niedziela, 1 kwietnia 2012

CUDZE chwalicie, SWEGO nie znacie #5 + WYNIKI ^^

CUDZE chwalicie, SWEEGO nie znacie to najnowszy, cotygodniowy (każdej NIEDZIELI) cykl na blogu Meme, podczas którego będziemy mówić o polskiej literaturze – Poetach na miarę Leopolda Staffa, kryminałach, które mogą równać się z powieściami Agaty Christie, seriach, których pozazdrościłby Nam sam Harry Potter- bohater książek J.K. Rowling czy powieściach obyczajowych, przy których wylejemy nie tylko łzy, ale również będziemy się śmiać.

Dzisiejszy cykl powinnam zacząć jakimś dobrym żartem, jednak jak tu Was, Moi Milki zaskoczyć? ;D Postanowiłam więc w dzisiejszym cyklu przywołać osobę, z której to wierszykami czy postaciami swoją przygodę z czytaniem zaczyna i zaczynało wiele dzieci ;) Kto to? Dziś na „fotelu królewskim” zasiada Pan Jan Brzechwa ;)

Co wiemy o tej zacnej osobie? Czy kojarzymy go tylko z „Kaczki-dzwaczki” czy „Akademii Pana Kleksa”? Być może. Jednak czy potencjalny czytelnik zna (dalekie) początki poety? Czy wie, że Jan Brzechwa to tylko pseudonim artysty?

Jan Brzechwa urodził się 15 sierpnia 1898 roku w Żmerynce na Podolu, Z wykształcenia był prawnikiem, specjalistą w dziedzinie prawa autorskiego, jednak jego zamiłowania uczyniły z niego poetę, satyryka, tłumacza, a nawet autora popularnych utworów dla dzieci. Jan Brzechwa, właść. Jan Wiktor Lesman podjął studia medyczne w Kazaniu, a następnie studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Brzechwa jeszcze jako nastolatek zadebiutował w 1915, kiedy to opublikował swoje pierwsze wiersze w piotrogrodzkim "Sztandarze" oraz w kijowskich "Kłosach Ukraińskich". Nie wiązał jednak wówczas swej przyszłości z karierą pisarską – postanowił, że zostanie prawnikiem. Po demobilizacji w 1920 i rozpoczęciu studiów prawniczych zaczął dorabiać jako autor tekstów satyrycznych oraz piosenek i skeczy. Współpracował wówczas z takimi znanymi kabaretami, jak m.in.: Qui Pro Quo, Czarny Kot czy Morskie Oko. Posługiwał się najczęściej pseudonimami Szer-Szeń oraz Inspicjent Brzeszczot. W latach 1920-21 wziął udział jako ochotnik w wojnie polsko-radzieckiej. Utwory liryczne publikował w "Skamandrze" i "Wiadomościach Literackich". Wydał kilka tomików poetyckich: Oblicza zamyślone (1926), Talizmany (1929), Trzeci krąg (1932), Piołun i obłok (1935). Popularność zdobył jako twórca wierszy dla dzieci, m.in. Tańcowała igła z nitką (1938), Kaczka Dziwaczka (1939), Przygody Pchły Szachrajki (1946), Brzechwa dzieciom (1953) oraz powieści Akademia Pana Kleksa (1946). Opublikował wspomnienia pt. Gdy owoc dojrzewa (1958). Tłumaczył literaturę dziecięcą oraz utwory dramatyczne z języka rosyjskiego, m.in. Czechowa. Pseudonimem "Jan Brzechwa" posługiwał się od 1946, natomiast pod prawdziwym nazwiskiem publikował artykuły z dziedziny prawa. Tematyka żydowska pojawiała się wyłącznie w utworach satyrycznych, np. w sztuce scenicznej Moryc (1927) napisanej wspólnie z Julianem Tuwimem i Marianem Hemarem. Zawodowo pracował jako radca prawny, zajmując się ochroną praw autorskich - w latach 1924-39 w Związku Artystów i Kompozytorów Scenicznych (ZAiKS), 1945-48 w Spółdzielni Wydawniczej "Czytelnik" i ponownie w ZAiKS-ie. W latach 1953-55 był prezesem Rady ZAiKS, a od 1957 przewodniczącym Zarządu. W latach 1958-66 był członkiem Zarządu Polskiego PEN Clubu. W 1965 otrzymał nagrodę I stopnia ministra kultury i sztuki za całokształt twórczości. Stryjeczny brat Bolesława Leśmiana, który jednak nie uznawał jego twórczości za prawdziwą literaturę, zmarł 2 lipca 1966 w Warszawie.

