poniedziałek, 2 listopada 2015

Martyna Krzyżostaniak "Niefortunne szczęście. Pod groźbą miłości"

Wydawnictwo Novae Res,
Gdynia 2013, 260 s.
Wśród kilkuset tomów powieści młodzieżowych, które pojawiają się na rynku wydawniczym rokrocznie niezwykle łatwo przegapić lektury wartościowe. Znacznie trudniej jest też wyłowić talenty pisarzy i pisarki, w których drzemie prawdziwy potencjał. Nie wspomnę już, że niewiele publikacji ma możliwość ciekawej i sprzyjającej promocji. Raczkującym debiutantom może pomóc jedynie przypadek. I właśnie los sprawił, że na mojej drodze znalazła się opowieść spisana przez Martynę Krzyżostaniak.

Diana nazywana też przez przyjaciół Toną pogrążona jest w świecie własnych myśli, w przeszłości, która już nie powróci. Rok temu Konrad jej chłopak, który był dla niej Aniołem Stróżem, zginął w wypadku samochodowym. Od tego czasu dziewczyna, nie mogąc pogodzić się z tragicznym losem odtwarza w pamięci sceny, rozmowy i sytuacje związane z jej ukochanym. Sprawia to, że zwykle chodzi półprzytomna, nie zważając na to, co dzieje się dookoła.  

Piotrek wkroczył w dorosłość nieustępliwie starając się dogonić marzenia. Jego muzyczna pasja sprawiła, że razem z przyjaciółmi Kamilem i Michałem współtworzy pod pseudonimem komiks Opowieść z jednej nuty, który przynosi całkiem pokaźne zyski umożliwiające mu samodzielność finansową. Choć jeszcze się uczy, mieszka sam. Częstym gościem w jego domu jest jednak Adam brat zwany przez niego "dzieciakiem". Ten nawet stołuje się u Piotrka.

Kiedy Diana wraca z meczu siatkówki, w którym balansowała na granicy przytomności, wpada na jednego z przechodniów, który wyrósł przed nią znikąd. Nie odjeżdża razem ze swoją drużyną, a zamiast tego ląduje w kałuży. Całkiem przemoczona trafia do mieszkania młodego chłopaka. Dzięki jego pomocy i opatrzeniu ran, decyduje się na powrót do domu. Kiedy z partnerem jej siostry podjeżdżają pod znajomy budynek, zauważają migoczące światła karetki pogotowia i policji. Ktoś nie żyje, ale obawa utraty członka rodziny szybko się rozmywa. Rozalia trafia do szpitala jedynie na obserwację. W domu Diany został zaś zabity sąsiad sióstr. Tona zmuszona jest przeprowadzić się do brata młodego policjanta tylko w ten sposób będzie bezpieczna. Jakie tajemnice odkryje śledztwo?

Przyznam, że w mojej decyzji o lekturze Niefortunnego szczęścia było wiele celowości, mimo że niezbyt często sięgam za czytadła dla nastolatków. W przypadku tych książek wybieram jedynie sprawdzonych autorów, których historie pochłaniałam z uśmiechem na twarzy, kiedy sama dorastałam. Tym razem postąpiłam inaczej. Dlaczego? Marta Krzyżostaniak jest Oborniczanką pochodzi z mojej gminy, ukończyła przed laty to samo Liceum, które skończyłam i ja. Choć jest kilka lat starsza ode mnie, ciekawiło mnie jaką opowieść wykreowała osoba z moich okolic. Zastanawiałam się też czy znajdę tam jakieś znajome miejsca. Ogromnie liczyłam na to, że jej powieść mnie usatysfakcjonuje :) 

Anioły mają to do siebie, że zwykle otrzymują za zadanie ochronić czyjeś ludzkie istnienie. Czasem alby tego dokonać, muszą wrócić do domu[1].

Całość prezentowała się bardzo ambitnie przypadkowe spotkanie, zaskakująca przeprowadzka i tajemnice z przeszłości. Niedomówienia, kolejne postępy w śledztwie i Konrad, który zmarł przed rokiem poniekąd sprawca wszystkich zdarzeń. Dopiero z czasem wkracza uczucie, które kształtuje się pomimo wątpliwości. Na dodatek pasja i chęć sięgania po własne marzenia. Wątki, które przewijają się w lekturze publikacji Krzyżostaniak uniemożliwiają pojawienie się myśli, iż ta powieść nie została skrojona "na wymiar". Wręcz przeciwnie wszystko wydaje się tutaj obliczone, idealnie dopasowane.


