któregoś razu mój tata, który pracował w bibliotece, przyniósł jedną z książek Mastertona. Zaintrygował mnie tytuł „Manitou”, więc otworzyłam pierwszy rozdział i… tak się zaczęło. Najpierw pochłaniałam horrory, a potem kryminały oraz powieści sensacyjne. Pomiędzy książkami tego gatunku przewijały się również inne np. przygodowe, obyczajowe, naukowe i fantastyka. Jednakże wciąż największą przyjemność sprawia mi czytanie powieści „z dreszczykiem”. Stąd wybór tematyki.

Meme: Dlaczego zaczęła Pani pisać ? Co Panią do tego skłoniło : było to może jakieś wydarzenie ?

Joanna Bujak:
Cóż, na szczęście w moim życiu nie było jakiś traumatycznych wydarzeń, i oby tak zostało. Jako dziecko sam wymyślałam bajki, którymi gnębiłam później moją babcię i młodszą siostrę. Potem przyszedł czas na pisanie pamiętników, krótkich opowiadań i baśni. W szkole średniej przymierzałam się nawet do większej powieści, ale tak na prawdę zabrałam się do tego dopiero na studiach. Nigdy nie miałam odwagi pokazać swoich prac. Wreszcie doszłam do wniosku, że może będzie lepiej gdy przeczyta je ktoś obcy. Zawsze miałam wrażenie, że ocena kogoś z rodziny lub przyjaciół nie będzie obiektywna, a właśnie na takiej opinii mi zależało. Chciałam wiedzieć czy z tego pisania coś będzie, czy lepiej zająć się czyś innym i skończyć bujać w obłokach. Zamieściłam kilka rozdziałów pierwszej powieści na dużym serwisie literackim w internecie. Prawdę mówiąc byłam przekonana, że powieść się nie spodoba. Że zostanie nisko oceniona i wtedy wszystko będzie jasne. Tymczasem dostawałam bardzo wysokie oceny, pochwały i prośby o kolejne rozdziały, wysyłane bezpośrednio na skrzynkę pocztową. Każdy pisał, że powinnam ten tekst wydać, więc odważyłam się, wysłałam do wydawnictwa... no i tak się zaczęło...

Meme: Kolejną rzeczą, która mnie nurtuje jest fabuła Pani publikacji. Każdy pisarz stara się, by poszczególnymi wydarzeniami w życiu bohaterów wciągnąć czytelnika w świat literatury i nie pozwolić odejść od lektury. Moje pytanie brzmi więc: Skąd pomysł na takową fabułę publikacji oraz na te wszystkie zabójstwa?

Joanna Bujak:
Zapewne jest to efekt zdecydowanie za bardzo wybujałej fantazji, podsycanej dodatkowo poprzez czytanie książek o zbliżonej tematyce. Oczywiście to, co się dzieje w moich powieściach nijak się nie ma do życia codziennego. Nie mam morderczych zapędów, nie biegam po domu z tasakiem…

Meme: Kiedyś, na pewnym spotkaniu autorskim usłyszałam od pisarki, że książkę można pisać na kilka sposobów. Pisze się ją od końca, częściami, których kolejność ustala się później lub „tradycyjnie” od deski do deski. A jak Pani pisała „Listę” ? Czy miała Pani od początku zaplanowane, jak potoczy cię akcja, jakie przygody będą przeżywać bohaterowie i jakie trudności będą ich spotykać ? Czy może w trakcie pisania wszystko samo nabrało kolorów?