Za Panem Brzechwą razem poznawałam życie, jako kilkuletni maluch. Często podsuwane były mi jego wierszyki, ponieważ również rodzice przepadali za twórczością tego Pana ;) Dlatego też, w pierwszej kolejności postanowiłam przytoczyć mój ulubiony wiersz - „Kaczkę-dziwaczkę” ;D

 KACZKA-DZIWACZKA

Nad rzeczką opodal krzaczka
Mieszkała kaczka-dziwaczka,
Lecz zamiast trzymać się rzeczki
Robiła piesze wycieczki.

Raz poszła więc do fryzjera:
"Poproszę o kilo sera!"

Tuż obok była apteka:
"Poproszę mleka pięć deka."

Z apteki poszła do praczki
Kupować pocztowe znaczki.

Gryzły się kaczki okropnie:
"A niech tę kaczkę gęś kopnie!" 



Znosiła jaja na twardo
I miała czubek z kokardą,
A przy tym, na przekór kaczkom,
Czesała się wykałaczką.

Kupiła raz maczku paczkę,
By pisać list drobnym maczkiem.
Zjadając tasiemkę starą
Mówiła, że to makaron,
A gdy połknęła dwa złote,
Mówiła, że odda potem.

Martwiły się inne kaczki:
"Co będzie z takiej dziwaczki?"

Aż wreszcie znalazł się kupiec:
"Na obiad można ją upiec!"

Pan kucharz kaczkę starannie
Piekł, jak należy, w brytfannie,

Lecz zdębiał obiad podając,
Bo z kaczki zrobił się zając,
W dodatku cały w buraczkach.

Taka to była dziwaczka!

Idąc dalej postanowiłam nieco wspomnieć o Adasiu Niezgódce, którego darze sympatią choć nasze ostatnie „spotkanie” miało miejsce dobre sześć lat temu ;P Sam bohater, jak i Profesor Kleks oraz dwudziestu trzech uczniów, których imiona zaczynały się na A nie tylko rozbawiali mnie, ale również pokazali, że w literaturze może istnieć też fantastyczny świat. Na zawsze w pamięci pozostały ni niezwykłe piegi Pana Kleksa. Zdobiły twarz nauczyciela i z powodu jego roztargnienia każdego dnia znajdowały się w innym miejscu. Mężczyzna zdejmował je na noc, chował do złotej tabakierki, a rankiem, przyklejając je na nowo, nie miał pojęcia, gdzie znajdowały się wczoraj. Co ciekawe, każdy uczeń, który szczególnie wyróżnił się podczas lekcji, w nagrodę dostawał jednego piega. Przyznaję się – kiedy czytałam lekturę, sama chciałam mieć choć jednego takiego piega ^^ Moje zainteresowanie wzbudziła też postać Mateusza- księcia zaklętego w szpaka ;)

Teraz zaserwuję Wam „specjalną potrawę” - okolicznościowy wierszyk, który odnalazłam w dorobku Polaka ;)

PRIMA APRILIS

Wiecie, co było pierwszego kwietnia?
Kokoszce wyrósł wielbłądzi garb,
W niebie fruwała krowa stuletnia,
A na topoli świergotał karp.

Żyrafa miała króciutką szyję,
Lwią grzywą groźnie potrząsał paw,
Wilk do jagnięcia wołał: "Niech żyje!",
A zając przebył ocean wpław.

Tygrys przed myszą uciekł z trwogi,
Wieloryb słonia ciągnął za czub,
Kotu wyrosły jelenie rogi,
A baranowi - bociani dziób.

Niedźwiedź miał ptasie skrzydła po bokach,
Krokodyl stłukł się i krzyknął: "Brzdęk!"
"Prima aprilis!" - wołała foka,
A hipopotam ze śmiechu pękł.