Samą opowieść czytałam z zaciekawieniem, gdy na kartach Niefortunnego szczęścia prócz wątku miłosnego, równolegle rozgrywał się ten kryminalny. Pani Martyna może i nie postawiła na mnogość bohaterów, ale decydując się na postaci wyraziste umiejętnie wciągnęła czytelnika w rozgrywkę z trupem w tle. Chociaż całość była zbyt przewidywalna, z nieco zbyt prostej intrygi wyłonił się potencjał Krzyżostaniak jako twórcy powieści z dreszczykiem emocji. Umiejętnie operowała niedomówieniem, owiała mgłą postać Konrada i jego ewentualne znajomości. Zdecydowanie potrafiła zaintrygować tym czytelnika. Nie mogę jednak zrozumieć dlaczego ten wątek, który sprawił, że lektura nie była jak wiele opowiadających o uczuciu między dwojgiem młodych ludzi, został rozwiązany niemal w połowie toczącej się akcji. Tutaj trochę się zawiodłam. 

Smak goryczy rekompensował jednak sposób, w jaki młoda pisarka snuła swoją opowieść. Dziś, kiedy w wielu powieściach dla młodzieży aż przelewa się pożądanie, trudno przekazać niekiedy zbawienną moc, jaką niesie ze sobą bliskość drugiego człowieka. Martyna Krzyżostaniak zrezygnowała z tego, co modne i wszechobecne, zapewniając swojej historii szczyptę oryginalności.  W jej powieści na pierwszy plan wysuwają się pozytywne korzyści, jakie wypływają ze wspólnych chwil Diany i Piotrka. Nie ma zbytniej cukierkowości czy wynaturzeń nad aparycją płci przeciwnej. Na dodatek same postaci nie są tendencyjne, co w szczególności wpływa na opisywaną relację. Krótko mówiąc kapitalna robota!

Zarówno Piotrek i Diana zdecydowanie nie wyróżniają się z tłumu, chociaż na kartach powieści ich odmienność od społeczeństwa ciekawi. Nie są typowymi postaciami, które niejednokrotnie pojawiają się w tego typu utworach. Każdy z nich został ukazany w pełnej krasie nie tylko w sferze fizycznej, ale i psychicznej. Bohaterowie nie kryją swoich emocji, przeżyć. Każdy impuls zachodzący pod wpływem pewnych zdarzeń uwidacznia się w opowieści. Czytelnik ma możliwość obserwacji nie tylko teraźniejszości, ale i przeszłości, z racji, że Diana niejednokrotnie powraca do chwil spędzonych z Konradem. Postaci nie są dzięki temu płaskie i papierowe, ale zyskują trójwymiarowości i przypominają rzeczywistych ludzi, którzy mogliby przechodzić chodnikiem. 

(...) miłość to szczęście będące skrzydłami wznoszącymi nas ku przestrzeni wypełnionej słodyczą, Stwarza nam świat uprzejmych gestów, uroczych uśmiech, wszechobecnego piękna i radości[2].

Krzyżostaniak zastosowała też zmienną narrację. W pierwszej części obserwowaliśmy rzeczywistość oczami Tony. Dziewczyna często toczyła monolog wewnętrzny czy wracała do wspomnień. Dzięki temu rozgrywające się sceny zyskały szerszego, osobistego wymiaru. Kiedy narracja została przekazana Piotrkowi miałam wrażenie, że jego myśli non stop krążyły wokół postaci Diany. W tym momencie akcji całość wydawała się monotonna i nużąca. Dopiero otwarte zakończenie wyrwało czytelnika z amoku.

Największą zaletą nie są jednak bohaterowie i sposób prowadzenia akcji, którym poświęciłam trochę więcej uwagi. Dogłębnie zauroczył mnie język, którym pisane jest Niefortunne szczęście. Pod groźbą miłości. Krzyżostaniak zaskoczyła mnie swoim stylem. To, jak pisze ta młoda dziewczyna zdecydowanie było dla mnie pozytywną niespodzianką. Lekkość, a zarazem pewność siebie w każdym kolejno stawianym słowie sprawiła, że powieść czytało się błyskawicznie. Podczas lektury początkowych stron przecierałam oczy ze zdziwienia, bowiem jest garstka debiutantów, którzy mogą poszczycić się tak piękną umiejętnością używania języka polskiego. Chociaż znalazłam kilka powtórzeń jestem zdania, że tekst został wyjątkowo doszlifowany, aby czytelnik bezproblemowo mógł zagłębić się w historię.