Joanna Bujak:
Podczas pisania „Listy” zajmowałam się dwójką swoich dzieci. Kiedy maluchy zajęły się bajką, zabawkami czy rysowaniem, ja dopadałam klawiatury i pisałam. Można powiedzieć, że „lista” powstawała z „doskoku”.
Jeżeli chodzi o techniczną stronę tworzenia powieści… cóż, rzeczywiście każdy autor robi to na swój sposób. Ja nie trzymam się przyjętej na początku fabuły. Zaczynając powieść mam w myśli jedynie jej ogólny zarys. Sama nie wiem, kto będzie w końcu tą „złą” postacią. Uważam, że tworzenie w ten sposób – na bieżąco – jest lepsze, bardziej naturalne.
Często jest tak, że opisując osobę, którą z góry uważamy za postać negatywną używamy takich sformułowań, że czytelnik z kontekstu i tak się domyśla, iż to właśnie ta postać jest „czarną owcą”. Jeżeli autor sam nie jest do końca pewien, kim okaże się wybrana postać, wówczas charakteryzacja takiego bohatera będzie wykonany bardziej neutralne, a co za tym idzie, czytelnikowi będzie trudniej ocenić, kto w końcu jest przestępcą. Zapewne dzięki takiemu wybiegowi powieść jest bardziej zaskakująca.

Debiutancka publikacja Pani Joanny
Meme: Niedawno czytaliśmy na lekcji języka polskiego fragment wywiadu z Arturem Barcisiem, w którym mówił jak buduje postać. Wspomniał, że często przygotowując się do roli, obserwuje różnych ludzi, jednak nie tylko z tego składa się odgrywana przez niego kreacja . „Sporo wprowadzam w postać siebie” - mówił. Choć telewizja i literatura to dwa różne oblicza sztuki, w każdym ważny jest bohater. Jak Pani stworzyła swoich ? Skąd pomysł na ich imiona, pracę, historię ?

Joanna Bujak:
Większość bohaterów jest wymyślona. Raczej nie wzoruję się na bliskich mi osobach. A nazwiska wybieram na chybił trafił. Oczywiście staram się nie powielać kilku imion i nazwisk w jednej książce.

Meme: Początkowe pytania dotyczyły książki, ale ważny jest także pisarz. Jedni piszą książki, bo jest to ich marzenie, czy życiowy cel, inni chcą pokazać światu, że to nie jest wcale takie trudne i oni też potrafią. Są też tacy, którzy piszą, bo skłoniło ich do tego jakieś wydarzenie. A Pani, Pani Joanno, dlaczego pisze ? Dla przyjemności, czy może jest to „sposób” na życie?

Joanna Bujak:
Robię to dla przyjemności. W Polsce chyba jest bardzo trudno utrzymać się tylko z pisania powieści. Podobno jest niewielu takich autorów. Tak, więc na razie jest to hobby, a później… kto wie?

Meme: Krytyka to coś nieuniknionego w dzisiejszym świecie. Jak Pani reaguje na nią ?

Joanna Bujak:
Oczywiście zależy to od rodzaju krytyki. Jeżeli ktoś wytyka błędy, albo niespójności tekstu, wówczas dziękuję takim osobom za pomoc. Tak zdarzało się na serwisie „opowiadania.pl”, gdzie zawsze można liczyć na sugestie i wskazówki innych początkujących pisarzy.
Bardziej drażniące są komentarze osób, które piszą, że lubią czytać np. powieści historyczne, a ta książka się im nie podoba. Wtedy zastanawia mnie, czy aby opis nie jest zbyt skąpy, że niektórym osobom trudno domyślić się, z jakiego gatunku literackiego jest dana powieść.
Jeżeli ja nie lubię danego rodzaju literatury, to po prostu po nią nie sięgam, lub nie wypowiadam się na jej temat.


Meme: Nie tylko ja jestem zafascynowana Pani powieścią. Mój entuzjazm do „Listy” podziela moja siostra, która przeczytała ją w zaledwie trzy dni. Obie zgodnie stwierdziłyśmy, że historia Mateusza i Michaliny byłaby dobrym materiałem na genialny film. Gdyby zaproponowano Pani nakręcenie ekranizacji książki i miałaby Pani prawo wyboru odtwórców głównych ról, kogo by Pani wybrała?

Joanna Bujak:
Bardzo się cieszę, że powieść się paniom tak spodobała. Jeżeli chodzi o ekranizację, to prawdę mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Film powstały na podstawie „Listy” byłby chyba zbyt brutalny.