Teraz nadszedł czas na ostatni kąsek dzisiejszego dnia, z którym wiąże się pewna historia – a mianowicie „Chrząszcz”. Dwa lata temu miałam okazję być na obozie szachowym (gram w szachy „namiętnie” od ponad ośmiu lat z zadowalającymi wynikami na szczeblu powiatowym i wojewódzkim) z szachistami z Niemiec. I tu przydała się, znienawidzona przez wielu – nauka języka. Udało się Mi z koleżankami porozmawiać trochę z chłopakami po niemiecku, jednak postanowiłyśmy ich nauczyć kilku słów po polsku. Początkowo były to nazwy typu „lew”, „kot” czy „pies”, które tłumaczyliśmy im na podstawie niemieckich odpowiedników „Löwe”, „Katze” oraz „Hund”. Podniosłyśmy jednak poprzeczkę wyżej – zaczęłyśmy uczyć kolegów „trudnych” polskich słów - „cisza” i właśnie „CHRZĄSZCZ”. Co ciekawe – jeden z nich nie tylko potrafił powiedzieć „cisza”,a nie jak pozostali „sisa”, ale również „chrząszcz”, którego pozostali ochrzcili „ksiondz” ;D

CHRZĄSZCZ

W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie
I Szczebrzeszyn z tego słynie.

Wół go pyta: "Panie chrząszczu,
Po co pan tak brzęczy w gąszczu?"

"Jak to - po co? To jest praca,
Każda praca się opłaca."

"A cóż za to pan dostaje?"
"Też pytanie! Wszystkie gaje,

Wszystkie trzciny po wsze czasy,
Łąki, pola oraz lasy,

Nawet rzeczki, nawet zdroje,
Wszystko to jest właśnie moje!"

Wół pomyślał: "Znakomicie,
Też rozpocznę takie życie."

Wrócił do dom i wesoło
Zaczął brzęczeć pod stodołą

Po wolemu, tęgim basem.
A tu Maciek szedł tymczasem.

Jak nie wrzaśnie: "Cóż to znaczy?
Czemu to się wół prożniaczy?!"

"Jak to? Czyż ja nic nie robię?
Przecież właśnie brzęczę sobie!"

"Ja ci tu pobrzęczę, wole,
Dosyć tego! Jazda w pole!"

I dał taką mu robotę,
Że się wół oblewał potem.

Po robocie pobiegł w gąszcze.
"Już ja to na chrząszczu pomszczę!"

Lecz nie zastał chrząszcza w trzcinie,
Bo chrząszcz właśnie brzęczał w Pszczynie.


Mam nadzieję, że wyszło ciekawie. Liczę też na to, że blogujące Matki zaznajomią swoje dzieci z tak wspaniałymi tworami ;) 

Na dziś jednak to nie koniec – Trzeba jeszcze przecież ogłosić zwycięzców mojego konkursy podwójnie-urodzinowego ;D

 Miejsce I - Asia (don_chchot)



Miejsce II – Aneta z Fioletowej biblioteki Anety







Dziewczyny, gratuluje i bardzo proszę o podesłanie adresów na mojego maila ;)

Zdjęcia pochodzą STĄD: 1 - 2 - 3 - 4 - 5 - 6

6 komentarzy:

  1. Świetne prace, gratuluję wygranej :)
    Jeśli chodzi o Brzechwę to wydaje mi się, że nie ma nikogo kto nie znałby chociaż jednego jego wiersza. To klasyka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jan Brzechwa to poeta mojego dzieciństwa, jego wierszyki czytałam namiętnie i znałam na pamięć. Nie powinno być w Polsce żadnego dziecka, które nie zna chociaż jednego z jego utworów!

    PS Uwielbiam te twoje cykle "CUDZE chwalicie..." - są genialne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Poezje Brzechwy są wspaniałe, bardzo je cenię :) To prawda to polska klasyka. Twoje "Cykle cudze chwalicie, swego nie znacie" są cenne i potrzebne. Gratuluje pomysłu i realizacji, szacun dla Ciebie :) Miło mi że zakwalifikowałam się do listy zwycięzców.

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, ja również bardzo cenię sobie wiersze Jana Brzechwy. Dobrze pamiętam jak tata czytał mi je na dobranoc i nigdy mi się nie nudziły. A będąc matką z pewnością przedstawię je swoim dzieciom ;).

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzechwę uwielbiam i próbuję zarazić podobnym uczuciem mojego prawie czteroletniego siostrzeńca. Póki co mi się to udaje i niektóre wierszyki zna na pamięć:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Któż to nie zna Brzechwy? To jeden z autorów, na wierszach którego wychowują się prawie wszyscy!

    Gratuluję zwycięzcom i życzę wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)