Interesującą częścią były również opisy dotyczące pasji muzycznych, którą przejawiali nie tylko główni bohaterowie, ale i grono ich przyjaciół. Do moich ulubionych momentów w lekturze należy epizod, w którym Diana gra na skrzypcach. Ucieszyłam się, że właśnie ten instrument Pani Martyna wybrała dla swojej bohaterki. Od razu w mojej głowie pojawiły się konkretne dźwięki, a wzrok rozmarzony mknął po tekście. Uwielbiam muzykę, choć sama nie jestem uzdolniona w tym kierunku. Sądzę jednak, ze ludzie z pasją są coś warci. Zwłaszcza z tą fascynacją, która niejako włada ich postępowaniem, nie odstępuje ich na krok, wyznacza marzenia. Z takim czymś spotykamy się w Niefortunnym szczęściu. Pod groźbą miłości


Życie nie oczekuje od nas samych obowiązków. Trzeba czerpać z niego przyjemność, bo inaczej szybko można upodobnić się do nieczułej maszyny, która w dodatku potrzebuje władcy[3].

Relacje rodzinne zarówno w przypadku Diany jak i Piotrka są nietypowe. Dziewczyna pozostaje w niepisanym konflikcie z siostrą i jest wyjątkowo uzależniona od jej decyzji. Piotrem natomiast czuje się  nieco wyzyskiwany przez brata i dopiero z czasem dostrzega powody jego częstych wizyt. Każde rodzeństwo ma swoje dobre i złe dni. Czasem waśń jest nie do rozwiązania, ale zwykle wystarczy poznać powody postępowania drugiej osoby. To też pokazuje Krzyżostaniak. Nie należy oceniać drugiego człowieka pochopnie i jedynie z jednej perspektywy. Potrzebny jest szerszy ogląd, by kogoś zrozumieć.

W powieści zostaje też poruszona kwestia samotności i potrzeby bliskości drugiego człowieka. Każdy z nas potrzebuje kogoś, z kim będziemy mogli porozmawiać, ale również osoby, z którą można dzielić smutki i radości. Tak proste, a nie zawsze oczywiste. Cieszę się, że młoda pisarka tak wyraźnie podkreśliła tę prawdę życiową poprzez ukazanie na kartach powieści dylematów uczuciowych policjanta Adama.

Podsumowując, debiut Martyny Krzyżostaniak uważam za udany. Sądzę jednak, że stać ją na dużo więcej i wierzę, iż uda się jej zaskoczyć niejednego czytelnika, jeśli zdecyduje się wydać kolejną publikację. Niefortunne szczęście. Pod groźbą miłości to lektura, która pokazuje potrzeby i problemy młodych ludzi. Opowieść ta zdecydowanie podkreśla wagę marzeń, zaufania oraz konieczności rozliczenia się z przeszłością. Książkę polecam zarówno młodszym, jak i starszym.

[1] Krzyżostaniak Martyna, Niefortunne szczęście. Pod groźbą miłości, Gdynia 2013, s. 65;
[2] Tamże, s.  165;
[3] Tamże, s. 200. 

6 komentarzy:

  1. Autorka, na pewno w kolejnych swoich dziełach, pokaże jeszcze więcej. Zainteresował mnie ten debiut i to bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie debiuty jednak rzeczywiście dość łatwo je przegapić. Będę miała na uwadze :)
    Moje-ukochane-czytadelka

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej nie przypadłaby mi do gustu, jestem szczególnie wymagająca jeśli chodzi o lektury młodzieżowe. I coś czuję, że szukam innych emocji i estetyki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie niektóry książki przechodzą bez echa, a szkoda. Dzięki Tobie będę już kojarzyć tytuł:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo! No proszę proszę ;)
    Warto by dać szansę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)

      Napisałam maila gratulacyjnego z prośbą o adres oraz tytuły książek:
      http://wymarzona-ksiazka.blogspot.com/2015/11/wyniki-mietowego-wyzwania.html
      Niestety brak odzewu :)
      Widać pomyliłam maila - mogłabym poprosić o odpowiedź na mojego maila: krytykbook@gmail.com

      Usuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)