Meme: Zmierzając ku końcowi pragnę zapytać o to, co zapewne ciekawi wszystkich fanów „Listy” i Pani prozy – Kiedy będziemy mogli przeczytać kolejną publikację Pani autorstwa? Jeśli Pani może, niech zdradzi nam choć rąbek tajemnicy co do fabuły ;)

Joanna Bujak:
Pod koniec wakacji, nakładem wydawnictwa Prószyński pojawi się kolejna powieść „Spadek”, tym razem kierowana do kobiet. Jest zdecydowanie mniej brutalna, za to jest w niej więcej magii i oczywiście nietypowy, trudny wątek romantyczny. Myślę, że wielbicielki takiej literatury będą zadowolone. Z kolei trzecia powieść będzie klimatem zbliżona do „Listy”, ale bardziej rozbudowana i wielowątkowa.

Meme: Na koniec chciałabym zapytać o rzecz najprzyjemniejszą według mnie dla pisarza. Co Pani czuje, gdy widzi swoją publikacją na półkach księgarni?

Joanna Bujak:
Okrutną rozterkę! Najpierw radość, że książka jest na półce. A zaraz później rozpacz, że jest na tej półce. No, bo skoro wciąż tam leży to znaczy, że się nie sprzedaje, lub sprzedaje się nieźle i jest w stałej ofercie sklepu.

Meme: Nie pozostało mi nic jak ogromnie podziękować Pani, Pani Joanno za poświęcony mi czas ;)

Joanna Bujak:
Dziękuję również i pozdrawiam serdecznie.


Mój drugi wywiad przyniósł mi jeszcze więcej radości niż pierwszy ;P Coraz bardziej podoba ta forma wypowiedzi. Mogę Was więc zapewnić – jeszcze niejedną rozmowę z autorem, przeczytanej przeze mnie publikacji przeczytacie u mnie ^^

poniedziałek, 23 maja 2011

[57] J. D. Bujak „Lista”

                                                            Wyd. Novae Res
Gdynia 2009, 259 str.
Ocena: 10/10 Perełka

Muszę przyznać, że dawno nie chwyciłam za pozycję, dlatego, że opis wydawał mi się jedną wielką tajemnicą. W przypadku „Listy” Pani Bujak tak właśnie było. Przed lekturą nie miałam pojęcia o istnieniu zarówno autorki, jak i książki. Pierwszy raz przeczytałam o niej przeglądając publikacje wydawnictwa Novae Res. Od razu rzuciła mi się ona w oczy, nie tylko z powodu niebywałej okładki, ale również, jak już mówiłam z powodu tajemniczości opisu lektury. Z wielką nadzieją na na prawdę dobry kryminał ;)

A kim właściwie jest Pani Bujak ? Jak zawsze po lekturze zaczęłam szukać informacji na temat owej autorki. Byłam pewna, że znajdę jakąś stronę internetową lub krótkie info na Wikipedii. Byłam tym bardziej gdyż moje przypuszczenia się nie sprawdziły. Czułam się jak Mateusz i Michalina szukający „Krwawych róż”. W końcu moje starania zostały uwieńczone sukcesem, dlatego, że znalazłam na pewnym portalu z opowiadaniami inne dzieło Pani Joanny. Przyznaję, że ciekawość wzięła górę i przeczytałam kilka pierwszych wersów. Mam zamiar dokończyć lekturę opowiadania w wakacje.

Trochę miejsca poświęciłam Pani Bujak, która pisze rewelacyjnie i pozwala czytelnikowi razem z bohaterami walczyć o życie, ale należy teraz przejść do sedna sprawy. Kryminał zawarty na 259 stronach opowiada o ucieczce dwójki, nieznającej się przed incydentem osób. Tak jak pozostała ósemka są oni na liście Krwawego Żniwiarza, który każdą swoją ofiarę zabija z ogromnym okrucieństwem. Przykładem jego nieludzkiego zachowania jest fragment książki, który był zawarty z tyłu okładki : „Nie mam pojęcia, co się działo później i jak długo to trwało. W każdym razie pamiętam, że najpierw poczułem ból – potworny, rozdzierający ból wzdłuż prawego boku. (…) Powoli otwierałem zapuchnięte i posklejane powieki. Leżałem na czymś twardym, a wokół panował półmrok. Gdzieś za moimi plecami musiała się świecić niewielka lampka. Nie mogłem sobie przypomnieć, co tutaj robię. (…) Chciałem się podnieść, ale kiedy tylko lekko dźwignąłem ramię z podłogi, ból boku przeszył całe ciało, rozchodząc się ciarkami do każdej z moich komórek. Jęknąłem i spojrzałem w prawo. Przez moment nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Obok mnie leżał Eryk. Był rozebrany do naga, tak jak ja. I...”. Choć opis kończy się w kulminacyjnym momencie zdradzę Wam, że zbrodniarz zszył ich. Możecie pomyśleć, że to jest straszne, ale ja już tak nie sądzę. Dlaczego już ? Bo przeczytałam pozycję do końca i pozostałe zabójstwa okazały się jeszcze bardziej drastyczne. Ale najważniejsze - Czy Mateuszowi i Michalinie uda się uciec ? Dlaczego morderca zabija zupełnie nie związane ze sobą osoby ? Tego dowiesz się tylko wtedy jeżeli przeczytasz „Listę”.

Gdy zaczynałam moją przygodę z bohaterami Pani Bujak zastanawiałam się czy ta pozycja mnie zachwyci. Przyznaję się, lubię czytywać kryminały jednak robię to niezbyt często. „Lista” była moją pierwszą lekturą tego typu w tym roku. Rozmyślałam też czy postaci wykreowane przez autorkę nie będą mi grać na nerwach, a polubię je. Okazało się, że moje obawy były niepotrzebne. „Lista” to lektura pisana z lekkością o bardzo drastycznych rzeczach. Bardzo spodobał mi się wstęp - niezobowiązujący, a za razem konkretny. Dalszej akcji też ie mogę nic zarzucić. Tak jak Krwawy Żniwiarz miał listę dziesięciu osób, tak ja mam spis minimum dziesięciu zalet książki.

Po pierwsze – bohaterowie. Młody architekt, dobry przyjaciel, wspaniały pan Tofika, taki właśnie był Mateusz. Choć początkowo wydawał mi się niewiedzącym czego chce mężczyzną, z czasem myślałam, że bez takowej postaci książka nie byłaby już taka sama. Bohaterką, która przypadła mi do gustu, była druga znacząca postać – Michalina. Dziewczynę polubiłam od samego początku. Ponadto jest moją imienniczką i myślę, że to nastawiło mnie do niej, od początku pozytywnie. Tej młodej, ambitnej dwudziestoparolatki było mi miejscami żal, m. in kiedy opowiadała o swoich przeżyciach z dzieciństwa. Po drugie – zabójstwo. Lubię książki z dreszczykiem. One są dla mnie odmiennym obliczem mojego życia. Pokazują mi, że człowiek może przeżywać nawet najgorsze chwile. Pomimo tego, że lubię czytywać „krwawe” pozycje, nie przepadam (o dziwo) za horrorami na dużym ekranie. Po trzecie – Krwawy Żniwiarz. Każda pozycja ma swój czarny charakter i myślę, że fabułę trudno byłoby budować bez takowej postaci. Ona ubarwia akcje i pozwala czytelnikowi siebie znienawidzić. Według mnie, dzięki takowej kreacji, czytelnikowi łatwiej jest się zatracić w lekturze. Po czwarte - podróż. Ten motyw przewija się bardzo często, nie tylko w literaturze współczesnej, ale także publikacjach ubiegłego stulecia. Uwielbiam poznawać nowe miasta, patrzeć na to co było mi dotąd nieznane i zachwycać się. Choć Mateusz i Michalina nie mieli możliwości dłuższego pobytu w poszczególnych miejscach (związane to było z ucieczką przed śmiercią), widziałam ich oczami np. zabytkowy dworek – hotel czy krakowskie sukiennice. Po piąte – ucieczka. Bohaterowie nie mając wyjścia i chcąc się ratować wyruszają w nieznane. Ucieczka, którą zmuszeni są odbywać, przynosi ze sobą szereg nowych ludzi, trudnych decyzji oraz niespodziewanych zwrotów akcji. Pani Bujak pokazuje nam, że nie jest łatwo uciekać kiedy ktoś dosłownie „siedzi nam na ogonie”, obserwuje nasz każdy ruch i kontroluje nasze poczynania. „Lista” to więc książka, nie tylko o seryjnym mordercy zabijającym bez skrupułów kolejne ofiary, ale również o silnej psychice człowieka w podbramkowej sytuacji. Po szóste – układ rozdziałów. Czytając poszczególny rozdział od początku oczekuję rozwiązania ważnej akcji, pojawienia się nowej poszlaki, czy czegoś w tym rodzaju, a tu okazuje się, że rozdział kończy się w kulminacyjnym momencie i muszę zacząć kolejny. Choć może to być nieco wnerwiające, uwielbiam to. Dla mnie to plus dla książki, ponieważ nie lubię gdy kolejna część publikacji kończy się niezobowiązująco i nie nakłania nas do dalszej lektury. Po siódme -wątek miłosny. Myślę, że romans powinien być, niezależnie od rodzaju pozycji. Ubarwia on fabułę i pokazuje, że swoją drugą połówkę możemy znaleźć nawet w momencie, kiedy nie jest dla nas ważna miłość, ale to żeby przeżyć. Po ósme – tajemniczość. Każda książka ma inny charakter, jednak w wielu z nich czytelnik może rozwikływać zagadkę sam, aż do końca akcji. W tym przypadku, dla mnie taką niewiadomą było to, dlaczego Krwawy Żniwiarz wybrał te, a nie inne osoby (chociaż nie miały one ze sobą nic wspólnego) oraz to, dlaczego w ogóle zabijał. Po dziewiąte – „Krwawe róże”. Tajemnica słabego dzieła zastanawia od przybycie trójki „skazanych” do Jeleniowa.
No i po dziesiąte -podstęp, którego w końcowym etapie dopuści się Żniwiarz. Muszę przyznać, że podziwiam go za to, mimo że był negatywną postacią. Czy bylibyśmy w stanie obrócić swoją sytuację o 360 stopni, jeżeli od początku wydajemy się przegranymi?

Podsumowując stwierdzam, że „Lista” autorstwa Joanny Bujak jest najlepszą pozycja kryminalną, którą czytałam dotychczas. Łączy ona w sobie to co dla czytelnika najważniejsze – świetnych bohaterów, wartką akcje, zasadzkę, romans, naukę dla nas. Polecam ją więc, nie tylko fanom publikacji z dreszczykiem, ale także wszystkim tym, że walcząc z przeciwnościami człowiek może zwyciężyć.

Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res.

--------------------------------

Kochani ! Przepraszam, że tak dawno nic nie pisałam, ale coraz bliżej koniec roku ( w dodatku ostatnia klasa gimnazjalna), a co za tym idzie ostatnie projekty, kartkówki, referaty.... Cóż, taka już rola ucznia ;) W najbliższym czasie postaram się opublikować zdjęcia z konkursu w Murowanej Goślinie, który odbył się 19 maja ( nagrodę, książkę z autografem Pani Onichimowskiej, z która odbyliśmy spotkanie i być może kilka zdjęć z owego spotkania) oraz fotorelacje z wycieczki do Drezna ( 20 maj 2011) ;D Pozdrawiam i obiecuję poprawę w komentowaniu waszych wspaniałych recenzji ;P